Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Formacja sumienia - cz. 7


061. Jest cos, czego wlasciwie nie moge sobie wyjasnic: Jak napisal sw. Pawel - czesto jest tak, ze chcemy dobrze, a wychodzi cos zlego. Nie jestesmy doskonali i zawsze istnieje taka dziura - bo ja wiem, poznawcza? - ze mimo najlepszych checi nie ogarniemy wszystkiego, co moze wynikac z naszych czynow. Nigdy nie dzialamy calowicie swiadomie. Cos nas zaslepia i np. nie widzimy, ze to co robimy jest zle. Najwyzej potem zdajemy sobie sprawe. Albo robimy cos z dobrymi checiami, a dopiero pozniej widzimy, ze taki niby dobry czyn mial na dluzsza mete zle skutki. To, czego nie potrafie sobie wyjasnic, to kwestia, czy to naprawde nasza wina? Wydaje sie, ze ta dziura, niedoskonalosc, jest pewna wlasnoscia natury i nigdy do konca nie da sie zlikwidowac. Mamy przepraszac Boga za nasze winy - dobrze. Ale tzw. grzechy powszednie to wlasnie czyny biorace sie z naszej niedoskonalosci, zaslepienia, niezdolnosci przewidywania. Mamy przepraszac Boga za nasza niedoskonala nature? Tu mi sie wlasnie cos nie zgadza. Skoro niedoskonalosc jest nieusuwalna, to jak mozna za nia przepraszac? Prosze dobrze zrozumiec, nie twierdze, ze naszej niedoskonalosci nie da sie zmniejszyc. Da sie oczywiscie. Ale nie do zera. W takim razie przepraszamy Boga, ze za malo sie staramy zmniejszac nasza niedoskonalosc. Ale skoro ona nigdy nie zniknie do konca, to nasze starania zawsze beda jakos za male. W ten sposob musimy przepraszac Boga bez ustanku. Nie potrafie uwierzyc, ze ta niemoznosc to nasza wina. Innymi slowy, jaki jest sens przepraszac Boga za grzechy popelnione niechcaco? Czesto w odpowiedzi podaje sie taka analogie: jak niechcaco skrzywdzisz czlowieka, to go oczywiscie przepraszasz. Mysle, ze nie jest to dobra analogia. Drugi czlowiek jest tak samo niedoskonaly jak my. Moze sobie np. pomyslec, ze skrzywdzilismy go umyslnie, bo przeciez nie jest wszechwiedzacy. Dlatego trzeba go przeprosic. Bog tymczasem wie wszystko. Wie, ze dany grzech popelniamy niechcaco. Skoro wie, jaki jest sens przepraszac? Podsumowujac: Mysle, ze moj podstawowy klopot tutaj, to to, ze nie potrafie uwierzyc, ze wrodzona niedoskonalosc mojej natury wynika z mojej winy. W praktyce oznacza to, ze mam zawsze klopoty ze spowiedzia: zwykle popelniam grzechy powszednie i to takie z nieswiadomosci. Czuje w glebi duszy dosc duzy dyskomfort gdy wiem, ze Kosciol oczekuje zebym sie z nich spowiadala.

Spowiedz, Sakrament Pokuty to dar Boga dla czlowieka. To szansa uwolnienia sumienie od ciezarów, które je obciazaja. Skutkiem kazdego grzechu jest oslabienie wiezi z Bogiem. To nie jest tak, ze Bóg sie na nas obraza. To my na skutek grzechu zbaczamy z drogi, która On dla nas przygotowal, zwalniamy tempo naszej wedrówki ku zbawieniu lub wrecz rozpoczynamy droge, która nas od Boga oddala. Spowiedz i rozgrzeszenie jest laska naprawienia tej wiezi, dzieki temu Sakramentowi mamy szanse ruszyc w droge z nowa energia, z lekkim sumieniem. Przepraszanie za popelniony zly czyn lub za przegapiona okazje do czynienia dobra jest nam potrzebne tak jak nam jest potrzebny szczery zal gdyz inaczej nie bedziemy w stanie przyjac udzielonego nam przebaczenia, odpuszczenia grzechów. Kosciól wcale nie oczekuje spowiedzi z grzechów lekkich - jezeli szczerze za nie zalujesz to np. Komunia sw ma moc gladzenia takich grzechów podobnie jak czyny milosierne. Spowiedz powinna byc potrzeba naszej duszy a nie przykrym obowiazkiem. Spowiedz powinna byc nie tylko wyliczeniem grzechów ale w równej mierze powinna byc okazja do dostrzezenia dzialania Boga w naszym zyciu i dostrzezenia tego co z Boza pomoca udalo sie nam w naszym zyciu poprawic. Zycze odkrycia prawdziwego znaczenia tego Sakramentu i radosci jaka on daje. Pozdrawiam, Joanna

* * *

062. Do 061. Rodza sie wiec niestety dwa problemy zaklócajace moje relacje z Bogiem i drugim czlowiekiem. Po pierwsze - Jezeli nie przyjme nauki Kosciola w tym wzgledzie, nie uznam tego stanu za grzech i nie zaluje to nie mam po co isc do spowiedzi - a tym samym zostaje powaznie oslabiona moja wiara i milosc tworzace moja wiez z Bogiem. Po drugie - Gdybym przyjela ta nauke i zalowala wciaz pozostaje kwestia relacji z moim mazem z którym zyje a który nie akceptuje takiego nauczania Kosciola. Trudne to wszystko. Pozdrawiam.

W pytaniu juz zawarta jest odpowiedz... Skoro czuje, ze "zostaje oslabiona moja wiara i milosc tworzace moja wiez z Bogiem" - jest to oznaka iz czuje sie nie do konca "fair" wobec Boga. Gdyby byly to sprawy nie niszczace relacji z Bogiem, odczucia bylyby nieco inne. Warto sobie postawic pytanie o cel takich zachowan, co jest najwazniejsze w nich, a moze uda sie wypracowac inne sposoby czulosci i wzajemnego okazywania sobie uczuc? Wieslaw Faron SI

* * *

063. Do 061. Dziekuje za odpowiedz, ale sadze, ze trafila ona troszeczke "obok". Pisze Pani Joanna: "Spowiedz to szansa uwolnienia sumienie od ciezarów, które je obciazaja". A ja wlasnie pytam, dlaczego moje sumienie mialyby obciazac rzeczy zrobione nieswiadomie? "...Inaczej nie bedziemy w stanie przyjac udzielonego nam przebaczenia" - dlaczego? Pisze Pani, ze Bog sie nie obraza. Jesli nie ma obrazy, to skad przebaczenie? "Kosciól wcale nie oczekuje spowiedzi z grzechów lekkich - jezeli szczerze za nie zalujesz to np. Komunia sw ma moc gladzenia takich grzechów" - rzeczywiscie. Z powodu zla popelnionego nieswiadomie moge faktycznie zalowac. Ale jest to zal w sensie "ze sie obiektywnie stalo", nie zas zal z powodu mojej winy: nie potrafie miec poczucia winy w takim przypadku. Dochodzi do tego jeszcze jedna sprawa: Pisze Pani, ze Kosciól nie nie oczekuje spowiedzi z grzechów lekkich - ja odnosze wrazenie, ze oczekuje, a przynajmniej zaleca. Nieraz w poradach na tym forum trafialo sie stwierdzenie, ze "w kazdym razie nie zaszkodzi wyznac tego na spowiedzi", albo zalecenie spowiedzi z samego pragnienia, nawet gdy sie nie ma grzechow smiertelnych. Tu mam wlasnie osobiscie problem: grzechy smiertelne popelniam naprawde rzadko. Nie mam pragnienia spowiedzi z grzechow powszednich. Gdy spowiadam sie np. raz na pol roku, spowiednicy mimo wszystko zalecaja czesciej.

Sadze, ze ten kto doswiadczyl Bozej milosci, kto prawdziwie uwierzyl w Milosc Boga do czlowieka, kto uswiadamia sobie jak wielkie dzielo Bóg powierzyl czlowiekowi, ten odczuwa zal gdy nie z wlasnej winy ale z wlasnej slabosci nie potrafi spelnic tego co Bóg dla niego przygotowal. Nigdy nie potrafimy odpowiedziec na Milosc Boga do nas i mam wrazenie, ze wiekszosc moich spowiedzi tak naprawde dotyczy tego wlasnie.. Dobra spowiedz to taka, po której odkrywam, ze pozbylam sie ciezaru, którego istnienia nawet nie podejrzewalam. Bóg nie obraza sie na nas - dobry ojciec, dobra matka tez nie obraza sie na swoje dziecko. Dobra matka, dobry ojciec z bólem przyjmuje bledy swojego dziecka, sa smutni, gdy widza, ze dziecko od nich odchodzi, gdy widza, ze marnuje swoje mozliwosci. Gdy marnotrawny syn, marnotrawna córka wracaja do domu ojca, matki, gdy syn, córka spostrzega ile bólu sprawila, sprawil swojemu ojcu to wiele matczynej czulosci potrzeba by dziecko potrafilo od nowa, z radoscia, stac sie pelnoprawnym synem, córka. Wiec my jestesmy marnotrawnymi dziecmi, wzielismy nasze zycie w nasze rece i co dzien marnujemy, trwonimy talenty, marnujemy podarowany nam czas, naduzywamy powierzonych nam dóbr. Dopiero gdy sobie to uswiadomimy, gdy odczujemy zal, gdy dostrzezemy jak - niechcacy, byc moze - sprawilismy Ojcu ból, dopiero wtedy smutni choc byc moze niewinni mozemy wrócic i przyjac od Boga pocieszenie w Sakramencie przebaczenia. Naprawde trzeba dolozyc staran aby zrozumiec dobrze znaczenie i sens Sakramentu Pokuty, trzeba dolozyc staran aby oczyscic obraz Boga z wszelkich falszywych wyobrazen i trzeba to robic z wiara i dobra wola po to aby móc w pelni skorzystac z Bozych darów. Bóg w Kosciele Katolickim obdarowuje nas wieloma laskami, które moga pomóc nam w naszym zyciu ale my czesto odrzucamy te dary przez niechec do samodzielnego poszukiwania slów na wyrazenie tego co niewyrazalne. Spróbuj sama zrozumiec czym jest spowiedz i czym jest Boze przebaczenie, uwierz, ze wielu ludzi odczuwalo i odczuwa ogromna wdziecznosc z mozliwosci skorzystania z tej laski, zastanów sie jaka moze byc twoja pozytywna odpowiedz a wtedy zapewne dostrzezesz, ze jest ona zgodna, z wlasciwie zrozumianym nauczaniem Kosciola Katolickiego. Z modlitwa, Joanna

Rachunek sumienia winien zawierac równiez takie momenty, kiedy zatrzymujemy sie nad tym, co moglibysmy lepiej uczynic, gdzie wlozyc wiecej energii, serca, zaangazowania. Mozna tez uwrazliwiac sie na coraz subtelniejsze zaproszenia P. Boga do pójscia za Nim, np. czesciej o Nim myslac, robiac cos bardziej swiadomie dla Niego czy z Nim, traktowac Go jako bardziej bliskiego. A bedac blizej Niego, wyrazniej bedziemy dostrzegac ze stac nas na coraz wiecej i wiecej i wiecej.
Zachecam takze do dostrzezenia dobra, jakim za moim udzialem innych obdarowal Pan Bóg.
Wieslaw Faron SI

* * *

064. Do 063. No tak, ale w moim odczuciu rachunek sumienia laczy sie jakos z poczuciem winy. Spowiedz to sakrament pojednania: skoro pojednanie, to musiala byc i wina. Ksiadz zasugerowal rachunek sumienia z tego, co robie - nie, ze zle - ale nawet nie dosc dobrze. Odbieram to tak, jakby nalezalo sie wiecznie czuc winnym, bo przeciez wszystko mozna zrobic lepiej. Nie widze powodu, zeby dzwigac takie ustawiczne poczucie winy: Ze jak juz sie naucze cos robic lepiej, to powinnam zaczac miec poczucie winy "o stopien wyzsze", ze od teraz moglabym - jeszcze lepiej. I na kazdym stopniu od nowa Boga przepraszac. A tych stopni jest nieskonczenie wiele. I nie wierze, ze to moja wina, iz jest ich tyle.

Jesli znam dobrze siebie, to wiem, co moge, a ile jest ponad moje mozliwosci. I tu jest subtelna granica miedzy tym, ile jestem w stanie zrobic, a ile chcialbym zrobic a nie moge. Jesli ucze sie chodzic, nikt nie bedzie ode mnie wymagal abym biegal, co nie znaczy, ze za jakis czas nie naucze sie tego. Po co od razu poczucie winy, ze nie potrafie biegac? Przyjdzie czas na biegi, moze nawet kiedys zostane sprinterem? A moge zadreczac sie, ze teraz nie umiem porzadnie chodzic. Przeciez moge sie cieszyc z tego, ze stawiam pierwsze samodzielne kroki. I nie chodzi o to, ze wszystko mozna zrobic lepiej, ale co ja moge a nie chce (i wcale nie musze!!!) zrobic piekniej.
Wieslaw Faron SI

Widzisz, sama piszesz: "w moim odczuciu" - moze wiec w tym jest wlasnie problem, moze trzeba zmienic to odczucie, moze dzieki temu bedziesz mogla w pelni odczuc radosc jaka niesie Sakrament pojednania. Piszesz: "Jesli pojednanie to wina" - a niby dlaczego? Dla mnie pojednanie jest to ponowne wejscie w relacje przyjazni. Nie ma tu koniecznosci szukania winy. Jest to stwierdzenie faktu oslabienia przyjazni, która teraz jest na nowo nawiazywana. Wiec moze klopot w tym, ze - jak piszesz - uwazasz, ze nalezy nieustannie czuc sie winnym. Ja, przeciwnie, sadze, ze ilekroc uda mi sie byc choc troche lepsza to mam powód do radosci. Pozdrawiam, Joanna

* * *

065. Zastanawiam sie nad znaczeniem pojecia bledu w ocenie sumienia i znaczeniem tzw pozostawienia grzesznika w dobrej wierze. Prosze o komentarz, bo jak ja nie widze czegos zlego w tym co robie, to co mam zrobic? Zreszta nie wiem, czy jakbym odkryla, ze to jest zle, to bym przestala to robic. Raczej nie. Tylko tyle ze mialabym swiadomosc grzechu, a tak jej nie mam.

Witaj! Glos sumienia powinien odpowiadac prawdzie obiektywnej. Prawda jest gwarancja prawosci sumienia. Zaklada wiec troske o szukanie prawdy i postepowanie zgodnie z prawda - jako podstawowe zobowiazanie moralne czlowieka.
Glos sumienia powinien byc prawdziwy. Wiadomo jednak, ze nie tylko moze, lecz z róznych racji bywa bledny. Osadowi sumienia jako normie podmiotowej nie przysluguje prerogatywa nieomylnosci. Jan Pawel II stwierdza wyraznie: "Sumienie nie jest sedzia nieomylnym: moze zbladzic"(Veritatis splendor 62).
W przypadku zas, gdy osad sumienia jest bledny, istotne znaczenie ma to, czy czlowiek bladzi w sposób swiadomie dopuszczajacy mozliwosc bledu, czy bez wlasnej winy bladzi nieswiadomie.
Uswiadomiona watpliwosc co do zgodnosci osadu z obiektywnym stanem rzeczy wymaga sprawdzenia jego prawdziwosci. Jesli czlowiek tego nie czyni, zaniedbuje swój podstawowy obowiazek szukania prawdy i staje sie winny mozliwosci niegodziwego moralnie postepowania. Jego sumienie nie jest prawe, bo dziala bez wewnetrznego przeswiadczenia, a wiec przynajmniej dopuszcza mozliwosc bladzenia w sposób zawiniony. Nie wolno podejmowac dzialania w stanie sumienia blednego. Trzeba najpierw podjac trud pozbycia sie uswiadomionego bledu.
Dla unikniecia zawinionych bledów sumienia nieodzowna jest troska o racjonalnie uzasadniony krytycyzm wobec osadów wlasnego sumienia. Chodzi zas nie tylko o szukanie prawdy, ale o jej uznanie i trwanie przy niej, a wiec o zycie w prawdzie. Jak z tego wywodu widac nie mozna rezygnowac z dociekania prawdy po to by miec "spokój sumienia", a wiec nieswiadomosc grzechu. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

066. Jest to pewnego rodzaju ciekawostka. Przynajmniej dla mnie. Otoz....mieszkam w Stanach Zj. i mam to szczescie ze moge chodzic do polskiego kosciola katolickiego, na Msze Sw. w jezyku polskim. Zdarza sie jednak czasami ze nie pasuja mi godziny i wtedy ide na Msze Sw. do kosciola amerykanskiego (tzn. rowniez katolicki z tym ze Msze odprawiane po angielsku i wszyscy lacznie z ksiedzem to Amerykanie). Wielkim zaskoczeniem dla mnie jest fakt, ze na tych Mszach nie ma ani jednejk osoby ktora nie przystepuje do Komuni Sw !!!. Komunia jest rozdawana przez 6 ksiezy w postaci chleba i dodatkowo dla chetnych przez dwoch w postaci wina, ale malo osob korzysta z tej drugiej formy. Jak to jest???? Zaznaczam ze nie mowie tu o zadnych Swietach gdzie jeszcze by mozna zrozumiec , ze akurat wlasnie byla spowiedz calej parafii. Wedlug mnie wyglada na to, ze Ci ludzie chodza sobie do spowiedzi raz albo dwa razy w roku a potem non stop przyjmuja Komunie Sw. Nie wierze, ze caly kosciol pelny po brzegi jest tak nieskalanie czysty za kazdym razem kiedy tam ide. Mozecie prosze mi to wyjasnic?????

Caly Kosciol nie jest nieskalanie czysty, ale widocznie nie ma tez swiadomosci grzechu smiertelnego, ktory odlaczalby ich od Boga. Roznica polega na tym, ze polscy ksieza dostrzegaja grzech ciezki tam, gdzie amerykanscy duchowni widza ewentualnie jedynie grzech lekki. Polscy duchowni przestrzegaja wiec przed mozliwym swietokradztwem, a amerykanscy zachecaja do Komunii, ktora gladzi grzechy lekkie. Kto ma racje? Moze prawda lezy gdzies posrodku... Pozdrawiam. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

067.Zastanawiam sie nad nowa wersja przykazan koscielnych. Dziwie sie, ze Kosciól utrzymal tak minimalne minimum dotyczace Spowiedzi i Koumnii sw. Malo mam informacji, ale z tego co wiem, osoby duchowne maja znacznie wiecej obowiazków w tej dziedzienie (obowiazkowe rekolekcje, codzienny rachunek sumienia, modlitwa brewiarzowa), a przeciez ci ludzie sa i tak znacznie blizej Boga, co wynika z ich powolania. Skad taka róznica w okreslaniu obowiazków zycia religijnego dla duchownych i swieckich? O niektórych swietych pisze sie, ze w ich zyciu byly okresy "nocy" w sensie malego kontaktu z Bogiem. Mam wrazenie, ze jest to powszechne doswiadczenie ludzi wierzacych, czy próbujacych wierzyc. W takich momentach podobno najmadrzej jest intensywnie sie modlic, korzystac z sakrementów, aby nie odejsc od Boga. Pytanie czy obowiazek bardziej aktywnego zycia religijnego nie bylby w takich sytuacjach pomoca? Zapis zawarty w przykazaniach koscielnych dla wielu ludzi jest obowiazujaca norma a nie jej dolna granica. Z drugiej strony mam wrazenie, ze duchowni nie do konca zdaja sobie sprawe z postawy ludzi. Ogromna wiekszosc osób przychodzacych do kosciola w niedziele nie czyta na co dzien Pisma Swietego, nie uczestniczy w nabozenstwach majowych, rózancowych, drodze krzyzowej, Triduum Paschalnym itd - glównie dlatego, ze nie jest to obowiazkowe. Wiem, ze obowiazek zle sie kojarzy i mamy dazyc do postawy milosci Boga, ale od czegos trzeba zaczac. Czy mozna sie faktycznie zblizyc do Boga wypelniajac tylko wspomniane juz minimum? Pozdrawiam. A.

Przykazania koscielene to jest jakies minimum i nie mozna powiedziec, ze one wytyczaja wlasciwa (w sensie: w pelni wystarczajaca) droge wierzacym. Co wiecej, owych przykazan w ogole mogloby nie byc, i tez byloby dobrze. Przykazania koscielne to w pewnym sensie porazka Kosciola, ktory w ten sposob przypomina o jakims progu przyzwoitosci katolickiej. Kosciol w swoim nauczaniu i pastoralnych zachetach nie ogranicza sie przeciez do koscielnych przykazan. Pozdrawiam. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

068. Dlaczego tak szybko grzesze po spowiedzi i zawsze tzn przewazni tymi samymi grzechami...dlaczego...???Wutrzymuje 3 dni to tak mało...;(((( może lepiej nie chodzic...??? czasami juz mam dosc tego wszystkiego , kiedys chciałam z tym skonczyc ale nie moge , poprostu cos mi nie pozwoliło, wierze że Jezus jest ze mna ale jak jest to czemu ja ciągle grzesze... czemu nie mam na nis sił , dlaczego tak bardo ranie ludzi bliskich słowami Dlaczego to jest takie cholernie trudne...??/ :((((((

Witaj! Na pytanie dlaczego, trudno jest nam odpowiedzieć, bo tę odpowiedź tylko Ty znasz. To co mogę radzić to przede wszystkim częstą modlitwę w której tę swoją słabość opowiesz Chrystusowi i Jego będziesz prosiła o pomoc. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

069. Szczęść Boże! Proszę mi powiedzieć, jeżeli przy rachunku sumienia , sumienie nakazuje mi opowiedzenie okoliczności grzechu ciężkiego, a ja w ostatniej chwili w czasie spowiedzi zmieniam koncepcję i stosuję "uogólnienie", które mieści owszem formułę grzechu, ale zarazem oszczędza mi trudu, wstydu wypowiedzenia tego co należy wprost i czasem uniemożliwia zarazem lepszą wskazówkę czy pouczenie, czy przypadkiem znów nie grzeszę? Bóg wie co ja powiedziałam. Ksiądz też. Wątpliwości, czy należy używac konkretów, mam tym większe, gdy chodzi o grzechy ze sfery seksualnej. Czy jest to z mojej strony fałszowanie prawdy? Mam niestety bardzo niewyrobione sumienie stąd to pytanie. Czy Ksiądz w konfesjonale może się gorszyć? (Nie mówię o przypadkach ekstrymalnych, gdy ktoś chce celowo szokować, lub jest chory.) Dziękuję za wyczerpującą odp. Agnieszka

Witam! To są właśnie skutki postępowania niezgodnego z głosem sumienia. Sumienie to taki głos w człowieku o który trzeba bardzo dbać i zawsze go słuchać. Nie słuchanie głosu sumienia to potem taka właśnie "czkawka". Jest taka zasada odnośnie do korzystania z sumienia - "Nigdy nie postępuj wbrew sumieniu, nawet gdyby się okazało, że daje ono sąd nieprawdziwy. A nieprawdziwość tego sądu nie jest spowodowana naszą winą w dociekaniu prawdy". "Dbaj o to by sumienie dawało sądy pewne i prawdziwe" "Nie postępuj nigdy z sumieniem wątpliwym". Wracajac do meritum - gdyby spowiednik chciał znać szczegóły to napewno by o nie zapytał. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

070. Bardzo proszę o pomoc w rozwiązaniu moich rozterek duchowych. Jeszcze dwa lata temu byłam daleko od Boga choć muszę przyznać, że wiedziałam dobrze o Jego istnieniu i panowaniu, wygodnym jednak było zabicie własnego sumienia i samodzielne ustanawianie własnych zasad moralnych. Od dwóch lat wraz z mężem i 14 letnim synem rozwijamy się w kręgu oazy rodzin, tak nas niegodnych jakoś dziwnie i cudownie Pan powołał. Po wielu modlitwach Bóg zechciał obudzić moje sumienie, a ono wytyka mi grzechy popełnione wiele lat temu i uznane przeze mnie za postępowanie usprawiedliwione. Dziś dopiero widzę jak ciężkie to były grzechy i dziś dopiero zaczynam za nie żałować. Od czasu ich popełnienia było już wiele spowiedzi, ale nigdy nie wspominałam o tamtych sprawach, bo uznałam je za "przedawnione" i nie dotyczące obecnego życia. Proszę mi powiedzieć, czy powinnam teraz pójść do spowiedzi i opowiedzieć o tym wszystkim? czy Bóg wybacza komunię świętokradzką? Proszę rozjaśnijcie moje ciemności, bo nie wiem jak powinnam postąpić. Pozdrawiam Joanna

Droga Joanno,
Jeśli sumienie wyrzuca Ci dziś grzechy popełnione w przeszłości, myślę, że najlepszym rozwiązaniem jest zrobienie sobie generalnego rachunku sumienia i przystąpienie do spowiedzi z całego życia. Wstępem wyjaśniającym na początku spowiedzi może być właśnie to, co napisałaś o swojej sytuacji w tym pytaniu. Po tej spowiedzi raz na zawsze zamyka się rozdział przeszłego życia. Nawet gdybyś potem sobie przypomniała o czymś to, będzie to odpuszczone i zaliczone w poczet tej spowiedzi. Pozdrawiam serdecznie. Tomasz Kot SJ


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne