Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Mam pytanie... - cz. 6


051. Od mojej poprzedniej spowiedzi upłynęło kilka dni, a ja miałem nieszczęście popełnić ciężki grzech (walczę z samogwałtem). Spowiednik zalecił mi jako pokutę uczestnictwo w rekolekcjach parafialnych. Zaczynają się dopiero w przyszłą niedzielę, a ja chciałbym się wyspowiadać wcześniej, ale nie wiem czy taka spowiedź byłaby ważna ze względu na niewypełnioną poprzednią pokutę. Co mam robić? 

Zdarzają się takie sytuacje, kiedy penitent nie wypełnił pokuty otrzymanej przy poprzedniej spowiedzi. Racje bywają różne. Warto swoją sytuację przedstawić spowiednikowi na początku spowiedzi, a on może w czasie Sakramentu Pojednania zamienić pokutę na inną. Wiesław Faron SI
PS: Jeśli dziecko ucząc się chodzić potyka się co krok, czy rodzic będzie mu czynił z tego powodu nieustanne wyrzuty, że się przewraca?

* * *

052. Chciałbym aby ksiądz rozstrzygnął moje wątpliwości i ocenił, czy postąpiłem godziwie (dopuszczalnie) w owej sytuacji. Sytuacja ta miała miejsce w czasie ostatnich świąt (Wielkanoc). Postanowiłem się wyspowiadać. W tym celu solidnie przygotowałem się i z dużą wiarą i nadzieją udałem się na mszę Wielko Piątkową z zamiarem przystąpienia do Komunii Świętej. Niestety księża w ten dzień nie spowiadali. Było to dla mnie dość zaskakujące, ponieważ pamiętam, że dwa lata temu przystąpienie do tego sakramentu w ten dzień było możliwe. Po zakończonej liturgii z smutkiem wróciłem do domu. Pełen niepokoju, co w owej sytuacji mam zrobić, zacząłem się modlić do Boga, aby pomógł mi rozwiązać mój dylemat. Z jednej strony wiedziałem, że nie spełniłem wszystkich warunków sakramentu pokuty (chociaż bardzo chciałem).
Jednak z drugiej strony nie wyobrażałem sobie, aby nie przyjąć Komunii Św. w tak uroczysty dzień Zmartwychwstania Chrystusa.
Odczułem to na własnej skórze, ponieważ takie zdarzenie miało już miejsce, kiedy byłem jeszcze nastolatkiem. Czułem się wtedy okropnie. Pełen wątpliwości co do słuszności swoich racji, postanowiłem przyjąć Chrystusa do swojego serca, zaś własne grzechy wyznać w kolejną niedzielę w sakramencie pokuty.  

Gdyby nie o spowiedź chodziło, można by powiedzieć, że miał Pan pecha, ale z drugiej strony, to bardzo dobrze świadczy o tych księżach, którzy nie spowiadali podczas Liturgii Wielkopiątkowej. Liturgii, ponieważ w tym dniu, jak i w Wielką Sobotę, mszy się nie odprawia. Nie ma też czegoś takiego jak spowiedź wielkanocna. Jeśli już potrzebna jest spowiedź, to lepiej ją odbyć w innym czasie niż Wielki Tydzień.
W takim położeniu w jakim Pan się znalazł, nic nie da zastanawianie się nad tym, czy spełniło się warunki sakramentu pokuty, czy ma się lekki, czy ciężki, czy jeszcze jakiś inny grzech. Wtedy lepiej zastanowić się nad tym, co mówi Jezus - wszyscy bierzcie i jedzcie, i pijcie, moje ciało i krew. Skoro więc Jezus zaprasza, to warto się zastanowić nad tym, jakiej odpowiedzi Mu udzielimy przystępując, lub nie, do Jego Stołu. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ

* * *

053. Jak ma wyglądać spowiedź osoby upośledzonej w stopniu znacznym (zespół Downa), którą trudno zrozumieć co mówi, która nie jest właściwie świadoma swoich grzechów, a która pragnie przyjmować Komunię Św. bo przyzwyczaiła się do jej przyjmowania cały czas i do tego, że nikt jej w tym nie przeszkadza. Czy w ogóle musi przystępować do sakramentu pokuty? Z góry dziękuję.  

Do Stołu Pańskiego przystępujemy dlatego, że Jezus nas ochrzcił, co znaczy, że dał nam miejsce przy swoim stole. Mówiąc inaczej, do komunii przystępujemy na podstawie chrztu, a nie spowiedzi. W tym więc przypadku nie widzę potrzeby spowiedzi. Skoro ta osoba chce przystępować, nie wolno jej przeszkadzać. Jej chęć jest wystarczającym powodem. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ

* * *

054. Jak czesto moge chodzic do spowiedzi? Mam problem polegajacy na tym ze po spowiedzi potrafie przez tydzien czasem dwa tygodnie zmobilizowac sie do walki z pokusami lecz nie udaje mi sie to na dluzsza mete. Kiedys gdy poszedlem do spowiedzi po dwoch tygodniach ksiadz zwrocil mi uwage na to, ze tak szybko sie pokazalem, wiec jak to wyglada?
Kolejne moje pytanie to co mam zrobic aby radzic sobie z tymi pokusami (naleza do nich onanizm, sex, pornografia oraz lenistwo). Czy jest jakas specjalna modlitwa, ktora moge odmowic w intencji by znalezc sile do walki z moimi slabosciami?
Skoro juz jestem przy moich slabosciach, to chce jeszcze spytac o jedna rzecz. Czesta zdaza sie ze przed snem onanizuje sie. Pragne sie nastepnie pomodlic, lecz wydaje mi sie nie godnym zrobienie znaku krzyza rekoma, ktorymi wczesniej grzeszylem, a przed oczami mam wciaz sceny z pornograficznych filmow przy ktorych sie onanizowalem. Ponoc modlitwa jest dla nas zrodlem sily do walki z grzechem, wiec moze mimo wszystko powinienem sie modlic o to, aby sie to nie powtorzylo (chociaz wydaje mi sie to troche falszywe-grzesze i zaraz potem sie modle tak jakbym chcial odrazu ulzyc memu sumieniu). Co mam robic?
Kiedys czytalem tutaj, ze jesli jestesmy uzaleznieni od onanizmu to jest to grzech lekki - czy mozna byc uzaleznionym od kazdego innego grzechu, a jesli tak to jak to poznac? Znowu powroce tu do tego mojego nieszczesnego onanizmu - nie pamietam kiedy minal okres czasu dluzszy niz tydzien abym tego nie zrobil, lecz mimo to nie wiem czy jest to zbyt male staranie sie aby tego nie zrobic czy juz nałóg. Nie przypuszczam, aby uzaleznienie mialo tutaj taka forme jak alkoholizm (drzenie rak, biale myszki itp.). Po z onanizowaniu zawsze sobie mowie "marcin-wystarczylo powiedziec sobie po prostu nie rob tego, nie musisz", jednak przed tym czlowiek mysli innymi kategoriami. Jak poznac czy jestem uzalezniony?
Kolejna moja slabosc to lenistwo dotyczace przede wszystkim nauki - mam z tego powodu wiele problemow. Stracilem wiare w to, ze moge radzic sobie na studiach jesli tylko sie postaram (a kiedys radzilem sobie bardzo dobrze).
Znalazlem sie w jakims blednym kole, z ktorego nie moge sie wyrwac - mam slabe wyniki, wiec trace wiare-trace wiare, wiec sie nie ucze i mam slabe wyniki i tak w kolo. W ktorym momencie i jak najlepiej przerwac to kolo? Chcialbym odzyskac wiare, gdyz wtedy chetnie zabral bym sie do nauki, ale jak to zrobic?
Przepraszam za to, ze tak bardzo sie tutaj rozpisalem (moglbym zreszta pisac i pisac, gdyz wiele chcialbym powiedziec i o wiele zapytac). Na niektore pytania wydaje mi sie, ze znam odpowiedz (podkreslam wydaje), lecz trudno mi ja zastosowac w zyciu.
Czuje sie bardzo zagubiony od jakiegos czasu i nie radze sobie ze soba. Trace szacunek do samego siebie, przez co oddalam sie tez od Boga. Pomimo tego ze wiem, ze tak nie jest, to wmawiam sobie, ze po co Bogu ktos taki jak ja, po co by mial sie o mnie martwic, skoro ja go kazdego dnia bardzo zawodze. Mieszkalem w miejscowosci niewielkiej u podnoza gor, gdzie spokoj malego miasteczka pozwalal i pomagal mi kontaktowac sie i rozmawiac z Bogiem no i oczywiscie pozwalajaca czuc obecnosc i moc Boga panorama gor. Kilka lat temu przenioslem sie studiowac do duzego miasta Wroclawia, gdzie nie ma ani gor ani ciszy i od tamtego czasu zaczalem sie gubic i jednoczesnie gubic Boga. Dzis mysle, ze jestem juz na dnie lub bardzo blisko dna i szczerze mowiac chcialbym, aby tak bylo, gdyz moglbym sie od niego jakos odbic. Jednak niestety co jakis czas uswiadamiam sie, ze wciaz tonę, gdyz widze ze np. dzis jestem jeszcze bardziej oddalony od Boga niz jeszcze wczoraj i ze dzis zrobilem cos co jeszcze nie dawno wydawalo mi sie czyms czego bym Bogu nie mogl zrobic. Znowu sie rozpisalem - chyba po prostu mialem ochote sie komus wyzalic- Mowiac na dnie nie mam na mysli czlowieka wyeksploatowanego fizycznie, uzaleznionego od narkotykow czy alkoholu. Mam co jesc , w co sie ubrac i gdzie mieszkac, nie jestem bogaty, ale pieniadze wystarczaja mi na codzienne zycie, a czasem na jakies przyjemnosci. Otaczaja mnie osoby, ktorym na mnie zalezy, wiec wydawaloby sie ze mam wszystko. Mowiac ze jestem na dnie mam na mysli jakis kryzys emocjonalny, brak ochoty do podjecia pracy nad soba, brak wiary i sily w dazeniu do celu i przede wszystkim brak Boga ktorego kocham, pragne a jednoczesnie tak rzadko teraz dostrzegam, a ktory jest mi potrzebny, by wszystko w moim zyciu znow znalazlo sie na wlasciwym miejscu, gdyz jak ktos powiedzial "jesli Bog jest na pierwszym miejscu to wszystko jest na wlasciwym miejscu".
Prosze o odpowiedz na moje pytania i bardzo prosze o modlitwe bym dostrzegl Boga ktory jest obok mnie.
jeszcze raz przepraszam za to marudzenie i pozdrawiam serdecznie. Marcin.  

Panie Marcinie, tak na dobrą sprawę nic strasznego jeszcze się nie dzieje i dziać nie musi. Przeżywa Pan to samo, co przeżywa każdy młody mężczyzna. Oczywiście przeżywa po swojemu. Z onanizmu się po prostu wyrasta. Szybciej, gdy się nad nim zanadto człowiek nie rozwodzi, nie roztrząsa jaki to grzech, boi, że znowu się przydarzy, a jak się przydarzy, to gnębi siebie, że się przydarzyło i czy to nie nałóg? Myślę, że niezłym sposobem jest lekceważenie tego zjawiska, wtedy, paradoksalnie, łatwiej nad sobą zapanować, bo nie nakręcamy sami siebie.
Następnie, proszę zauważyć, że żyje Pan rozpięty między niebem i ziemią . Już mężczyzna, ale jeszcze bez żony, bez dzieci, bez domu i bez ogrodu, a na wspomnienia z dzieciństwa jeszcze za wcześnie. Może pod tym kątem warto spojrzeć na studia, na kolegów, a zwłaszcza na koleżanki. Jest co planować i o czym marzyć. Średnie wyniki, niech będą i średnie, byle wypracowane.
Bóg. A no przyszedł na Pana czas, że nie tylko ciało i dusza dopominają się o swoje, ale Pan Bóg również. Nie ma co żałować minionego, choć ja też wolałbym żyć na moim Roztoczu i nigdzie indziej. Proszę spróbować odwrócić swoje myślenie o Bogu i zacząć Boga widzieć po prostu wszędzie, bo tak nasz Bóg, Jezus Chrystus, istnieje. Wszędzie Go pełno, więc proszę nie próbować Go zamykać w jakimś jednym miejscu, nawet jeśli jest to kościół i liturgia, msza. Być może dlatego Bóg ukrył się przed Panem, bo się lekko zniecierpliwił tym, jak go Pan traktuje.
Modlitwa. Rozumiana po chrześcijańsku, polega na milczeniu, słuchaniu, patrzeniu i działaniu. Praktycznie. Siedzi Pan na wykładzie, naraz profesor mówi np. że światło ma raz budowę falową, raz korpuskularną (powiedzmy), dziwne, można powiedzieć, ale można też rzec - piękne, jak to Panu Bogu pięknie wyszło. I już ma Pan modlitwę, dobrą, bo usłyszał Pan żywe Boże słowo, lepiej zrozumiał świat i to, że również nasze ludzkie życie dalekie jest od płaskiej jednoznaczności.
Nie jest więc Pan na żadnym dnie. Proszę tylko podnieść głowę i popatrzeć przed siebie. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ J

* * * 

055. Niektóre osoby po spowiedzi całują stułę. Co oznacza ten gest? 

Pewnie jest to np. forma podziękowania za spowiedź? Tego typu gesty nie sposób interpretować jednoznacznie. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ 

* * *

056. Mam pytanie. Byłam bardzo zdenerwowana i przeklęłam w myśli do Boga. Zaraz się opamiętałam. Ale jednak. Czy po czymś takim można pójść do komunii? Bo w sumie to mam mieszane uczucia. pozdrawiam, z Panem Bogiem. 

Witam! Proszę Pani wielokrotnie odpowiadaliśmy już na tym forum, że nie możemy zastępować sumienia naszych internautów. To czy był to grzech czy nie musi Pani rozstrzygnąć w swoim sumieniu, my naprawdę nie możemy tego robić. Jeśli Pani sumienie wyrzuca ten czyn jako grzech to proszę pójść do spowiedzi. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

057. Jakie są główne przyczyny grzechu? Marta 

Witam, warto zajrzeć do Katechizmu Kościoła Katolickiego. Tam pod nr 1849 zapisano: "grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzka solidarność. Został określony jako "słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu". (...) grzech jest więc "miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga". Wskutek tego pysznego wywyższenia siebie grzech jest całkowitym przeciwieństwem posłuszeństwa Jezusa, który dokonał zbawienia." Źródłem grzech jest pycha, którą nazywamy jednym z grzechów głównych. 
Zachęcam do lektury Katechizmu. To fascynująca lektura, zwłaszcza gdy ma się tak podstawowe pytania. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

058. Szczęść Boże. Dlaczego nigdy nie wiem czy jestem w stanie laski uświęcającej czy nie? Nie umiem jednoznacznie uznać moich grzechów za ciężkie lub lekkie. Dlaczego?  

Tego typu dywagacje najlepiej zostawić teologom. To ich klopot. Postawmy problem bardziej po ludzku i po biblijnemu. Jednego może byc Pani pewna, zawsze jest przy Pani Jezus Chrystus, po to przecież On żyje, czyli zmartwychwstał. Nam pozostaje radowac sie tym faktem i starać sie tak myśleć, i postępować, by coraz bardziej być do Niego podobnym. Pozdrawiam. Waclaw Oszajca SJ 

* * *

059. Jak zadośćuczynić? Czy naprawiać tylko te krzywdy o których wiem, czy też doszukiwać się krzywd, których nie jestem świadomy, a które mogły wyniknąć jednak z mojego złego działania? Dziękuje z góry za odpowiedz.  

Witam! No cóż, trzeba troszkę poszperać sumieniem i nie chodzi tutaj o doszukiwanie się. Doszukiwanie czasem rozumiane jest, jako znajdowanie nie istniejącego, a tutaj chodzi o staniecie w prawdzie i nie zagłuszanie sumienia. Pozdrawiam Adam Pietrzak 

* * * 

060. Szczesc Boże! Tym razem nurtuje mnie sprawa osądzania. Ja mam tendencje do popadania w skrajności i w związku z tym mam pytanie. Jak rozumieć słowa: "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni". O jaki osąd dokładnie chodzi? Ostatnio rozmawialam z pewna osoba na ten temat i okazalo się zupełnie inaczej pojmujemy slowo "osądzić". Czy np. mówiąc, ze ktoś jest głupi (zakladajac, ze mam jakies podstawy do stwierdzenia tego)grzeszę? Albo inny przykład: nie chce sie przyjaznic z jakas osoba, poniewaz uwazam ja za nielojalną lub np. wredna (to sa przeciez osądy). Jezeli wiec nie osadzilabym takiej osoby i zaprzyjaznila sie z nia (w takiej sytuacji przez swoja naiwnosc) moglabym w jakis sposob cieprpiec przez nia. O jakie osądzanie więc chodzi? 

Daj Boze! Dokladnie chodzi o osad jaki wydajemy odnosnie danej osoby. Mozemy oceniac czyny swoje i innych. Przy czym nalezy starac sie zachowac obiektywizm i wystrzegac sadow pochopnych. Natomiast nie majac pelnej i obiektywnej wiedzy na temat intencji, pobudek, pelnej sytuacji emocjonalnej i fizycznej danej osoby swoim osadem i wynikajacym z niego zachowaniem najczesciej wyrzadzamy duza krzywde. Ferujac wyroki, plynace z dokonaego osadu, zapomianmy najczesciej, ze osadzana przez nas osoba jako nasz blizni ma prawo do naszego wsparcia i milosierdzia. Radykalne sady, droge takiego milosiernego upomnienia, pomocy, a nawet wymierzenia kary zamykaja. 
Dosc czesto zdaza sie, ze w innych widzimy i krytykujemy lub osadzamy, to z czym sami sobie nie mozemy poradzic. 
Najtrudniejsza sytuacja wystepuje, kiedy swoj osad opieramy o niczym nieuzasadnione opinie innych osob. 
Jesli bedziemy patrzec i oceniac czyny, zachowania, slowa innych osob pamietajac ze to nasi blizni i jednoczesnie dzieci Boga, ktory jest rowniez naszym Ojcem to mamy szanse realizowac w naszym zyciu polecenie aby nie dokonywac w swoim sercu sadu nad bratem czy siostra. 
Co do przyjazni i cierpienia, to dosc dawno juz stwierdzono, ze najbardziej cierpimy przez tych ktorych najmocniej kochamy. Ale to juz osobny temat. 
Jesli moge radzic to sugeruje powsciagliwosc w dokonywaniu ocen, tak aby nie zamykac siebie na drugiego czlowieka. 
Pozdrawiam. Barbara Karpinska 


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne