Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Formacja sumienia - cz. 12


111. Nie potrafie sobie poradzic ze swoim lenistwem. Co mam robic,jak ten grzech pokonac? Wiekszosc grzechow ma jakas forme-pijanstwo-butelke, ktora mozna odrzucic, pornografia-film ktorego nie wlaczam itd. Natomiast lenistwo jest dla mnie niewidzialnym wrogiem, z ktorym nie wiem jak walczyc. Zalezy mi na odpowiedzi, bo moje lenistwo doprowadzilo do tego, ze moja sytuacja na studiach jest dosc krucha.Przestalem wierzyc w to, ze moge sobie ze studiami poradzic. Poza tym bardzo prosze o modlitwe za mnie w tej intencji oraz o sile w walce z pozostalymi moimi slabosciami. Niedawno zaczalem wracac do Boga po tym, jak bardzo sie od Niego oddalilem po przeczytaniu pewnej ksiazki autorstwa Danikena i pragne tu podziekowac za udzielone mi przez panstwa rady. Jednak wciaz jestem slaby-prosze o modlitwe.

Skoro zależy Panu na studiach, to nie myślę, żeby o lenistwo mogło chodzić. Może należałoby się zastanowić dlaczego to studiowanie idzie tak opornie? Może nie ten kierunek? A może nie ta dziedzina? A może to tylko chwilowe osłabnięcie? Pozostałymi słabościami też bym się znowu nadmiernie nie zamartwiał, ciekawsze jest to co piękne, dobre, bo dzięki staraniu się o to łatwiej również nasze słabości jakoś złagodzić. A co do modlitwy, to ma Pan teraz doskonała okazję, by się prawdziwie modlić, czyli czytać Biblię, przypatrywać się jak działa, co myśli Bóg i potem samemu tak myśleć i postępować. Powodzenia. Wacław Oszajca SJ

* * *

112. Byłem u jednego księdza z zapytaniem odnosnie spowiedzi i między innymi podałem mu taki hipotetyczny przypadek, że jesli jest jakas osoba, która jednak w głębi duszy uważa, że Bóg jest zły, bo stwarza kogos majac doskonała swiadomosc, że się ten ktos potepi, to czy może z takim nastawieniem się jednak spowiadać (np.jest żal niedoskonały) i powiedział mi, że nie, nie ma sensu, że "taki ktos może np. za 10 lat tak dostanie bacikiem od Pana Boga, że myslenie mu się zmieni i się nawróci". 
Nim nigdy więcej nie przystapię do spowiedzi, chciałbym to dać na forum. Ja mogę żyć, starać się, chodzić co niedziele do koscioła, starać się żyć z innymi w zgodzie, żyć jakims swoim poczuciem miłosci ,mogę starać się żyć w strachu/bojazni/trwodze przed Bogiem, ale swojego wewnętrznego przekonania nie zmienie i tłumaczenia, że Bóg wie że się ktos potępi i tego nie chcę, a jednak do tego doprowadza sa dla mnie poprostu sprzeczne. A bez spowiedzi chyba nie ma życia w Kosciele. 

Bóg doprowadza do potępienia człowieka? Jakieś nieporozumienie! Radę poświęcić trochę czasu by poczytać trochę i dowiedzieć się Kim jest Bóg. Radzę zacząć o Psalmów. Również na tym forum wielokrotnie wyjaśnialiśmy różnicę między wszechwiedzą Boga, a wolną wolą człowieka. Proszę poczytać- warto! Dlaczego, żyć w takim wielkim błędzie! Pisze Pan również, że o życiu w strachu przed Bogiem, otóż warto i to nieporozumienie wyprostować, bojaźń Boża to proszę Pana nie jest strach przed Bogiem. Teraz czas wakacji i urlopów, czasu wolnego więcej, więc może warto przeznaczyć część tego wolnego czasu na poznanie Boga. Poznanie przez modlitwę, ale również przez lektury i przez rozmowy, zachęcam, nie warto nosić w sobie karykaturę Boga. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

113. Długo wahalam sie czy przystapic do spowiedzi sw., balam sie i nie wiedzialam jak mam sie do niej zabrac. W koncu przelamalam sie (raczej z koniecznosci) oraz wyznalam grzech ktorego sie wstydzilam. Bylam strasznie zdenerwowana, nie moglam pozbierac mysli, brakowalo slow. Po odejsciu od konfesjonalu czulam dziwny niedosyt. Pomimo, ze sie przelamalam, pokonalam niesmialosc czulam, ze ta spowiedz nie byla taka, jaka powinna byc, ze byla "glupia", nie dala mi radosci z tego ze Pan mi przebaczyl. wrecz przeciwnie. Czulam przygnebienie i smutek w sercu. Tak jest do dzisiaj. Dalej nie umiem sie spowiadac, dalej boje sie nastepnej. Ciagle cos mi mowi "NIE UMIEM SIE SPOWIADAC, JEST ZLE". Dreczy mnie pytanie: jak mam sie tego nauczyc abym osiagnela pelna satysfakcje, radosc z przystapienia do sakramentu pokuty? Jezeli ktos moglby mi pomoc, prosze o rade, modlitwe. Z gory dziekuje. Pozdrawiam. 

Moze warto poszukac ksiedza, z ktorym mozna by sie bylo umowic na dluzsza rozmowe-spowiedz i to nie przy kratkach konfesjonalu, ale po prostu twarza w twarz w jakiejs tzw. rozmownicy. Bywa bowiem tak, ze samo "neurotyczne" wyrzucanie z siebie grzechow nie wystarcza. Potrzebna jest dluzsza rozmowa w sakramentalnej atmosferze modlitwy i Slowa Bozego o milosierdziu. 
Pozdrawiam, Dariusz Kowalczyk SI

* * *

114. Chodzi mi o materię grzechu. Kto jest szczęśliwy? Szczęśliwi są Ci, którzy na kłamstwo mówią kłamstwo, na zło mówią, że to jest zło. Nazywaja rzeczy po imieniu i nie są dyplomatami. Którzy są pełni miłosierdzia dla cierpiących, ale niemiłosierni dla zakłamanych i obłudników dla oszustów, hochsztaplerów, chciwców ale głodni sprawiedliwości. A jak ocenić małżonka głodnego seksu, który ma być wyrazem miłości, a nie jest. Jest wręcz zdzierstwem, chciwością i traktowaniem drugiego jak pigułkę, mówi "bo ja się po tym czuję lepiej". I jak się to ma do wartości cierpienia i uchylenia zasady: daję, aby nie otrzymać, bo przy takiej postawie zdzierstwa to się raczej nie otrzyma, lecz wyrwie.
Czyli wychodzi na to, że można w tym wypadku przyzwolić na zdzierstwo, obłudę, chciwość. A nie oczekiwać prawdziwej miłości. I czy można to przyrównać do słów "bierzcie i pijcie z tego..." i nie rozumcie? Tzn. wyłączyć swój rozum i nie rozumieć, dać się dręczyć, dawać się ranić, tzn. tracić życie. Czy dobrze rozumiem zasadę, błogosławieni, którzy cierpią na brak szacunku i są poniżani. Mają być szczęśliwi?

Droga Pani, chrześcijaństwo nie jest religią nieudaczników. Jezus nie nawoływał do bycia biernym kiedy nas 'biją'. Sam w Ogrojcu, kiedy został uderzony, zapytał: dlaczego mnie bijesz? Mamy walczyć o siebie i swoją godność, ale w pokorze. Pozdrawiam - Grzegorz Kramer SJ

* * *

115. Dekalog i przykazania. I jeszcze sumienie. to ono podpowiada mi od dłuższego czasu, ze największym moim występkiem przeciwko Bogu jest trwonienie czasu. Mnóstwo czasu, który zostaje mi dany przez Boga, każdego dnia marnuje. lenistwo, niewiara, rezygnacja, brak ambicji. ale pozostaje jeszcze poczucie winy, ze to nie jest w porządku. Nie jest? Tomasz

No to weź się Pan do roboty i już. Sprawdziłem tę metodę, skuteczna. Szkoda czasu na żale. Powodzenia. Wacław Oszajca SJ 

* * *

116. Chciałabym zapytać o sens czy wartość spowiedzi (w sytuacji braku grzechu ciężkiego, tzw. spowiedzi z pobożności) jako formy bezpośredniego przygotowania duchowego do przeżycia Świąt. (Taka wątpliwość nachodzi mnie co roku w Adwencie i pod koniec Wielkiego Postu.) Kaznodzieje do spowiedzi zachęcają, konfesjonały stoją otwarte od rana do nocy, słowem: aż głupio powiedzieć "nie, ja do spowiedzi nie idę". Z drugiej strony, skoro iść w zasadzie nie muszę, to w imię czego mam wydłużać już i tak długie kolejki skruszonych penitentów; zajmować miejsce tym, którzy bardziej potrzebują pojednania; obciążać dodatkowo przemęczonych spowiedników? Od lekkich grzechów uwolni mnie choćby Eucharystia; na pouczenie i tak w przedświątecznym młynie niespecjalnie liczę; więc po co? Może lepiej po Świętach?
(Swoją drogą, czy to jest w ogóle godziwa postawa, żeby podchodzić do spowiedzi z tak sprecyzowanymi oczekiwaniami: nauki nie potrzebuję, wypłakiwać grzechów nie mam ochoty, tęsknię za sakramentalną łaską a nie za emocjonalnym katharsis? Czy nie powinnam być otwarta na cokolwiek Pan przygotował? I jak wobec tego praktycznie zachować się w konfesjonale? Czy można bądź należy wprost powiedzieć o tych oczekiwaniach spowiednikowi? Czy może wystarczy unikać dawania do zrozumienia czegoś przeciwnego: nie stawiać pytań, nie prosić o naukę?)
Z troszkę innej strony: słyszy się zalecenia, żeby nie odkładać spowiedzi na ostatnie dni przed Świętami; często właśnie z uzasadnieniem, że sakrament ma być przyjęty godnie, bez pośpiechu. Ale kiedy właściwie zaczynają się "ostatnie dni"? Widzę, jak kolejki przed konfesjonałami rosną już od początku Adwentu. Gdybym chciała pójść do spowiedzi zanim w ogóle zacznie się przedświąteczny szczyt, to musiałabym chyba zrobić to w listopadzie - tylko że wtedy gubi mi się kompletnie związek między tą spowiedzią a Bożym Narodzeniem. (Zresztą, ktoś kto spowiada się regularnie co miesiąc lub częściej mógłby tu odpowiedzieć "no tak, byłem w listopadzie, ale to był poprzedni raz". Chyba Adwent nie jest dobrym czasem na to, aby zmniejszać częstotliwość spowiedzi?)
I jeszcze jedno: jak się w powyższy problem wkomponowują rekolekcje? Ze swojej rodzinnej parafii pamiętam wielkopostne rekolekcje traktowane jako przygotowanie do spowiedzi: przez trzy dni co wieczór nauki rekolekcyjne, a na czwarty dzień najpierw dyżur spowiedników, a potem msza św. Teraz co się wybiorę na rekolekcje, to codziennie zaczynają się mszą (nie żebym narzekała!), a o spowiedzi w zasadzie się nie mówi, tak jakby rekolekcje i spowiedź to były dwie rzeczy zupełnie niezależne. Zetknęłam się też z zaleceniem pójścia do spowiedzi przed "wyjazdowymi" rekolekcjami. No więc jak to jest? Rekolekcje mają być przygotowaniem do spowiedzi, spowiedź przygotowaniem do rekolekcji, czy jeszcze inaczej?

Z tej litanii pytań jedno wynika z całą pewnością. Musi Pani wreszcie stanąć na własnych nogach i odpowiedzieć sobie sama na te pytania. Nie można wciąż pytać księdza, ale samej decydować, pamiętając o jednym (o czym zresztą Pani wspomina) o tym, że nie o praktyki religijne chodzi, ale o trzymanie się Chrystusa i w dzień, i w nocy. Pozdrawiam.
Wacław Oszajca SJ 

* * *

117. Witam. Czy można 'nieświadomie' doprowadzić do nieważności spowiedzi. Chodzi o to, że wg Katechizmu Kościoła Katolickiego niektórego grzechy są łagodzone przez różne czynniki, wszystko zależne jest od sytuacji w jakich je popełniono. I tu mam problem: czy na przykład jeśli niesłusznie będę uważał, że jest jakaś okoliczność łagodząca i nie powiem jakiegoś grzechu, to spowiedź będzie nieważna? Często mnie to dręczy czy przypadkiem to ja sam nie znajduje "na siłę" jakiś okoliczności łagodzących i zazwyczaj "profilaktycznie", nie ryzykując mówię wszystkie grzechy włącznie z lekkimi.

Witam. Myślę, że traktuje Pan spowiedź zbyt formalnie. Proszę nie szukać okoliczności łagodzących tylko wyznawać wszystko, co dobrze ukształtowane sumienie Panu wyrzuca. Spowiedź to nie chwalenie się tylko wyznawanie grzechów. Trzeba rozmawiać ze spowiednikiem, niech on oceni co Pana ewentualnie "tłumaczy". Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

118. Po spowiedzi przypomniałam sobie, że nie powzięłam - tak jak to powinno być i jak zwykle to czynię - żadnego konkretnego postanowienia poprawy, po prostu zapomniałam. Próbowałam to "nadrobić" później, ale przecież postanowienie poprawy jest jednym z warunków Sakramentu Pojednania (a więc nie po). Oczywiście było ogólne nastawienie, ale czy to wystarczy? Maria. 

Witam, wystarczy. Spowiedź, sakrament pojednania, to nie kwestia wypełnienia 'warunków', to przede wszystkim spotkanie z Panem Jezusem. Warunki są nam pewną pomocą ale nie celem samym w sobie. Oczywiście nie namawiam do nie wypełniania tychże. Chodzi o to, by z sakramentów nie zrobić ‘magicznych’ rytuałów, których ‘skuteczność’ będzie zależna od 
wypełnienia warunków. Pozdrawiam serdecznie – Grzegorz Kramer SJ 

* * *

119. Szczęść Boże - mam taki dylemat: zależy mi na przystąpieniu w ciągu najbliższych dni do sakramentu pokuty i pojednania. Czuję, że powinnam najpierw odbyć rozmowę z bardzo mi bliską koleżanką, która w ciągu ostatnich kilku tygodni zachowuje się nie fair względem mnie, tzn. na mnie niejako odreagowuje swoje emocje.  Nie mam nic przeciwko pomocy tej osobie, próbowałam, ale to bardziej przypomina jej "wyżywanie się", które często mnie rani. Chciałabym uświadomić tej osobie niewłaściwość zachowania względem mnie, poprosić o zmianę nastawienia i zaproponować po raz kolejny pomoc. Ja dużo mogę wytrzymać, ale pewne granice "przyzwoitości" zostały już mocno przekroczone. Problem w tym, że owa osoba nie widzi kompletnie nic w swoim zachowaniu, co wymagałoby rozmowy, a w każdym razie nie w najbliższym czasie. A jestem pewna, że dojdzie do nieprzyjemnej rozmowy, poza tym gdzie tu pojednanie z bliźnimi? Czy wobec tego powinnam "odłożyć" spowiedź do momentu załatwienia sprawy? 
Z góry dziękuję i pozdrawiam 

Witam, czasem zamiast 'uświadamiania komuś czegoś' i 'szczerych rozmów', warto pomilczeć... Pozdrawiam - Grzegorz Kramer sj  

* * *

120. Mam 17 lat i niedawno uświadomiłam sobie pewną rzecz która napawa mnie przerażeniem. Chodzi o moją spowiedź. Uświadomiłam sobie że BARDZO wiele moich spowiedzi nie było ważnych, tzn. nie dotrzymywałam 5 warunków dobrej spowiedzi, przez co TAK WIELE Komunii było świetokradczych. Rachunek sumienia odbywałam pobieżny, nad żalem za grzechy się nie zastanawiałam, postanowienie poprawy może i było ale na pewno nie mocne, co do spowiedzi to była szczera ale pewnie nie 
wyznawałam wszystkich grzechów (może nawet i ciężkich) gdyż jak wspomniałam rachunek sumienia był pobieżny. Z zadośćuczynienia dotrzymywałam jedynie pokuty zadanej przez Księdza. Rok temu miałam Bierzmowanie. Pamiętam że przy spowiedzi przed samym Bierzmowaniem dotrzymałam chyba 1. (pobieżnie), 2., i 4. warunku. Co teraz, szczególnie że nie wiem jak było z 9 pierwszymi piątkami przed Bierzmowaniem. Czy muszę je powtórzyć? Jest to możliwe? Co w ogóle mam zrobić? Jak się z tego wyspowiadać, bardzo boję się iść do spowiedzi. Bardzo proszę o pomoc i z góry serdecznie dziękuje.

Witam, przede wszystkim proszę zachować duży spokój. Sakrament pojednania nie jest procesem sądowym. Przede wszystkim jest spotkaniem z Bogiem, który jest MIŁOŚCIĄ, jest Ojcem, który czeka na grzesznika. W tym wszystkim o czym Pani mówi nie ma złej woli, celowego działania. Wiec nie może być mowy o świętokradztwie, czy też grzechu. Proszę się ucieszyć, że dostrzegła Pani trochę braków we wcześniejszym przygotowaniu i wyciągnąć wnioski na przyszłość. To co mogę dodać, to zapewnienie, że jeszcze nie raz w swoim życiu czegoś takiego Pani doświadczy. W takich momentach nie wolno nam przekreślać przeszłości, odcinać się od niej, ale trzeba iść do przodu wyciągać wnioski i być wdzięcznym Bogu, że daje nam stopniowo odkrywać życie, również nasze niedoskonałości. Pozdrawiam serdecznie – Grzegorz Kramer sj 


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne