Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Formacja sumienia - cz. 5


041. Czasem mówi się o walce z pokusami. Zauważyłem jednak, że wówczas gdy przychodziła na mnie pokusa wzbudznia nienawiści, pokusa nieczytstości itd. jedyne co mi w tym momecie pomagało to wypowiedzenie słów ,,Boże pomóż mni" lub czegoś podobnego z całkowitym uzanniem swej słabości i uznanien tego że sam nic nie zrobię. Nie walczyłem więc ale raczej uznawałem swoją ogromną słabość i dzięki temu Bóg pomagał mi. Ale nie była to chyba walka.... Nie potrafię jakoś walczyć z pokusami ale tylko w ten sposób one jakby ode mnie odchodziły gdy prosze Boga o pomoc. Nie wiem czy jesteś niedojrzały, że boję się walczyć sam, czy też może pojęcie ,,walka" jest tu inaczej niż potocznie rozumiane?

Witaj! To jest właśnie walka - wszystko mogę w TYM który mnie umacnia (Flp 4, 13). Bóg przychodzi by nas umocnić, bez Niego skazani jesteśmy na przegraną. Brak walki to poprostu zgoda na to by pokusa nas ogarnęła, to poddanie się jej. Zaś walka to brak zgody i szukanie pomocy w Tym który nas umacnia. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

042. W ostatnich kilku miesiącach bardzo odszedłem od Boga, chyba z około 20 razy nie byłem na Mszy Świętej, szukałem rzekomych dowodów na nieistnienie Boga, zacząłem czytać o różnych sprawach: typu astrologia, reinkarnacja itd, nadmnieniam, ze ten okres niechodznia do Kościola zdarzył mi się po raz pierwszy w życiu. Zrobiłem to jednak świadomie w bardzo waznej sprawie, jest to więc grzech cieżki. Czy potrzebna jest spowiedź tzw. generalna czy wystarczy zwykła?

Oby ten okres buntu zaowocowal w Tobie poglebieniem wiary. Jesli chodzi o spowiedz, to wystarczy oczywiscie zwykla spowiedz. Ale byc moze spowiedz generalna w tym okresie zycia bylaby dla Ciebie czyms pozytecznym. Chodziloby o takie spojrzenie wstecz i swego rodzaju podsumowanie dotychczasowej drogi wiary. Z modlitwa. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

043. Czy można nie uzyskać rozgrzeszenia podczas spowiedzi z powodu popełnienia grzechu przeciwko Duchowi Świętemu? Czy raczej jest tak, że szczery żal za grzechy i spowiedź wykluczają "stan" grzechu przeciwko Duchowi Świętemu? Co jest w sytuacji takiej gdy ktoś zgrzeszy ciężko myśląc sobie, że przecież pójdzie do spowiedzi i Bóg mu wybaczy? Albo w takiej sytuacji, gdy ktoś pomyśli, że jak już raz popełnił jakiś grzech i musi się z niego spowiadać to może sobie zgrzeszyć jeszcze raz albo wiecej? Czy jeżeli uzna się swoją winę i zrozumie błąd to uzyska się rozgrzeszenie?

Witaj! tradycyjny katechizm katolicki wymienia sześć grzechów przeciw Duchowi Świętemu: 1.o łasce Bożej rozpaczać; 2.przeciwko miłosierdziu Bożemu grzeszyć zuchwałością; 3. uznanej prawdzie chrześcijańskiej sie sprzeciwiać; 4. bliźniemu łaski Bożej zazdrościc; 5.na zbawienne napomnienia być zarwardziałym; 6.rozmyślnie trwac w niepokucie. Biada człowiekowi, który naigrawa się z Bożego miłosierdzia i zapomina o tym, że zbawienie winniśmy sprawować z bojaźnią i drżeniem. Jeśli jednak grzech już mi sie zdarzył - choćby wielki i choćby nawet miał jakieś zewnętrzne znamiona grzechu przeciw Duchowi Świętemu - ale ja pragnę się z niego wyzwolić i tęsknię za pojednaniem z Bogiem, należy po prostu z Bogiem sie pojednać, odrzucić niepotrzebne niepokoje i cieszyć sie otrzymana od Boga radością. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

044. Zawsze przed spowiedzią zamiast wyciszenia i uspokojenia budzi się we mnie żal, wściekłość na los i depresja. Po spowiedzi jest to samo. Mam potwornie pokręcone życie. Nie są mi w stanie pomóc psychologowie i psychiatrzy, przynajmniej ci z którymi był dotąd mój kontakt. Mówią, że przyczyna problemów leży w zaburzonych relacjach w domu. Te jednak są nie do zmiany, bo osoby, od których wszystko zależy twierdzą, że zmyślam sobie problemy. O ich wizycie u psychologa czy psychiatry nie ma mowy. Bardzo chcę móc przystępować do Komunii św. Oczekuję przy spowiedzi jakiejś pomocy. Ale spowiedź przecież jest upokorzeniem się w sumieniu, biciem się w piersi za czyny - podobno grzechy, w których ja grzechu nie wiedzę i nie potrafię za nie żałować. Do spowiedzi przecież mam przystępować nie jako potrzebujący pomocy, a jako winowajca szukający w sobie (a nie w innych) win, nawet tam gdzie sam ich nie widzę. Do upokorzenia mnie przez los i najbliższych muszę jeszcze dodać upokorzenie siebie i uznanie win, których ja nie widzę. Bez tego spowiedź jest nieważna. Za szczerość grozi brak rozgrzeszenia (bo brak żalu). Ale jak nie być szczerym wobec Boga, na którego pomoc liczę? Jeśli się do tego żalu zmuszam, rodzi się bunt, kompletny depresyjny dołek i uczucie jeszcze większego pokrzywdzenia przez ludzi i Kościół (Boga?). W takim stanie przystępuję do Komunii. A potem góra tydzień i znowu nie wolno przystępować do stołu Pańskiego, bo podobno ciężki grzech. I znowu konieczna spowiedź. W domu bez zmian, jeszcze czasem pretensje dlaczego tak rzadko przystępuję do Komunii i aluzje, żeby być bliżej Boga zamiast tworzyć własne chore teorie (chodzi o te prośby o wizytę rodziców u psychologa), wtedy problemy się skończą. Oni nic nie rozumieją albo nie chcą rozumieć. Do tego jeszcze kłopoty ze zdrowiem, którym się nie daję i staram żyć normalnie, więc w domu je mają za nic. To naprawdę jest ciężkie do zniesienia. Poradźcie proszę co mam zrobić żeby to przerwać. Chcę być przynajmniej blisko Boga, ale szansa na to też mi jest odbierana, bo bardzo chcę przystępować do KŚ, a nie wolno mi bez każdorazowej spowiedzi. Czy wyoborażacie sobie spowiedź 2 x w tygodniu? Jak to będzie wyglądać? Bardzo też chcę przystąpić do Komunii św. w czasie świąt, ale boję się, że nie wytrzymam do świąt i znów rozładuję (?) te wszystkie frustracje (chodzi o mastubację) przed Bożym Narodzeniem. Jest mi ciężko, bo to jest u mnie ogromna siła, łacznie z dreszczami, dotkliwym bólem narządów pł. i niemożnością zaśnięcia a czasem i lekką temperaturą. Więc nie mam sił i poddaję się. I znów szlaban. Co mam robić - czy może iść do spowiedzi przed samymi świętami? Tylko wtedy już mało który ksiądz spowiada. Wcześniej były dobre zamiary pójścia wcześniej, ale każde popołudnie mam zajmowane przez jakieś obowiązki bo podobno "to nie po bożemu nie pomóc" (reakcją na odmowę jest poniżajaca awantura), więc choć chciałem być do spowiedzi wcześniej, nie wyszło. Nie chcę też wymuszać na spowiedniku zgody na KOminię pomimo upadków (podobno?). Co mam robić? Przepraszam za chaos, ale muszę się tym z kimś podzielić. pozdrawiam.

Witaj. Na podstawie tego co piszesz trudno konkretnie udzielic porady jak recepty. Mysle jednak, ze warto znalezc odpowiedz na nastepujace pytania. Czy faktycznie nie ma mozliwosci zmiany relacji z rodzicami? Nie piszesz ile masz lat, czy pracujesz czy jestes na calkowitym utrzymaniu rodzicow, czy rozwazasz mozliwosc przeniesienia sie do innego miasta - szkoly z internatem, zmiany pracy itd. itp. Jezeli nie mozna miec wplywu na osoby, czasami konieczna jest zmiana miejsca - otoczenia w jakim zyjesz. Decyzje o ewentualnej zmianie musisz jednak podjac sam, nikt za Ciebie jej nie podejmie. Kolejna sprawa to pomoc psychologa, psychiatry - moze potrzeba szukac kontaktu z psychoterapeuta - troche inna specjalizacja w ramach psychologii. Zycie sakramentalne - mysle, ze w Twoim przypadku bardziej owocne byloby korzystanie z poslugi pojednania u tego samego kaplana z mozliwoscia wczesniejszego umowienia sie na rozmowe i spowiedz. W Twoim przypadku potrzebne jest z jednej strony zrozumienie tego konkretnego grzechu jako takiego i jego wplywu na Twoje zycie jak i spokojne rozeznanie winy. Tego wszystkiego w pospiesznej spowiedzi (z racji stojacej za plecami kolejki innych penitentow, przemeczenia przypadkowego kaplana itp) ciezko dokonac. W pewnych sytuacjach i przez jakis czas do sakramentu spowiedzi mozna przystepowac tak czesto jak piszesz - o tym jednak niech zadecyduje prowadzacy Ciebie kaplan, ktory bedzie mogl w miare obiektywnie ocenic na ile jest to potrzebne - tak aby nie traktowac sakramentu w sposob rutynowy. Poniewaz obawiasz sie zdziwienia innych osob, tym bardziej zachecam do poszukania stalego spowiednika i spowiedzi poza konfesjonalem. Wychodzenie z grzechow nalogowych, ktore najczesciej sa wynikiem "nagradzania" samego siebie (skoro inni, w tym najblizsi, nas nie doceniaja) jest procesem dosc dlugim i wymaga przyjecia postawy szczerosci przed samym soba, kaplanem oraz psychoterapeuta, a takze woli przelamania "zamknietego" kola. W sytuacjach stresowych proponuje Tobie m.in. myslna modlitwe do sw. Michala Archaniola, nawet w formie wielokrotnego powtorzenia krotkiego aktu strzelistego. Twoja sprawe polecam w swoich modlitwach. Barbara Karpińska

* * *

045. Czy kłamstwo, które nikomu nie szkodzi, nie jest poważne a jedynie sprawia komuś radość jest grzechem? Bo kłamstwo, to kłamstwo. Ale czy nie liczy się tutaj intencja?

Witaj! Ja myślę,że nie warto kłamać w żadnej sytuacji. Jest to niebezpieczne dla kłamiącego również. Stwarza się świat wirtualny, który tak naprawdę nie istnieje, potem przyzwyczajamy się do takich "przyjemności" i już po nas. Dużo by na ten temat pisać, ale chyba rozumiesz co chcę powiedzieć. Człowiekowi który bawi się kłamstwem trudno jest zufać, bo trudno oddzielić kłamstwo od prawdy, czasem sam kłamiący ma z tym trudności. Pozdrawiam Adam Pietrzak PS. Kłamstwo jest jedna z podstawowych przyczyn rozpadu rodzin, a zawsze zaczyna się od niewinnego "nie mówienia prawdy".

* * *

046. Moja corka przystąpiła do I komunii sw w maju no i teraz mamy problem z tą spowiedzia. Najpierw w zarysie powiem ze jest to dziewczę ulożone, grzeczne, nikomu nie załazi za skórę, wielokrotnie stawało w obronie słabszych, nie kłamie, nie kradnie, tego jestem na 100% pewna, nieczystoscia tez nie grzeszy poki co. Rachunek sumienia, który robi (czasem przy mojej pomocy) daje efekt w postaci paru zaniedbań, ktore wszystkie moznaby okreslic mianem lenistwa. W tej sytuacji moje dziecko wybierajac sie do spowiedzi mowi mi "Mamo, ale z czego ja mam sie temu ksiedzu spowiadac - z dwóch grzechów?" Sama mowie jej, ze jesli ma tylko lekkie grzechy to moze isc do komunii swietej. W ten sposob dochodzi do absurdalnych sytuacji, ze dziecko wstydzi sie isc do spowiedzi, bo nie ma za bardzo co powiedziec. Nie wiem za bardzo jak z tego wybrnąc, bo z jednej strony nie chcialabym, zeby jakos stępić wrazliwość jej sumienie i poblazac wszystkiemu, ale z drugiej strony nie chce tez stawiac jej pod sciana zmuszajac do wyszuiwania na sile grzechow i przerysowując w jej oczach ich wage. Nie znalazlam tez zadnego sensownego rachunku sumienia dla dzieci, ten, ktory jest w ksiazeczce do nabożeństwa,ktorą dzieci otrzymały na I komunie jest raczej dla doroslych (cala ksiazeczka jest w ogole z jakiejs innej epoki i nie nadaje sie do czytania dla dziecka). Bede wdzieczna za jakies sugestie jak pomoc dziecku zdrowo rozwijac sumienie, bez przeginania w zadna strone.

Moze jakas inna mloda mama podzieli sie z Pania swoim doswiadczeniem w tej sprawie. Mnie dwie sprawy wydaja sie wazne. Ze swej strony powiem tyle. Po pierwsze, trzeba dziecku powiedziec, ze to bardzo dobrze, iz ma malo grzechow. Oby zawsze tak bylo. Rachunek sumienie i spowiedz ma m.in. wlasnie temu sluzyc. Chodzi o wyrobienie wrazliwosci (nie skrupulow), ktora pozwala nie grzeszyc. Jako spowiednik bardzo sie ciesze jak ktos ma malo grzechow. Inna sprawa to ta, jak czesto warto spowiadac sie majac kilka lekkich grzechow. Moim zdaniem nie za czesto. Miesiac to juz jest bardzo czesto. Po drugie, rachunek sumienia nie polega na nerwowym wyszukiwaniu grzechow, ale na spojrzeniu na swoja milosc (ponoc z niej bedziemy sadzeni). Mysle, ze mala dziewczynka doskonale to zrozumie: jak kocha tate, rodzenstwo, kolegow i kolezanki, nauczycieli itd. Do milosci zawsze nie dorastamy (patrz: Hymn o milosci sw. Pawla). Pozdrawiam. Dariusz Kowalczyk SI.

Ojcze Dariuszu, a dlaczegoż to tylko "jakaś inna młoda mama" może się podzielić swoim doświadczeniem w tej sprawie? Czyżby Ojciec - choć tego nie mówi - uważał, że ojcowie powinni być wyłączeni z procesu wychowawczego własnych dzieci? Ale do rzeczy. Szanowna Pani. Nie jestem ani matką (choć moim synom ich śp. Matkę już od kilkunastu lat muszę zastępować) ani tym bardziej "młodą matką", bo jestem coraz młodszy; do setki już nie za dużo lat zostało. Niech pani córkę uspokoi. Ja także często zadaję sobie to pytanie. Próbuję sobie odpowiedzieć tak: Przecież konfesjonał jest nie tylko po to, aby uwalniać się od jarzma grzechu, ale także po to, aby uzyskać wskazówki co do doskonalenia się w dobrym, bo przecież do doskonałości przynajmniej mnie bardzo daleko. Trudnością na ogół bywa to, że grzechów nie potrafimy nazwać, choć wiemy, że na pewno w czymś zgrzeszyliśmy, np. nachalnym miłosierdziem [6,2-4]. A jak to było ze spowiedzią moich synów (obydwaj po "Wczesnej Komunii Świętej - w wieku lat 5)? Uczęszczałem z nimi na naukę religii dla dzieci przygotowujących się do Wczesnej Komunii Świętej i w formie bardzo luźnej rozmawiałem o usłyszanych sprawach z momi chłopakami. W czasie Mszy św. nie pozwalałem im biegać po kościele, ale siadałem sobie w miejscu kościoła, gdzie prawie nikt nie przychodził i objaśniałem im wszystko, co działo się przy ołtarzu. Efekt był niesamowity; moi chłopcy w wieku 3 lat, sami z siebie nauczyli się recytować (a i śpiewać) wszystkie modlitwy mszalne przeznaczone do odmawiania przez wiernch w Kościele, a już komicznie wypadło, kiedy odśpiewali razem z celebransem całą prefację, za ten im na koniec Mszy podziękował. Zamiast bajek na dobranoc, opowiadałem im dzieje Pana Jezusa zaczerpnięte z Ewangelii lub Starego Testamentu (np. dzieje Jakuba i jego synów). Moja śp. Małżonka była bieglejsza w baśniach. Ale o dziwo, oni woleli bardziej słuchać historii biblijnych, chociażby dlatego, że z czystym sumieniem mogłem im powiedzieć, że jest to prawda. Ja w to naprawdę wierzę. Można by tak całą powieść napisać. Dodam jeszcze tylko jedno, ani moja śp. Malżonka, ani ja nie uznawaliśmy zasady: "Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie". Jeżeli np. uznawaliśmy, że jakaś audycja telewizyjna jest demoralizująca, nie zabranialiśmy synom jej oglądać. My jej nie oglądaliśmy i telewizor sobie odpoczywał wygaszony. Szczęść Boże! Jeremiasz.

* * *

047. Czy grzechy poczynione przeciwko Duchowi Świętemu eliminują człowieka od zbawienia. Czy już nic w tym wypadku nie da się zrobić? Jak najlepiej przystąpić i gdzie do spowiedzi z całego życia, która niestety musiałaby potrwać dość długo i być przeplatana rozmową ze spowiednikiem? Czy odkładanie takiej spowiedzi, ze względu na skomplikowane warunki (znajdowanie się między młotem a kowadłem)jest bardzo poważnym grzechem? Kwestia jest taka, że nawet po wyspowiadaniu się ze względu na swoją sytuację, cokolweik bym nie zrobił - grzeszybym nadal.

Poki zyjemy, zawsze da sie cos zrobic. Grzech przeciwko Duchowi polega m.in. na tym, ze czlowiek tkwi w grzechu, wie, ze tkwi w grzechu i swiadomie odrzuca Boze milosierdzie. Spowiedz z calego zycia nie jest zadnym obowiazkiem. Mamy obowiazek spowiadania z tych grzechow ciezkich, ktorych nie wyznawlismy dotad na spowiedzi. Spowiedz generalna bywa jednak czyms dobrym dla ludzi, ktorzy chca ocenic i zamknac jakis etap zycia, albo wtedy, kiedy odbyli w swoim zyciu wiele zlych, kretackich spowiedzi. Jest oczywiste, ze taka spowiedz wymaga wczesniejeszego umowienia sie z kaplanem, ktory zarezerwowalby sobie odpowiednia ilosc czasu. Co do ostatniego Panskiego zdania, to brzmi ono bardzo dramatycznie, ale nie wiem, o co chodzi. W kazdym razie wyglada na to, ze bardzo potrzebna jest Panu dluga rozmowa z kims zaufanym. Gdyby Pan podal swoje dane, to moglbym ewentualnie kogos konkretnego zaproponowac. Z modlitwa. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

048. Mam 22 lata. Przez jakis czas moje zycie religijne bylo bardzo ubogie, chodzilem do Kosciola, ale nie bylem u spowiedzi nawet przez caly rok, popelnialem dosc duzo grzechow i to ciezkich, np. nieczystosci czy raz przystapienia do Komunii swietokradzkiej, w tym czasie wiec tez nie przystepowalem do sakramentu Komunii. Pozniej poszedlem do spowiedzi przed swietami Bozego Narodzenia, ale boje sie, ze moglem zapomniec jakiegos np. grzechu ciezkiego, bo tych grzechow przez ten caly czas bez Spowiedzi sie duzo nagromadzilo. Pozniej jednak znowu nie bylem u Spowiedzi ani Komunii Wielkanocnej, dopiero potem zaczalem chodzic dosc czesto do Spowiedzi, popelniac mniej grzechow i chodzic do Komunii. Teraz jest okres znacznej poprawy, chodze do spowiedzi i staram sie czesto do Komunii, staram sie popelniac jak najmniej grzechow, szczegolnie ciezkich. Mam pytanie, czy jezeli poszedlem do spowiedzi po tym dlugim czasie bez sakramentu Spowiedzi i pomimo, ze staralem sie wyznac jakies grzechy to jakiegos zapomnialem albo nie powiedzialem np. dokladnej ilosci jaka ich popelnilem (odnosnie ciezkich grzechow) to czy taka Spowiedz umozliwia przystapienie do Komunii Swietej, i np. jezeli przypomnialem sobie, ze zapomnialem wyznac grzechu ciezkiego i obiecalem sobie wyznac te zapomniane grzechy ciezkie na nastepnej spowiedzi, ale na niej rowniez zapomnialem wyznac, to czy po tej drugiej Spowiedzi tez mozna przystapic do Komunii Sw., a czy jezeli w ogole nie wyzna sie jakiegos grzechu ciezkiego i w ogole zapomni sie, ze sie ten grzech popelnilo i sie nigdy go nie wyzna na Spowiedzi to czy mozna pozniej w zyciu przystepowac do Komunii Sw pomimo nigdy niewyznanego tego grzechu ciezkiego ? Czy Spowiedz anuluje wszystkie popelnione wczesniej grzechy, nawet jezeli sa to grzechy ciezkie i sie ich nie wyznalo przez zapomnienie i sa one w wiekszej ilosci ? I jeszcze jedno : jesli sie wyzna na Spowiedzi, ze sie wypelnilo poprzednio nalozona pokute przez kaplana a w rzeczywistosci sie jej nie wypelnilo przez odkladanie tego wypelnienia na pozniej a pozniej zapomnienie, to czy to tez jest grzech i czy ciezki ? Bog zaplac za odpowiedzi Piotr


Przyznam, ze trudno mi sobie wyobrazic sytuacje, iz popelnia sie grzech ciezki, czyli swiadomie i dobrowolnie mowi sie Bogu "nie" w waznej sprawie, a potem sie o tym zapomina. Cos mi tu nie gra. Poza tym zachecam do wiekszej prostoty i kierowania sie normalnym, zdrowym rozsadkiem. Bycie w Kosciele naprawde nie musi byc az tak bardzo skomplikowane. Warunki spowiedzi sa dosc jasno sformulowane w kazdym katechizmie. Oczywiste jest tez, ze jesli czegos nie pamietamy, to o tym nie mowimy. A jak pamietamy o grzechu ciezkim (bo jak tu nie pamietac), to powinnismy go wyznac. Spowiedz jest niewazna, jesli swiadomie zatajamy grzech ciezki. Sytuacja, ze przypominam sobie grzech ciezki i mam zamiar go wyznac, ale potem zapominam, i tak w kolko, jest dosc dziwna (poza przypadkiem sklerozy). W kazdym razie moze warto jakims szyfrem pisac sobie na karteczce owe grzechy ciezkie, aby podczas spowiedzi pamiec nie zawodzila. Co do pokuty, to trzeba ja wypelnic. A jesli sie nie wypelnilo, to trzeba na spowiedzi powiedziec, ze sie nie wypelnilo i dlaczego. Zachecam do dobrego przygotowania do spowiedzi (z olowkiem w reku). Przypomnij sobie wszystkie swoje niewyznane matactwa i wyspowiadaj sie. Moze warto pomyslec o spowiedzi generalnej, czyli z calego zycia. Do takiej spowiedzi trzeba sie jednak wczesniej indywidualnie umowic z ksiedzem. Z modlitwa. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

049. Jak to jest z zadośćuczynieniem bliźniemu? Przepraszam Rodziców za to, że byłam czasem niemiła, przepraszam brata, koleżanki... A czy jeśli jakieś pół roku temu obiecałam koleżance, z którą już od tego pół roku się nie kontaktuję, że wyślę jej pocztówkę, z miejsca, w którym byłam w wakacje i w końcu jej nie wysłałam, to czy z tego powodu powinnam szukać z nią kontaktu, przypomnieć jej o tym i przeprosić? Czy mogę raczej sama o tej błahej sprawie zapomnieć i przejść nad tym dalej do porządku dziennego? Czy trzeba przypominać dobrym koleżankom o tym, że jakieś 2 lata temu się je okłamało (np. że ona o cos zapytała, a ja skłamałam, bo nie chciałam żeby o tym wiedziała, albo skłamałam, żeby zrobić dobre wrażenie), to trzeba przypomnieć im o tym i przeprosić, czy nie ?rozdrapywać ran? i po prostu starać się już nigdy nie kłamać? A czy jak zmieniło się swoje poglądy na dany temat, to trzeba o tym informować od razu całe otoczenie? Niedawno byłam u Spowiedzi. Potem wszystkich przeprosiłam, ale... przypomniały mi się jakieś drobne kłamstwa sprzed lat i nie wiedziałam: przypomnieć je koleżankom czy nie? Przez około jakieś 2 tygodnie nic nie mówiłam, bo uznałam, że to zbyteczne. Dręczyło mnie jednak nieco sumienie ( w moim przypadku, niestety, zbyt skrupulatne sumienie) i przypomniałam i odwołałam kłamstwa. Nie wiem już czy było to konieczne, czy nie, ale jeśli nawet tak, to to, że tak długo zwlekałam i się wahałam mogło uczynić moją Spowiedź nieważną?! J.

Witaj. Zadośćuczynienie - myślę, że masz w domu Pismo Święte - jest tam opisana historia Zacheusza (Łk 19, 1-9). Niezależnie od słów przeprosin czasem warto przekroczyć siebie i na przykład wysłać koleżance kilka sympatycznych pocztówek (nawet e-kartek) bez specjalnych okazji, a tylko jako wyraz pamięci. Dobrze jest pamiętać o znajomych i przyjaciołach, bez oczekiwania jakichś specjalnych podziekowań czy pochwał. O zmianie poglądów, otoczenie dowie się prędzej czy póżniej - o ile przekładasz poglądy na codzienne działanie. Jeśli Twoje kłamstwo sprzed lat, żyje nadal swoim życiem i wydaje owoce to należy to wyjaśnić. Jeśli nie, to postaraj się na przyszlość nie kłamać. I jeszcze jedna uwaga - nie wszyscy muszą o wszystkim wiedzieć - zamiast uciekać się do kłamstwa - łatwiej przypomnieć zasadę, że nie o wszystkim każdemu, kto tylko jest ciekawy czy chętnie słucha, opowiada się o sobie lub innych. Nie podejmuję się oceny, czy Twoja spowiedź była ważna czy nie, opowiedz temu samemu księdzu u którego się spowiadałaś o swoich wątpliwościach i proszę spróbuj zastosować się do rad jakie otrzymasz. Z modlitwą. Barbara Karpińska.

* * *

050. Mam takie trochę trudne pytanie. Czy spowiedź koniecznie musi być "odklepaniem" kolejnych formułek, czy nie może być rozmową, w której człowiek prosi o wyjasnienie nurtujących go problemów, o pociechę czy życzliwe wskazówki na przyszłość? Spotykam się z czymś takim przy każdej spowiedzi i muszę przyznać że taka "odklepana" forma daje mi mniej radości i korzyści niż prowadzona w formie rozmowy o tym, co boli i co jest trudne. Niecały rok temu rozstałam się z człowiekiem, z którym byłam przez rok i myślałam, że będziemy już na zawsze. Bardzo bolesnie to przeżyłam i dość dużo czasu zajęło mi "pozbieranie" się. Kiedy już udało mi się jako - tako złapać odrobinę równowagi wewnętrznej poszłam do spowiedzi mając nadzieję, że ksiądz w konfesjonale pomoże mi ułożyć sobie pewne sprawy i dzięki temu łatwiej będzie mi patrzeć w przyszłość. Miałam nadzieję że usłyszę coś w rodzaju "dziewczyno, nie przejmuj się, lepiej że się to stało teraz niż po ślubie. Pamiętaj, Bóg Cię kocha więc ufaj mu i patrz w przyszłość. Jesteś dzieckiem bożym i nie jesteś złym człowiekiem" czy jakieś inne słowa budzące nadzieję i niosące pociechę. Niestety skończyło się na tym, przykro mi to stwierdzić, że ksiądz potraktował mnie "z góry" że to z pewnością moja wina że mając 28 lat jestem jeszcze panną a na moje wątpliwości udzielił mi takiej rady - chodź co niedziela do kościoła to spotkasz tam mężczyznę który mimo Twojego wieku się z Tobą ożeni i będziesz miała okazję zostać dobrą żoną i matką. Nie winię nikogo, co najwyżej siebie w tej sytuacji, ale czy naprawdę spowiedź musi się odbywać w tak przykry sposób? Pozdrawiam serdecznie

Twoje pytanie jest zasadne i jak najbardziej na miejscu - tylko to nie nas pytaj czy Twoja spowiedź musi być "odklepaniem formułek", bo to zależy tylko od Ciebie. Szczera rozmowa ze spowiednikiem jest najlepszym środkiem nie tylko do otwarcia swojego wnętrza na sakrament ale i ze względów ludzkich, przynosi ukojenie. Współczuję Ci w tej przykrej sytuacji, w której chciałaś podzielić się swoim bólem ze spowiednikiem a on potraktował Cię, jak powiedziałaś, "z góry". Różni ludzie, również księża mają odmienne wrażliwości i nieraz trudno jest, tak z biegu, wstrzelić się w czyjeś uczucie. Ale nie zrażaj się jednym niepowodzeniem. O pewnych życiowych sprawach nie ma potrzeby rozmawiania w konfesjonale, może lepiej jest czasem poprosić jakiegoś kapłana o rozmowę, wtedy jest więcej czasu i podejście inne. Życzę Ci ukojenia i nadziei, jaką przynosi Jezus Zmartwychwstały. Jacek Wróbel, jezuita


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne