Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Formacja sumienia - cz. 4


031. Do 030. Zgadzam się z p. Adamem Pietrzakiem, że obgadywanie bliźnich to rzecz naganna. Natomiast przykład, który pan Adam podał, że nie należy mówić, że sąsiad pije i bije własną żonę, chociać to prawda, uważam za szkodliwy. Ależ tak, o takich rzeczach trzeba mówić, bo jeśli będziemy udawać, że nic nie wiemy i ze to nas nie obchodzi, to nie dziwmy się potem, że jakaś kobieta ląduje pobita w szpitalu lub nie wytrzymując maltretowania robi krzywdę sobie, dzieciom albo wreszcie złapie za nóż i wyląduje w więzieniu. I potem jest tylko notatka w prasie z adnotacją, że sąsiedzi nic nie wiedzieli. Tak więc o takich sprawach mówmy głośno, a nawet donośmy na policję.

Witaj! Pozwolę sobie niezgodzić sie z tą opinią. Pan Jezus pouczył nas jak mamy upominać (Mt 18, 15). Gdy rozgłaszamy cudze wady lub winy publicznie, to jakbyśmy zamykali tym ludziom drogę do nawrócenia. Poczytaj proszę Katolicką Etykę Wychowawczą O. J. Woronieckiego OP TomII/2 str. 324-355. pozdrawiam Adam Pietrzak PS. Obgadywanie to nie tylko rzecz naganna, ale grzech. A to coś więcej. AP

*    *    *

032. Chciałam prosić o radę, gdyż mam poważny problem. Chodzi o to ,iż nie umiem wzbudzić w duszy przed spowiedzia szczerej skruchy. Wynika to z tego ,że przed ok.5 latami popelnilam pewien grzech ,do ktorego ze wstydu nie potrafilam przyznac sie w konfesjonale. Z tej przyczyny moje spowiedzi przez rok byly swietokradzkie. Gdy wreszcie zrozumialam ,ze zycie w tym stanie nie ma sensu i wyznalam ten grzech,to okazalo sie ,ze nie potrfie zaniego zalowac. I znow moje spowiedzi byly swietokradzkie. W roku jubileuszu rekolekcje w mojej parafii byly na samym poczatku wielkiego postu, a zaraz po nich spowiedz. Zrozumialam,ze musze wreszcie zrzucic z siebie balast moich grzechow. Z wszystkich sil staralam sie dobrze przygotowac do spowiedzii udalo sie . Chrystus mi przebaczyl. Odchodzac od konfensjonalu chcialo mi sie po prostu plakac ze szczescia. Przez miesiac chyba przystepowalam do eucharystii i wreszcie czulam ,ze jest tak jak powinno. Jednakze do nastepnej spowiedzi juz sie tak nie przygotowalam. Szatan wmowil we mnie ,ze jezeli Chrystus potrafil mi wtedy przebazyc te straszne swietokradztwa ,to teraz tym bardziej. Do spowiedzi sie nie przylozylam i byla ona znowu swietokradzka z powodu braku zalu za grzechy. Tak bylo przez nastepne 3 lata. Przez ostatni rok przygotowujac sie do bierzmowania musialam zrobic 9 pierwszych piatkow miesiaca. Po kazdym mowilam sobie ze wezme sie w garsc i wroce do Chrystusa, jednakze czas lecial a ja nic nie robialam zeby wyrwac sie z grzechu. Niestety rowniez niegodnie przyjelam bierzmowanie. Chcialabym wrocic do Chrystusa ,alenie wiem co zrobic aby wzbudzic w sobie szczery zal, skruche , aby obrzydzic sobie grzech i zrozumiec bezsens trwania w nim. Prosze o pomoc jakiegos doswiadczonego ksiedza,gdyz naprawde potrzebuje rady

Witaj. Postaram się na miarę moich dość ograniczonych możliwości odpowiedzieć na Twoje pytania. Na ile zrozumiałam z Twojej wypowiedzi problem prawdopodobnie tkwi w tym, że starasz się, licząc wyłącznie na samą siebie i własne postanowienia walczyć ze swoimi słabościami i upadkami. Sami z siebie, tak naprawdę niewiele możemy zrobić ani Ty, ani ja, ani inne osoby. Każdy z nas obdarowywany jest co chwila przez Boga najróżniejszymi łaskami i dobrami. Są to różnorakie wydarzenia, ludzie których spotykamy, natchnienia do dobrego płynące z naszego sumienia. Z drugiej strony narażeni jesteśmy na najróżniejsze pokusy i rozproszenia i trudno nam skupiać się na skierowywaniu naszych myśli i serca możliwie jak najczęściej do Tego, który oczekuje abyśmy odpowiadali na Jego Miłość do każdego z nas ze wszystkich naszych sił, sercem, wolą i rozumem. Bóg jest wierny i niezmienny w swoich obietnicach i pragnieniu doprowadzenia każdego nas do zbawienia i udziela nam do tego wszelkich potrzebnych łask, przedewszystkim do stopnowego uwalniania się od grzechów ciężkich, powszednich i do wzrastania w notach w wierze, nadziei, miłości. Problemem, z jakim się borykamy jest rozpoznawanie i przyjmowanie łask jakimi Bóg nas nieustannie obdarowuje. Pragnęłabym w tym miejscu zaproponować abyś rozpoczęła praktykowanie codziennie wieczorem lub w ciągu dnia modlitwy będącej tak naprawdę rachunkiem sumienia. Stając przed Chrystusem, który czeka na Ciebie, proś o światło Boże, które pomoże Ci przypomnieć sobie po kolei co dobrego spotkało Cię w ciągu dnia, co sama dobrego zobiłaś i za te dobrodziejstwa dziękować Bogu. To samo światło łaski wskaże też jak wiele z tego czym zostaliśmy obdarowani odrzuciliśmy, nie zareagowaliśmy na wewnętrzne wskazówki, nie odpowiedzieliśmy na Boże zaproszenie do czynienie dobra albo do unikania zła, lub czegoś co do zła prowadzi. W tym miejscu kiedy rozpoznajemy gdzie własną wolą, mając dostateczne rozpoznanie dobra wybraliśmy zło zaczyna się rodzić skrucha serca i żal, że na tak wiele miłości i troski odpowiedzieliśmy naszą niewiernością i poszukiwaniem własnej wygody. Staraj się jednocześnie pamiętać, że Bóg pomimo naszego grzechu cały czas nas miłuje i zbawia. Spoglądając ze skruchą na wydarzenia całego dnia, pragniemy poznać, ku czemu mamy zwrócić nasze serce w dniu następnym, jakie postanowienia mamy podjąć. Kierować powinna nami nadzieja pochodząca z wiary w działanie w nas Ducha miłości i pokoju. Taki codzienny rachunek sumienia - modlitwa pozwoli Ci na lepsze przygotowywanie się do sakramentu pojednania i stopniowe wzrastanie w wierze i pogłębianiu własnego związku z Bogiem. Dużą pomocą w rozeznawaniu dobroci i miłości Boga względem nas jest czytanie i medytacja męki, śmierci i zmarwychwstania Chrystusa. Na zakończenie szczerze zachęcam do lektury książeczki - Kwadrans szczerości - Józefa Augusyna SJ. W niej znajdziesz szerokie omówienie tej szczególnej modlitwy serca będącej rachunkiem sumienia. Serdecznie pozdrawiam. Barbara Karpińska

* * *

033. Mam 17 lat i sama nie wiem czy wierze w Boga. U spowiedzi bylam 3 lata temu,z przymusu przed bierzmowaniem,i musze powiedziec,ze nie byla to spowiedz szczera. Jednak ostatnio coraz czesciej mysle o przystapieniu do spowiedzi,coraz czesciej sobie te spowiedz wyobrazam. Zaluje pewnych rzeczy w moim zyciu,takich jak np.zabawa w satanizm. Czy mimo tego,ze nie wiem,czy wierze w Boga,powinnam isc do spowiedzi?? Czy to ma wtedy sens? I jakich pytan ksiedza moge sie spodziewac?

Witam Cię serdecznie! Myślę, że powinnaś zdobyć się na odwagę i porozmawiać z jakimś księdzem. Zrób to przed spowiedzią, a może ta rozmowa będzie spowiedzią? Nie zaniedbuj tego poruszenia w sumieniu. Jeśli zaniedbasz będziesz miała pretensje do siebie przez całe życie. Pamiętaj o Miłosierdziu Boga i o tym, że Bóg kocha Cię taką jaką jesteś. ON przyszedł by zaradzić naszej biedzie - przyszedł do chorych, a nie do zdrowych. Rozmawiaj z Bogiem codziennie - mów MU o swoich wątpliwościach, mów MU jak bardzo źle Ci bez Niego. Czasem nasze upadki i nasze oddalenia sa po to byśmy poznali słodycz bycia z Nim. Pozdrawiam i życze odwagi. Będę sie za Ciebie modlił. Adam Pietrzak

* * *

034. Jak należy rozumieć "brak przywiązania do grzechu choćby lekkiego". dziękuję za wyjaśnienie bądź wskazówke gdzie je znaleźć. marta

W jednym z poprzednich postów jest już trochę na ten temat. Grzech przywiązuje człowieka do innego systemu wartości, niż sposób myślenia według Ewangelii. Nawet grzechy lekkie... lekko człowiekowi szkodzą. A jak wiadomo pożar zaczyna się od iskry czy niedopałka po papierosie. Prosić trzeba Pana Boga, by dał tę łaskę oderwania się od grzechu, choćby lekkiego. Czyli abyśmy z Jego łaską i pomocą stanęli na właściwej drodze. Nota bene sami o własnych siłach się nie nawrócimy, byśmy sami bez pomocy z Góry mogli "wieść życie ciche i spokojne na chwałę Boga Ojca Wszechmogącego" (chyba, że ktoś myśli tylko o prowadzeniu życia na wzór starożytnych stoików). Także Komunia Sw. gładzi grzechy lekkie. Pozdrawiam, Norbert Frejek SJ

* * *

035. Proszę o kilka słów na temat sakramentu pojednania. Zawsze mama z tym problem. Z jednej strony wiem, że "jeśli mówimy, iż nie mamy grzechu samych siebie oszukujemy" (1 J 1, 8), a zdrugiej strony trudno mi zobaczyć mój grzech. Łatwo zauważyć grzechy z gatunku "ciężkich", ale dopatrzyć się tych codziennych , drobnych to już trudniej. I mam wtedy wrażenie, że wpadam w jakieś skrupulanctwo i to chyba nie o to chodzi. Słyszałam o rachunku sumienia wg Ignacego Loyoli- że to ma być nie tylko patrzenie na to co jest złe w moim życiu, ale i podziękowanie za dobro. Ale potem spowiadać się z tych dobrych? Jak to zrobić, żeby spowiedź nie była tylko wyliczanką co i ile razy zrobiłam, lub czego nie zrobiłam?

Jeżeli nasze sumienie jest ukształtowane wg norm moralnych opartych na prawie naturalnym i prawie objawionym przez Boga, to wtedy bez problemu zasygnalizuje nam grzech ciężki. Wrażliwość sumienia na grzechy lżejsze jest różna. Gdy człowiek przybliża się do Boga, to jego serce podlega oczyszczeniu i wtedy łatwiej jest zauważyć grzech lekki. Dusza takiego człowieka coraz bardziej pragnie Boga i każda nieczystość - nawet ta najmniejsza jest przeszkodą i sprawia wielki ból. Gdy człowiek w obliczu zbliżającego się Boga widzi swoją grzeszność, to wtedy BIEGNIE do sakramentu pokuty, aby przedstawić Panu swoje grzechy, prosić Go o przebaczenie - aby w pełni mieć w Nim udział. Jeżeli człowiek jest skupiony na sobie i nie ma wystarczającego Bożego światła, w którym mógłby się przejrzeć, to wtedy trudno jest mu się spowiadać, ponieważ nie potrafi dostrzec swoich grzechów. Wówczas sakrament pokuty może wydawać się obojętny - łatwo możemy z niego zrezygnować. To prawda, czasami trudno jest zobaczyć swój grzech. Wielce pomocny może okazać się rachunek sumienia przeprowadzony wg zasad podanych przez św. Ignacego Loyolę. Ignacy na początku każe przywołać na pamięć wszelkie dobra otrzymane od Pana. Każe ważyć i doceniać z uczuciem miłości, jak wiele dał mi Bóg z tego co posiada. Można podziękować za porządek natury, za życie, za świat, za dobra zewnętrzne, za dobra duchowe... Należy uzmysłowić sobie, jak to wszystko przyczynia się do mojego dobra, doskonałości. Potem powinno się zobaczyć, jak ja korzystam z tych darów. Czy je dostrzegam, czy przywiązuję się do nich...W tym kontekście może uda się dostrzec nasze zaniedbanie (małe grzechy). Aby rachunek sumienia był dobrze przeprowadzony, to należy żądać od duszy zdania sprawy z tego, co wydarzyło się w ciągu dnia w moich myślach, słowach i czynach. Na koniec warto porozmawiać z Jezusem. Spytać się, jak to się stało, że On będąc Stwórcą i dawcą wszelkich dóbr stał się człowiekiem i umarł na krzyżu za moje grzechy. Rozmowa z Jezusem umierającym ZA MNIE na krzyżu, może ukazać Miłość Boga do człowieka, może spowodować, iż zauważę grzech i jako odpowiedź mogę zapragnąć pojednania z Bogiem w sakramencie pokuty. Wtedy spowiedź napewno nie będzie "wyliczanką", lecz wielkim pragnieniem oczyszczenia - by mieć udział w tej Miłości, którą mi Pan ofiaruje, a którą w pewian sposób dostrzegam i pragnę. Niech modlitwa do Jezusa o poznanie Bożej Miłości da światło w którym mogłabyś poznać siebie. Szczęść Boże. Andrzej Gęgotek, jezuita

* * *

036. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Mam pytanie. Może trochę śmieszne, ale dla mnie bardzo ważne. 1. Staram się robić codzienny rachunek sumienia, ale czasami nic nie mam do powiedzenia Bogu. Czy to normalne? 2. Czy na spowiedzi przy konfesjonale - obecnie spowiadam się co miesiąc - mam "zbierać" te codzienne rachunki sumienia i powtarzać je? Dziękuję z góry za odpowiedź. Szczęść Boże, Hania.

Witaj! Z codziennym rachunkiem sumienia to jest tak, że pod koniec dnia robimy "podsumowanie". W takim rachunku sumienia patrzymy na miniony dzień w obecności Chrystusa - trzeba zauważać nie tylko to co sie nam nie udało, lecz również to co sie udało - by podziekować Panu Bogu za tę łaskę. W codziennym rachunku sumienia dobrze jest też zauważać nasze reakcje na różne sytuacje które nas dotyczą. Codzienny rachunek sumienia jest potrzebny choćby po to by np. naprawić dziś co można naprawić i nie popełniać tego jutro. Codzienny rachunek sumienia to patrzenie na "busolę". Co stałoby się z żeglarzem gdyby spoglądał na przyrządy pokładowe raz na tydzień - napewno rozbiłby sie na pierwszej napotkanej rafie.
Rachunek sumienia przed sakramentem pojednania to spojrzenie na naszą grzeszność, to spojrzenie na to co sie nam nie udało, za co mamy Boga przepraszać. trzeba więc spojrzeć na cały okres od ostatniej spowiedzi. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

037. Minął miesiąc od mojej ostatniej spowiedzi. Przez ten czas 2-3 razy w tygodniu uczestniczyłam we Mszy Świętej i przyjmowałam Komunię. Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przydarzyło - tydzień po spowiedzi raczej już nie przystępowałam do Komunii, a potem znów spowiedź przed świętami. Moja obecna sytuacja jest dla mnie nietypowa. Wydaje mi się, że nie popełniłam grzechu ciężkiego, ale zaczynam się zastanawiać, czy mogę po takim czasie ciągle przystępować do Komunii. Może po prostu nie umiem odróżniać grzechów ciężkich i lekkich? A jak jest ze spowiedzią? Słyszałam, że dobrze jest chodzić co miesiąc. Czy jeśli ktoś ma "tylko" grzechy lekkie, to też powinien się spowiadać? Wydaje mi się to dziwne, że jeśli się zdecyduję, to mogę się dziś wyspowiadać, ale jeśli tego nie zrobię to i tak mogę przyjąc Komunię.

No to gratuluje. Przeciez w zyciu chrzescijanskim m.in. chodzi o to, aby nie popelniac grzechow ciezkich. Jest to jak najbardziej mozliwe. Raczej nietypowe i absurdalne jest jak ktos po spowiedzi przystapi raz albo kilka razy do Komunii, a potem szlus na kilka miesiecy. Tzw. spowiedz z poboznosci, czyli z grzechow lekkich, nie jest konieczna. Bardziej jest to w gruncie rzeczy rozmowa duchowna niz sakramentalne pojednanie, no bo z kim sie jednamy, jesli nie utracilismy jednosci. Jak czesto sie spowiadac? To trzeba bardziej indywidualnie wyczuc. Mysle, ze wielu spowiada sie zbyt rzadko, ale wielu spowiada sie z kolei zbyt czesto. W kazdym razie chodzi o to, aby prowadzic takie zycie, by kiedy tylko jest sie na Mszy, przystepowac do Komunii. Msza bez Komunii to jednak cos dziwacznego... Pozdrawiam. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

038. Mam takie pytanie: Skoro Komunia gładzi grzechy powszednie, to czy istnieje potrzeba spowiadania się z nich?

W KPK 988 czytamy: "Wierny jest zobowiazany wyznac [...] wszelkie grzechy ciezkie". A zaraz potem: "Zaleca sie wiernym, by wyznawali takze grzechy powszednie". A zatem spowiedz z grzechow powszednich nie jest konieczna, ale jest (a przynajmniej moze byc) pozyteczna. Pozdrawiam. Dariusz Kowalczyk.

Z pewnością ktoś mądrzejszy teologicznie odpowie wyczerpująco na Twoje pytanie. My chcemy jedynie podzielić się tym, jak rozumiemy poruszaną przez Ciebie kwestię. Otóż prawdą jest, że w Eucharystii przyjmujemy Tego, który gładzi grzechy świata, że jest to Sakrament, który przynosi nam uzdrowienie i wewnętrzne umocnienie. Oprócz jednak konkretnych grzechów, które popełniamy w codzienności - mowa o grzechach powszednich - gładzonych podczas składania Ofiary Eucharystycznej, istnieje w nas pewne ukierunkowanie na grzech, coś, co sprawia, że w określonych dziedzinach życia mamy właśnie skłonność do popełniania grzechów powszednich. Jest ważne, by poddawać to refleksji, nad tym się zastanawiać i przychodzić do Pana prosząc nie tylko o zgładzenie tego konkretnego wydarzenia grzechu, który zaistniał, ale o uzdrowienie również jego korzenia. Dlatego Pan Jezus obdarował nas tym szczególnym sakramentem, jakim jest Sakrament Pojednania oddzielając go od Sakramentu Eucharystii. Dla nas osobiście ważną jest sprawą, że przygotowując się do spowiedzi musimy nazwać nasz grzech po imieniu i zastanowić się jakie jest jego źródło, dlaczego właśnie tak, a nie inaczej się zachowuję, reaguję. Również ważne jest, że wypowiadam mój grzech głośno wobec Jezusa obecnego w osobie kapłana, przyznaję się do tego, co jest moją winą, nie zasłaniając się winą innego człowieka i nie próbując się samemu usprawiedliwiać. "Tak, Panie, to ja zgrzeszyłem, to ja popełniłem to konkretne zło"...

Głośne wypowiedzenie swego grzechu to też istotny moment w walce z szatanem, który - obnażony w swych poczynaniach - ma broń wytrąconą z ręki. Wreszcie samo przebaczenie, moment, gdy kapłan w Imieniu Jezusa odpuszcza Ci grzechy; słyszysz to na własne uszy, dzięki Bożej łasce wiesz, że Bóg okazał Ci miłosierdzie, przebaczył i pragnie uzdrowić, aby móc tworzyć z Tobą jedno, budować tę jedyną, bardzo osobistą relację miłości, którą ofiarowuje Ci właśnie najpełniej w Eucharystii. Z braterskim pozdrowieniem - Maria i Jacek Kujaszewscy.

* * *

039. Zbliża się czas mojej spowiedzi po dwóch tygodniach, a ja mam problem, bo nie zauważyłam prawie nic, co mogłabym powiedzieć. Czy w czasie Sakramentu Pojednania można również oddać Jezusowi swoją "radość"? Powiedzieć to co zauważyło się na "plus"? Czy to jest nie niepokojące, że prawie nic nie widzę grzesznego? Czy w czasie spowiedzi można porównać ten czas od ostatniej spowiedzi - co się zmieniło? Pozdrawiam Hania

A moze nie trzeba spowiadac sie tak czesto, co dwa tygodnie?! Jezusowi jak najbardziej warto oddawac swoja radosc i to, co bylo na plus - czy jednak najlepszym miejscem tego oddania jest sakrament pokuty? Niekoniecznie! Duzo lepszym miejscem jest codzienny, wieczorny, osobisty rachunek sumienia. Jesli zas chodzi o dostrzeganie wlasnej malosci, to najlepiej skonfrontowac swoje, nawet poprawne i dobre zycie, z Kazaniem na Gorze. Wowczas latwiej nam dostrzec, ze wciaz jestesmy w drodze... Pozdrawiam. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

040. Wczoraj wieczorem wybrałem się do spowiedzi jak zwykle do mojego kościoła. Muszę nadmienić, że jestem gorliwym katolikiem, cały adwent spędziłem na ścisłym poście, zawsze staram się pomagać potrzebującym, nigdy nikogo świadomie nie krzywdzę, występuję w obronie księży i swojej wiary, poza tym poświęcam swój czas bezpłatnie dla parafii. Jedyny grzech jaki popełniłem to chwila "zapomnienia" ze swoją narzeczoną, jednak to co usłyszałem od spowiadającego mnie kapłana było godne seryjnego mordercy czy kogoś w tym guście. Nikt mnie w życiu tak nie naobrażał. Całe moje życie, które zawsze starałem się wieść w myśl prawd chrześcijańskich zostało określone słowem "bagno". Tyle nienawiści wylanej w kierunku mojej osoby nigdy nie przeżyłem. Chciałem z związku z tym zapytać: czy słusznie zostałem potraktowany? Nie wiem co mi odpowiecie, ale mój zapał jakby przygasł, jakoś w tych słowach, które usłyszałem nie mogę doszukać się Chrystusa... Maciej.

Witaj! Mój drogi, pewno będziesz zawiedziny moją odpowiedzią, ale proponuje Ci byś spojrzał na siebie nie jak na "doskonałość", której coś sie nie udało, lecz jak na grzesznika (jakim wszyscy jesteśmy), któremu się czasem coś udaje - z pomoca łaski Bożej.
Czytałem Twój list i dopóki nie doszedłem do owego "zapomnienia" myślałem, że już gdzieś to czytałem - i znalazłem (Łk 18, 9-14).
Nie jest z nami tak, że gdy udaje sie nam żyć bez grzechu jakiś czas to w zamian za to DOSTAJEMY PRAWO DO ZGRZESZENIA. Nie wiem co powiedział kapłan w czasie spowiedzi i czy było to właściwe, lecz - problem Twój jest w czym innym. Poczułeś się żle osądzony, bo myślałeś, że jesteś doskonały, a tymczasem ktoś z zewnątrz zobaczył to inaczej. Nie mogłeś tego przyjąć w pokorze? Cóż są nasze zasługi wobec naszych upadków.
Piszesz, że Twój zapał przygasł i to jest właśnie to co pozwala mi tak myśleć o Tobie (ciągle przecież z wielka życzliwością, bom sam wielki grzesznik). Tylko dlatego, że zostało dotknięte Twoje przekonanie o doskonałości żle sie czujesz.
Zostaj z Bogiem i przestań liczyć swoje zasługi, a pomyśl o swojej słabości. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne