Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Formacja sumienia - cz. 1


001. Nie umiem się spowiadać, nie to że nie znam formułek, nie potrafię mówić o sobie. Bardzo chciałabym przystępować do komunii co niedzielę, ale to niemożliwe.

Do Komunii św. można przystępować wtedy, gdy nie ma grzechu ciężkiego. Grzech ciężki zobowiązuje do spowiedzi. Aby w sposób właściwy przystąpić do sakramentu pokuty, to wcześniej należy zrobić rachunek sumienia. Czyli trzeba się wsłuchać w głos sumienia. Głos sumienia powinien Ci powiedzieć, co zrobiłaś dobrze, a co źle. On będzie wewnętrznym sędzią. Zadawaj więc sobie pytania odnoszące się do Twoich myśli, zamiarów, czynów i porównuj je z zasadami życia społecznego, z przykazaniami Bożymi, z prawem miłości - które w pewien sposób masz wypisane w sercu. W wyniku porównania - dialogu z sobą, zauważysz swoje grzechy. Następnie wyznaj je kapłanowi. Poprzez odwagę i praktykę wyrobisz sobie dobry nawyk - przystępowania do sakramentu pojednania. Andrzej Gęgotek, jezuita

*    *    *

002. Witam! Swego czasu czytałem książkę ks. Tischnera "Tischner czyta katechizm" i dowiedziałem się iż może wystąpić szerokie lub wąskie sumienie. Ja dostrzegam w sobie sumienie wąskie jednak nie wiem czy rzeczywiście jest wąskie czy tylko wrażliwe. Kilka lat temu przeszedłem nerwicę (co zadaniem autora jest jednym z powodów takiego sumienia)i może być prawdopodobnym iż moje sumienie błędnie mi dyktuje występowanie grzechu tam gdzie go niema. Moje pytanie: jak to sprawdzić? Z własnych obserwacji myślę że w niektórych sprawach może tak być, a może Bóg w Swej dobroci dał mi sumienie które widzi wyraźniej grzech - jest wrażliwsze na grzech? Jeśli tak jest wiem że nie jestem tego godzien, a jeśli moje sumienie jest nieprawdziwe (wąskie)to chciałbym je wyleczyć?

Do rozeznania "rodzaju" sumienia potrzebny jest ktoś drugi, spowiednik na przykład. Jeśli sumienie jest chorobliwie zbyt "wąskie", samemu tego się nie rozpozna. Pozdrawiam. Tomasz Kot SJ.

*    *    *

003. Mój narzeczony ma zostać ojcem chrzestnym, czy może skoro żyje w grzechu? A jak się orientuje to przez kilka miesięcy jeszcze tak będzie żył. Z tego co wiem to nie będzie w stanie łaski uświęcającej. Czy to prawda ze chrzest może być nieważny skoro jeden z rodziców nie jest w stanie łaski? Czy to oznacza, że kościół nie będzie miał nic przeciwko, żeby On był ojcem chrzestnym. Do tej pory myślałam, że skoro świadomie żyjemy w grzechu i nie żałujemy tego oraz nie wyrażamy chęci poprawy to nie dostaniemy rozgrzeszenia i nie będziemy w stanie łaski uświęcającej. A wszystkie sakramenty przyjmowane wtedy są nie ważne. Proszę o dokładne wyjaśnienie. Bóg zapłać pozdrawiam aga

Jeśli żyje się w grzechu i nie ma się zamiaru z takim stylem życia zerwać, to jaki jest sens iść do spowiedzi? Spowiedź przecież kończy proces odwracania się od grzechu, a więc jest znakiem naszego nawracania się na inny sposób życia. Jak już mówiłem, ojciec chrzestny ma obowiązek dbania o chrześcijańskie wychowanie swojego chrześniaka, czy cheśniaczki. Jak będzie on mógł spełnić to zadanie, jeśli sam nie żyje po chrześcijańsku. Zaś co się tyczy ważności sakramentów, też już o tym mówiłem, nie zależy ona od naszej kondycji moralnej. Sakramenty są zawsze ważne, jedynie w przypadku małżeństwa sprawa ma się niekiedy trochę inaczej. Chrystus ich ważności, prawdziwości, nie uzależnił od nas, ale od siebie, od swego miłosierdzia.

Myślę jednak, że do całej sprawy, należałoby podejść od innej strony. O sakramentach, o wierze, niewiele da się powiedzieć używając takich słów, jak wolno, nie wolno, ważne, nieważne, nawet łaska uświęcająca. Sakramenty, to sprawa miłości. W nich żyje dla nas Jezus Chrystus. Można powiedzieć, sakramenty są obecnym, dzisiejszym sposobem przebywania Jezusa z nami, czyli z Kościołem, ale też i z innymi ludźmi, i z wszelkim stworzeniem. Może więc zamiast zastanawiać się nad tym, czy wolno, czy nie, ważnie, czy nie ważnie, już grzech, czy jeszcze nie, lepiej zadać sobie pytanie, czy mój sposób myślenia, odczuwania i postępowania, przybliża mnie do Niego, czy oddala? Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ

*    *    *

004. Znam wiele osób, które korzystają z usług wróżek i tarocistów. Są przy tym osobami religijnymi (chodzą do kościoła częściej niż ja ;>). Jak to się ma do wiary, dlaczego to jest niebezpieczne, bo wiem, że jest? Chciałabym je przed tym przestrzec. Jak? E.

Witam! Wróżbiarstwo, okultyzm niesione prądem New Age są przekroczeniem I przykazania i trzeba to wyznać podczas spowiedzi. Samo chodzenie do kościoła, nie czyni z człowieka świętego, tak jak chodzenie do garażu nie uczyni z nas samochodu. Chodzenie do kościoła nie jest więc miarą religijności, bądź niernikiem wiary. Wiara to miłość, zaufanie i zawierzenie Bogu i nie ma w niej miejsca dla wróżbiarstwa. Proszę przeczytać z Katechizmu Kościoła Katolickiego pkt. 2115- 2117. Serdecznie pozdrawiam Adam Pietrzak

*    *    *

005. Jezu! Panie Adamie! Czy rzeczywiście wróżenie sobie to grzech, robię to od czasu do czasu. Trochę z ciekawości, trochę dla zabawy. Nigdy nie rozpatrywałam tego w kategorii grzechu. Nie korzystam z usług wróżek, bo nie traktuję tego aż tak serio. Teraz mnie Pan wystraszył, nie na żarty.

Witam! Nie jest moim celem przestraszanie kogokolwiek - odpowiadam tylko na zadane pytania. Warto jednak czasem zadumać się nad autentycznością naszej wiary - co to znaczy, że ja wierzę? Czy jest to miłość do Boga który mówi "będziesz miłował Pana Boga swego, całym swoim sercem, całym swoim umysłem, całą mocą...". Czy rzeczywiście miłość Boga wypełnia całą moją osobę, czy może Pana Boga chowam do niszy do tabernakulum swego serca, żyję jakby Go nie było, a otwieram to tabernakulum, czy zaglądam do tej niszy gdy jest mi smutno lub źle? Czy przyjmuję w całości Objawienie, czy wybieram z niego sprawy których przestrzeganie nie sprawia mi trudności, a te które są dla mnie trudne odrzucam? Czy umię i chcę się modlić? Co myślę o życiu wiecznym i czy to moje życie prowadzę ze świadomością, że jest życie wieczne? Czy sprawy wiary traktuję serio? Odpowiedź na takie i tym podobne pytania to obowiązek każdego człowieka dorosłego i trzeba to robić jak najczęściej- dobra , a nawet konieczna jest praktyka codziennego(!) rachunku sumienia, by wiedzieć napewno w jakim kierunku zmierzam. Gdyby żeglarz spoglądał na busole czy inne instrumenty pokładowe to z pewnością nie wpłynąłby do portu do którego zmierzał.

Na temat wróżbiarstwa Katechizm Kościoła Katolickiego w pkt. 2116 powiada: " należy odrzucić WSZYSTKIE (podkreślenie moje) formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość. Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludzmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem - połączonym z miłującą bojaźnią - które należą się jedynie Bogu." W poprzedniej odpowiedzi napisałem, że trzeba o tym powiedzieć spowiednikowi, co nie oznacza, że zakwalifikowałem je jako grzech - o tym trzeba rozmawiać z tym kto zna nasze sumienie i udziela nam rozgrzesznia, kto działa w Imieniu Jezusa. Serdecznie pozdrawiam Adam Pietrzak

*    *    *

006. Szanowny Ojcze! Mam szesnaście lat i jak do tej pory przystępowałam do sakramentu pojednania bez większych problemów. W te wakacje ruszyłam na dominikańską pielgrzymkę do Częstochowy. Głoszono tam wspaniałe konferencje. Ponieważ byłam w grupie z samymi studentami były one raczej przeznaczone dla osób starszych ode mnie. Szczególnie zapadły mi w pamięć słowa o sakramencie pokuty. Zrozumiałam, że nie chcę wrócić do odmawiania w konfesjonale "wierszyka", ale też nie umiem i boję się to zmienić. Tak więc czas mija, a ja nie mogę dojść do spowiedzi.

Droga Julio, no to się zaczęło! Przyszła kolej na Ciebie. Rodzice, nauczyciele i katecheci już swoje zrobili. Teraz, wyposażona w to, co oni mogli i potrafili dać Ci najlepszego, zacznij powoli, bez pośpiechu, żyć na własny rachunek, to znaczy na własną odpowiedzialność. Nie jest to łatwe. Właśnie teraz zaczynasz to przeczuwać.

Co do spowiedzi. W tej sprawie jest wiele nieporozumień. Często np. nie wyspowiadania się z grzechów potrzebujemy, ale rozmowy z kimś, kto zna się na sprawach duchowych. Warto wtedy porozmawiać z katechetą, warto umówić się z księdzem na taką rozmowę, albo pogadać z rodzicami, lub z przyjaciółmi. Warto też innym dac możliwość rozmawiania z nami. Przecież wszyscy na swój sposób jesteśmy Kościołem. Kiedy zaś naprawdę potrzebujesz spowiedzi i chcesz, by nie była to tylko formalność, wybierz odpowiedni czas i miejsce. Nigdy np. w Wielkim Tygodniu, albo w niedziele podczas mszy! Nie wiem, co jeszcze mogę Ci poradzić? Sprawę rozwiązywałby inny sposób spowiadania, ale, jak na razie, nie jest to możliwe w Polsce, tylko na Zachodzie. Tam, zamiast konfesjonału, jeśli ktoś chce, można się spowiadać, lub porozmawiać z księdzem, w odpowiednim ku temu pokoju. Wtedy, przy takiej spowiedzi, czy spotkaniu, o "wierszykach" nie ma mowy. A swoją droga, czy mogłabyś na przyszłość owe wierszyki zastąpić jakimś innym wrażeniem, proszę?! Serdecznie pozdrawiam! Wacław Oszajca SJ

*    *    *

007. Traktowanie moich grzechów czasami prowadzi u mnie do przygnębienia i apatii. Co mam zrobić, żeby jeden grzech nie wciągał mnie w kolejny? Mam wysokie oczekiwania względem siebie, ale nie widzę w sobie żadnej skłonności, która prowadziłaby mnie we właściwą stronę, oprócz dobrych chęci. Wtedy, bez współpracy z mojej strony, spowiedź zdaje się być dla mnie czymś żałosnym. Proszę o pomoc.

Witam! Kiedyś jeden z moich współbraci, bardzo starszy ode mnie, powiedział dość subtelnie, że należy mieć w życiu duchowym równowagę pomiędzy psalmem 51 ("Zmiłuj się nade mną Boże w łaskawości swojej...") a "Magnificat". Bo swoje życie duchowe można traktować tylko pokutniczo, posępnie, poniżać się w swoich oczach, albo nadużywać "Magnificat" i ciągle posiadać się z radości. Tak to już jest, że życie jest poprzelatane radością i goryczą. Proponowałbym rozpocząć od przyglądnięcia się Twoim oczekiwaniom. Niekiedy jest tak, że oczekujemy od siebie zbyt wiele. Owszem, mamy od siebie wymagać, ale Pan Bóg nie chce, byśmy wymagali od siebie ponad nasze siły. Z Twojego listu przebija brak zgody na grzech - to dobrze - ale też chyba trochę pragnienie perfekcjonizmu w życiu duchowym. Chcąc nie chcąc, musimy się zgodzić, że w tym życiu będziemy grzeszyć do końca, na różne sposoby. Pan Bóg nas zbawił razem z naszymi grzechami i kocha nas takimi, jakimi jesteśmy i jakoś się nie znudził człowiekiem. Nie możemy się jednak dać zawładnąć grzechowi, bo wtedy łatwo popaść w powtarzanie pewnych grzechów. Bóg przebacza nam, jeśli Go o to prosimy. Z naszej strony, jak wiemy, obiecujemy poprawę, ale nie zawsze nam się udaje. Wołaj do Boga, by dał Ci siły. Wytrwanie w dobrym, to też łaska, którą - wierzę - Bóg pragnie Ci ofiarować. Nie oceniałbym też zbyt łatwo braku współpracy z łaską spowiedzi. Może Pan Bóg chciałby dla Ciebie czegoś więcej niż tylko spowiedzi po grzechach, ale np. rekolekcji czy dni skupienia, dłuższej rozmowy z kimś zaufanym, może księdzem prowadzącym rekolekcje zamknięte w domu rekolekcyjnym... Pozdrawiam serdecznie. Norbert Frejek SJ

*    *    *

008. W dniu dzisiejszym wspominamy św. Augustyna - ojca Kościoła Zachodniego, filozofa, teologa, mistyka i poetę i jednocześnie człowieka, który po swoim nawróceniu nie przystępował do sakrametu pojednania. Moje pytanie dotyczy czasów nam współczesnych, gdy większość z nas przeciętnych wiernych poszukuje odpowiedzi na pytanie, czy takie a takie zachowanie, myślenie, słowa są grzechem czy nie, a jeżeli są czy są grzechem lekkim czy już ciężkim. Św. Augustyn był wolny od grzechu (jak rozumiem ciężkiego), a rozeznane w sumieniu lekkie przewinienia odpokutowywał poprzez post, modlitwę i jałmużnę, a przynajmniej - jeżeli sam takowych przewinień nie popełniał - to innych w swoich rozprawach do takeij pokuty zachęcał. Czy więc grzechy powszednie, z którymi się w miarę skutecznie walczy i pod wpływem wewnętrznego nakazu odpokutowywuje winny być wyznawane mimo to w ramach sakramentu pojednania, czy też należy raczej omawiać je w zwykłej rozmowie ze swoim spowiednikiem lub innym kapłanem poza spowiedzią w celu uzyskania odpowiednich wskazówek na przyszłość? Nie jestem pewna , ale często wydaje mi się że wiele tzw. grzechów powszednich, na które nie zwraca się samemu większej uwagi wyrasta z nieuświadomionych do końca grzechów "ciężkich". Szczęść Boże dla całego zespołu. Barbara Karpińska

Pokuta i nawracanie sie (zwracanie siebie ku Jezusowi) sa niezbywalnymi elementami chrzescijanskiego zycia. Chodzi o to, aby nie ograniczac ich do - niestety dosc czesto legalistycznie pojmowanej - spowiedzi sakramentalnej. Bywa niekiedy tak, ze czlowiek traktuje konfesjonal jak spluwaczke, a jednoczesnie nie wchodzi z Ewangelia w swoje konkretne zycie, zyje jakby poza wspolnota, nigdy nie rozmawia o sprawach Bozych, nie czyta duchowych lektur. Przechodzenie od zla ku dobru oraz od dobra ku wiekszemu dobru winno dziac sie na wielu plaszczyznach. Spowiedz sakramentalna wcale nie musi byc tutaj elementem centralnym. Wlasne slabosci mozna i nalezy werbalizowac i obiektywizowac w rozny sposob, nie tylko w konfesjonale. Zycie chrzescijanina nie polega na tym, ze jak sie jego duchowe brudy przelewaja, to idzie do konfesjonalu, wylewa je, i znowu jest czysty (czytaj: pusty) i moze napelniac sie brudami do nastepnej spowiedzi. O grzechach powszednich mozna mowic na spowiedzi (Kosciol do tego zacheca), ale nie nalezy uwazac, ze rozgrzeszenie wszystko automatycznie zalatwia. Niekiedy natomiast ma sie tego rodzaju zyciowe problemy, ze lepiej umowic sie - jesli ma sie takie mozliwosci - na rozmowe duchowa, niz biec od razu do spowiedzi sakramentalnej. Ma Pani racje, ze czasem grzeszna "powszedniosc" nabiera duzego ciezaru. Aby tak nie bylo trzeba dopuszczac do siebie leczace i przebaczajace Slowo Boze nie tylko podczas spowiedzi sakramentalnej. "Obietnica poprawy" nie oznacza przeciez, ze przyjdzie sie do kolejenej spowiedzi w jak najkrotszym czasie... Pozdrawiam. Dariusz Kowalczyk SI.

Efektem każdego grzechu jest osłabienie więzi z Bogiem. Wierzę, że to osłabienie a czasem zerwanie więzi nie jest Jego zamiarem. On na nas się nie obraża ale to nasz grzech - ciężki lub pozornie całkiem mało ważny - zamyka coś w nas. To my na skutek grzechu oddalamy się od Boga. On na nas zawsze czeka, tak jak ojciec na syna marnotrawnego. Nasze grzechy stają się naszym ciężarem, jak ciężki plecak, który utrudnia wędrówkę. Nasze grzechy są jak trucizna, która choć w małej dawce nie jest śmiertelna staje się taka, gdy jej stężnie w naszym sercu przekroczy pewien próg. Sakrament pojednania jest darem, który pozwala zrzucić z pleców nasz ciężar, który utrudniał powrót, jest jak odtrutka. Dlatego często po spowiedzi czuję się jak czuję się tak jakbym nagle stała się lżejsza, jakby świat nabrał innych barw. Myślę, że bywa tak jak Pani pisze, nasze drobne grzeszki, nieuporządkowanie wynikają z nieuświadomionego grzechu (chociaż według katechizmowej definicji grzech ciężki musi być świadomy) ale również bywa tak, że drobne grzechy kumulują się, stwarzając sprzyjającą sytuację do podejmowania fałszywych wyborów a w konsekwencji do prawdziwego ciężkiego grzechu. Pozdrawiam, Joanna

*    *    *

009. Witam! "...Kościół przynagla do spowiedzi... niech pani weźmie to do serca...".Proszę Księdza mi chyba serce pęknie z bólu! Gdybym nie brała sobie tego do serca nie byłoby tej rozmowy. Po co szukam innych dróg i możliwości, przecież nie dlatego, że jest mi to obojętne. Ja umieram z bólu! Moja dusza jest "jak na krzyżu rozpięta", dlaczego nikt mnie nie rozumie?! Proszę sobie wyobrazić jak cierpiałam gdy moja córka przystępowała do I Komunii św., a ja mogłam tylko stać z boku, bo nie udało się znowu. Wyobraża Ksiądz sobie święta bez radości Narodzenia i radości Zmartwychwstania w sercu? i co odpowiadać na pytania dziecka? A gdy czasem się uda to i tak mam wrażenie że to jest świętokradztwo, bo w głębi duszy wiem, że nie byłam do końca szczera! Dlaczego nie mogę zwyczajnie wierzyć w słowa " Bóg cię kocha takim jakim jesteś" i żyć najlepiej jak potrafię? Dlaczego ten warunek? Gdzie wobec tego jest miejsce dla mnie? Po co te słowa:"...widząc szaleństwo Golgoty powinniśmy żywić nadzieję, że Bóg w swojej miłosiernej wszechmocy zdoła doprowadzić wszystkich do siebie..."?!Wszystkich, tylko nie mnie, bo ja nie spełniam warunku, bo nie mogę się spowiadać. Ja codziennie proszę o łaskę dobrej spowiedzi... Proszę nie mówić, że mam to sobie wziąć do serca, bo już bardziej nie można... To tak jak kaleka na wózku pod stromymi schodami. Pewnie nic bardziej nie leży mu na sercu jak chęć pokonania tych schodów, tylko co z tego? Kara śmierci - nie rozumiem celu tej dyskusji. Katechizm nie zabrania - ale jest przykazanie proszę Księdza. To tak jak ze spowiedzią. Sobór inaczej, Prawo inaczej, a Kościół przynagla... Pozdrawiam.B.

Pani Barbaro. Nabralem przekonania, ze potrzebuje Pani rozmow twarza w twarz, i ze internet jest calkowicie niewystarczajacym srodkiem, aby Pani sensownie pomoc. To forum ma swoje oczywiste ograniczenia i nie o wszystkim jest sens tutaj rozmawiac. Prosze wiec napisac, gdzie Pani mieszka. Moze uda mi sie zaproponowac jakis konkretny kontakt. Dariusz Kowalczyk SI.

*    *    *

010. To na pewno prawda, że spowiadać się NALEŻY z grzechów śmiertelnych, ale czy mamy dać sobie "wolne" od spowiedzi z grzechów lekkich? Prawdą jest też, że przynajmniej raz w roku, w czasie Wielkanocnym Komunię Świętą przyjmować należy, ale czy mamy stosować minimum? Przecież w sprawie życia fizycznego, to codziennie spożywamy posiłek (a jaką przy tym zwracamy uwagę, żeby był smaczny), a w sprawie życia duchowego to mamy "jeść" tylko tyle, żeby dusza nie "umarła"? Jeżeli kogoś kochamy (a chyba kochamy Jezusa Chrystusa), to staramy się być z kochaną osobą jak najczęściej i w jak najlepszych stosunkach... Spowiedź z grzechów lekkich daje nam taką szansę, że nie będziemy "zakurzać" łaski (wiem, że po grzechu lekkim nie tracimy łaski definitywnie, jak w przypadku g. śmiertelnego). Równie dobrze można powiedzieć "po co myć ręce przed każdym posiłkiem, skoro brudu nie widać?". Ksiądz sam wcześniej zauważył, że to puste miejsce w duszy po wyspowiadaniu się z grzechu śmiertelnego nie jest do zapełniania kolejnymi grzechami, ale do zapełniania cnotami... Taki stały kierownik duchowy może nam własnie pomóc we wzrastaniu w łasce... a poza tym - częsta spowiedź uwrażliwia nas na grzechy nawet lekkie, a w konsekwencji staramy się wówczas jeszcze lepiej naśladować Chrystusa. Wiem, że to ksiądz wie :-)))) ALe nam świeckim trzeba "kawę na ławę", bo gubimy się w niuansach teologii. Sama rownież wiem coś o tym... ;-)) Nie wiem tylko jak to jest BAĆ się spowiedzi.. (nawróciłam się dawno - 12 lat temu). Rozumiem, że można się wstydzić, ale bać -czy chodzi o to, że ksiądz może ewentualnie nakrzyczeć? WYdaje mi się, że w kwestii grzechów to ludzie już wymyśleć nic nowego nie mogą i każdy ksiądz zna arsenał ludzkich grzechów, że gdyby nie miłość do bliźniego, to raczej powinien ziewać w konfesjonale, niż słuchać z zaciekawieniem.. Poza tym usłyszałam kiedyś, że ksiądz po udzieleniu rozgrzeszenia, często stara się poprzez pokutę zadośćuczynić za grzechy grzeszników, których wyspowiadał.. Pozdrawiam, Alicja

Piszac o Augustynie, ktory nigdy sie nie spowiadal, chcialem zauwazyc, ze dawniej pojmowano spowiedz sakramentalna inaczej niz my dzisiaj. Kosciol zacheca do czestej spowiedzi (i dobrze!). Mam jednak niekiedy wrazenie, ze niektorym czesta spowiedz zupelnie spowszedniala i tylko wmawiaja sobie, ze dzieki niej sa blizej Jezusa. Moze nalezaloby - zamiast biec do spowiedzi - uswiadomic sobie, ze jest wiele innych srodkow, ktore pozwalaja nam "nie zakurzac" laski. Prosze mnie dobrze zrozumiec. Nie chce zniechecac do czestej spowiedzi. Poprzez pokazanie w mojej ksiazce, ze tacy wielcy swieci i teolodzy jak sw. Augustyn, inaczej rozumieli koniecznosc i pozytecznosc spowiedzi sakramentalnej, chcialem zapytac, czy aby nie zapomnielismy o wielu innych niz spowiedz z poboznosci formach pokuty, darowania grzechow i pracy nad soba. Z Pani listu ktos moglby wysnuc wniosek, ze istnieje jedynie alternatywa: czesta spowiedz z grzechow lekkich albo legalistyczne minimum w podchodzeniu do wlasnych grzechow i slabosci. Wydaje mi sie, ze tak nie jest. Czesta spowiedz moze byc czyms pozytecznym, ale moze tez zaslepiac (z doswiadczenia wiem, ze nie zawsze uwrazliwia). Z drugiej strony, brak czestej spowiedzi sakramentalnej z grzechow lekkich wcale nie musi oznaczac braku codziennego nawracania sie i codziennej, wielorakiej pokuty. Skoncze na tym, gdyz nie chce sie powtarzac i pisac tego, co juz wczesniej napisalem. Pozdrawiam. Dariusz Kowalczyk, jezuita.


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne