Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Mam pytanie... - cz. 1


001. Pax Christi! Pozwolę sobie na kilka refleksji /nieortodoksyjnych ?/ na temat smutnego zjawiska "suchego" legalizmu w naszym Kościele. Czasami odnoszę wrażenie, że kanony prawa kościelnego są bardziej eksponowane od słów Zbawiciela. Przyznam, że "arytmetyczne" podejście do świętości jest dla mnie trudne. Przykłady: 5 warunków Sakramentu Pokuty, warunki uzyskania odpustu itp. Formalna konieczność wyznawania na spowiedzi rodzaju i ilości grzechów ciężkich rodzi u wielu ludzi /wiem o tym, bo zajmuję się psychiatrią/ skrupuły, będące chorobą w sensie medycznym i duchowym. Przecież Chrystus nie pytał jawnogrzesznicy ile razy i jak zgrzeszyła. wystarczyła wiara, żal i odwrócenie się od zła. W ogóle mam wrażenie, że podział grzechów na "ciężkie" i "powszednie" jest pewnym lekceważeniem odkupieńczego dzieła naszego Pana. Jeżeli zważyć na Jego Mękę, w której wziął na siebie ciężar naszych win, rozważanie, kto i kiedy dołożył Mu mniejszy lub większy "ciężarek" , wydaje się niegodne. Chyba wśród legalizmu zagubiliśmy ducha chrześcijańskiej radości i pewności Zbawienia, płynącego z wiary w odkupieńcze dzieło Jezusa. Zbyt wiele koncentracji na grzechu, będącym "przeszłością" chrześcijanina, a zbyt mało chyba uzdrawiającej łasce Jezusa, wybiegającej w przyszłość naszego życia. Pozdrawiam - Marek

Tak, to prawda, ale tylko wtedy gdy się żąda, lub oczekuje, chrześcijańskich zachowań od człowieka, który mentalnie daleki jest od wiary pojmowanej po chrześcijańsku. Podobnie się dzieje, gdy żądania stawia ktoś, może nim być również ksiądz, kto owszem wierzy, ale nie po chrześcijańsku. Tam zaś gdzie istnieje żywa więź między człowiekiem i Chrystusem, tam np. pięć warunków sakramentu pokuty nie tylko w niczym nie przeszkadza, ale wręcz pomaga. Myślę również, że początkującym w wierze, lub przekonanym, że już w 100% wierzą, tym bardziej, a to dlatego, że łatwo jest nam siebie, troszkę trudniej innych, rozgrzeszać, wychodząc od przekonania, że skoro żałujemy i przepraszamy, to wystarczy. Otóż nie wystarczy. Trzeba jeszcze zadośćuczynić, czyli wynagrodzić.

Owszem, prawdą jest, że łatwo się można zaplatać w tej buchalterii grzechów lekkich, ciężkich i jakich tam jeszcze, ale tylko wtedy, gdy człowiek miast liczyć na Boże miłosierdzie, liczy na to, że jak się dobrze wyspowiada, to wreszcie osiągnie tzw. czyste sumienie, czyli święty spokój. Podobnie rzecz się ma z odpustami. Przecież odpust to nie przedterminowe zwolnienie z odbywania kary, ale jeszcze jeden przejaw Bożego miłosierdzia związanego z dziejącą się historią, zaś spełnienie warunków uzyskania odpustu, to nic innego jak tylko znak naszego zainteresowania tą łaską. A więc odpust to jeszcze jeden znak czasu świadczący, że Chrystus przychodzi, a raczej jest, w dziejących się teraz właśnie wydarzeniach.

Kwestia skrupułów. Nie wiem, ale z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że w tej sprawie łatwo pomylić skutek z przyczyną. Na przykład w konfesjonale odsyłamy skrupulantów właśnie do psychologa. Chciałoby się również, by psychologowie, czy psychiatrzy również do nas odsyłali tych, którzy wymagają pomocy duchowej np. w sprawach grzechu. Dla nas katolików, myślę, że dla wielu innych chrześcijan również, grzech to też okazja do pogłębienia więzi z Chrystusem. Dlatego grzech nie jest dla nas "przeszłością", również rozgrzeszony i odpokutowany. Przeciwnie, my nawet lubimy nasze grzechy wspominać, nie wypieramy ich z naszej pamięci, ani z tzw. podświadomości, bo ta pamięć pozwala nam zachować równowagę ducha, czyli uczy nas pokory, i jest warunkiem chrześcijańskiej radości. "A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje.", mówi Pismo. Tak więc byłoby doskonale gdybyśmy mogli wspierać się wzajemnie, bo odpuszczanie grzechów dzieje się nie tylko w konfesjonale, w gabinecie psychoterapeuty również, jak też wszędzie tam gdzie człowiek odwiązuje siebie od zła i przywiązuje się do dobra. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ

*    *    *

002. Otrzymałem na Spowiedzi Św. podwójną pokutę: - jedna to określona modlitwa w określonym czasie (jest to do wykonania przeze mnie i nie mam w tej kwestii żadnych wątpliwości) - druga, to zadanie na cały miesiąc wrzesień, abym w żaden sposób nie szukał okazji do zaspokojenia pokus, które są moim utrapieniem od kilku miesięcy. Tym pokusom ostatnio kilka razy uległem, a jest to grzech ciężki. W głębi duszy pragnę wykonać pokutę. Mam jednak wiele wątpliwości i obaw, czy dam sobie z tym radę? Czy ulegnę, gdy otrzymam taką propozycję od kogoś, czy będę potrafił powiedzieć "NIE"? Ostatnio nawiązałem znajomość z osobą, która może być wielką pokusą dla mnie. Boję się otrzymania jakiejkolwiek wiadomości od niej. Myślałem, żeby przekazać jej wiadomość, że nie mogę się z nią spotykać, ale brak mi odwagi do przekazania takiej informacji, bo nie chcę kłamać, a prawdy boję się podać.. Co mam robić? W pierwszej chwili pomyślałem, że najlepszym wyjściem, byłoby wyjechać na miesiąc, ale to przecież nic nie zmieni i nie mogę przecież zostawić rodziny, a zwłaszcza żony, której obiecałem pomoc w zaaklimatyzowaniu się w nowej pracy, która pociąga za sobą wiele zmian w funkcjonowaniu naszej rodziny. Osobiście podjąłem się bardzo ważnego zadania w sferze pracy społecznej i nie mogę się z tego wycofać. Muszę być tu, gdzie jest moje miejsce - razem z rodziną. Jak mam wytrwać w dobrym? Czy, gdybym nie miał siły przeciwstawić się pokusie, to popełniam podwójny ciężki grzech? Pełen obaw i lęku. Jakub

Nie słyszałam o czymś takim, jak grzech podwójnie ciężki. Grzech ciężki jest to zerwanie więzi z Bogiem. Pokuta ma być pomocą w odbudowaniu tej więzi, a więc w wyjściu z grzechu ciężkiego. Jeżeli nie jest Pan pewien czy będzie Pan w stanie oprzeć się pokusie przez cały miesiąc radzę na początek spróbować wytrzymać choć przez dwa tygodnie a po tym okresie, z maleńkim sukcesem na swoim koncie, pójść do spowiedzi lub na rozmowę z księdzem. Może uda się w ten sposób wytrwać również przez następne dwa tygodnie. Przy wychodzeniu z nałogu jest rzeczą istotną by uwierzyć, że jest to możliwe. Taka wiara jest umacniana przez drobne - na początek - sukcesy. Nie wolno popadać w zniechęcenie, jeżeli będziemy ponosili porażki. Natomiast należy dostrzegać każdy, nawet niewielki postęp.

Byłam kiedyś na rekolekcjach wielkanocnych prowadzonych przez ks. Tadeusza Fedorowicza. Dotychczas pamiętam, to co mówił komentując upadki Pana Jezusa pod ciężarem krzyża. Mniej więcej chodziło o to, że naszym krzyżem są nasze grzechy. Upadamy pod ich ciężarem. Każdy człowiek upada. Sam upadek nie oznacza śmierci, jeżeli po nim próbujemy powstać.

Myślę, że to jest właśnie wspaniałe w ludzkim losie, to jest Dobra Nowina: człowiek może z pomocą Jezusa podnieść się z każdego upadku. Pan Jezus nie obiecuje, że to będzie łatwe, Pan Jezus nie obiecuje, że to się uda za pierwszym a może nawet za drugim razem. Pan Jezus obiecuje, że zawsze będzie przy nas, że nigdy nas nie opuści i jeżeli tylko mu pozwolimy to On pomoże nam zdjąć z ramion ten ciężar i stać się wolnymi. Oczywiście w każdej takiej sytuacji ogromną pomocą jest modlitwa, modlitwa, w której stajemy przed Bogiem w całej swojej słabości.

Pisze Pan o licznych swoich obowiązkach, zaangażowaniach. To też powinno być pomocą. Bo przy wychodzeniu z grzechu ważne jest by zająć myśl i czas czymś innym. Życzę odwagi i wytrwałości. Z modlitwą, Joanna

*    *    *

003. Pewna osoba była u spowiedzi, ksiądz zadał jej przeczytanie Ewangeli wg Św. Mateusza, ta mu powiedziała 'pogięło księdza?!'. Ten wyjaśnił jej, że ciężko grzeszy, do kościoła nie chodzi i taka pokuta będzie odpowiednia. Osoba ta poszła do znajomego księdza, który 'odmówił nad nią jakąś modlitwę' i pokutę zamienił na Zdrowaś Mario. Czy tak można?

Byc moze ten drugi ksiadz doszedl do wniosku, ze ma do czynienia z tak glebokim uposledzeniem religijnym, ze zadana wczesniej pokuta jest prawie ze niemozliwa do wykonania, stad dla dobra duszy zmienil pokute dostosowujac ja do mentalnych mozliwosci penitenta. Czyli mozna tak zrobic, ale trzeba miec powazne argumenty dotyczace duchowego dobra danej osoby. Gdyby jednak cala sprawa miala polegac na wygodnym zalatwieniu sobie sprawy u znajomego ksiedza, to nalezaloby ja zdecydowanie ocenic negatywnie, tak w przypadku penitenta jak i w przypadku ksiedza. Dariusz Kowalczyk SI.

*    *    *

004. Mam pewien problem. Nie wierzę w Boga i nie chodzę do kościoła. Czy mimo wszystko przed pogrzebem kogoś bliskiego powinnam iść do spowiedzi? Czy mam powiedziec księdzu, ze nie wierze w Boga? Poza tym ja nie żałuje niektórych grzechów i nie moge obiecać poprawy (i tak po tej spowiedzi nie będę np. raczej chodziła do kościoła). Czy więc taka spowiedź ma sens? Prosze o odpowiedz!

Witaj! Chyba sama znasz odpowiedź, przecież spowiedź jest sakramentem i jak wszystkie sakramenty przyjęcie łaski z nich płynącej wymaga wiary. Warunki dobrej spowiedzi mówią, że potrzebne jest wyznanie grzechów, żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy - jeśli tego nie ma to spowiedź jest nieważna.Z jakich to racji wynika, że śmierć kogoś bliskiego ma być powodem do takich niegodnych czynów? Czy nie lepiej być uczciwym w swym ateiźmie niż robić coś czego robić się niegodzi. Przecież jak powiesz księdzu w konfesjonale że nie wierzysz i nie żałujesz to ksiądz nie udzieli ci rozgrzeszenia. Nie można być cynicznym i czynić sobie drwin z tego co święte i robić gesty na pokaz dla ludzi. Zostań z Bogiem Adam Pietrzak

*    *    *

005. Mam pewnien problem. Przy ostatniej spowiedzi Ksiądz zadał mi jako pokute, abym w najbliższych chyba 9 miesiącach w każdy pierwszy PIĄTEK miesiąca przystepował do Spowiedzi i Komunii Świętej. I tu zaczyna się problem. 28 maja wyjezdzam za granicę a wracan dopiero ok 15 czerwca. Tak wiec nie będe mógł uczestniczyć we Mszy Świętej w pierwszy piątku maja w swojej parafii. Nie byłoby niczym trudnym iść do spowiedzi w dzień wyjazdu a następnie za granicą uczestniczyć we mszy świętej w Kościele Katolickim tam gdzie jade, lecz obawiam się, że właśnie akurat tam bedzie rzeczą mało prawdopodobna znalezienie Kościoła, bo Kraj, do ktorego jade (Ukraina, Krym) jest krajem w znacznej mierze prawosławnym. Co mam w takiej sytuacji uczynić? Bardzo proszę o odpowiedz.

Prosze przed wyjechaniem na Krym pojsc do spowiedzi i wyjawic problem. Spowiednik (nie musi byc ten sam) moze zmienic nadana pokute. Ja bym zmienil, gdyz uwazam, ze pokuta ma pomagac, a nie przeszkadzac w przezywaniu relacji z Bogiem i Kosciolem. Przyznam, ze nie rozumiem takiej pokuty, no bo na jej wykonanie potrzeba 9 miesiecy, a skoro wymaga sie, aby ktos chodzil do spowiedzi co miesiac, to tym samym stawia sie czlowieka w sytuacji, ze spowiada sie bez wykonania pokuty, a w dodatku kumuluja mu sie pokuty: ta dotyczaca 9 miesiecy plus pokuta z danej miesiecznej spowiedzi. To chyba jakies nieporozumienie. Do praktykowania 9 pierwszych piatkow miesiaca mozna zachecac, a nie zobowiazywac w formie nalozonej pokuty. Pozdrawiam. Dariusz K. SI.

*    *    *

006. Ojcze Dariuszu! Odnosnie poprzedniego pytania. Dziekuje, bo to co Ojciec napisal w odpowiedzi dotyczylo takze i mnie. Mialam podobna pokute. Nie wykonalam jej, bo po 3 m-cach pojawila sie przeszkoda,(opuscilam pierwszy piatek m-ca) a pozniej balam sie isc z powodu niewykonanej pokuty. Teraz mysle, ze moze jestem troszeczke usparawiedliwiona i pokonam strach, ktory mam, strach przed kolejna spowiedzia. Z Bogiem.

Prosze isc do spowiedzi i powiedziec jasno, ze nie wykonala Pani pokuty. Mam nadzieje, ze ksieza zadajacy za pokute 9 piatkow miesiaca, to rzadkie wyjatki. Pozdrawiam. Dariusz K. SI.

*    *    *

007. Byłam kiedyś do spowiedzi - ksiądz mnie skomplementował, po czym się spytał, czy ja koniecznie chcę wychodzić za mąż, ponieważ jemu się na 90% wydaje, że powinnam iść do zakonu. Szok. Poszłam potem do niego, poprosiłam o wyjaśnienie, tłumaczył o kąkolu i pszenicy, że w klasztorze byłoby mi łatwiej się rozwijać. Ale ja nie chcę!! Właśnie wtedy, po długich zastanowieniach doszłam do tego, że chcę byc uczciwym, dążącym do świętości ŚWIECKIM człowiekiem. Wiem, że ksiądz nie jest jasnowidzem, że Pan Bóg mógł się nim posłużyć na wiele sposobów, nie tylko po to, żeby mi uświadomić że mam w życiu wybierać jakąś radykalnie inną drogę, ale też np. po to, żebym, podważając sugestie księdza, utwierdziła się sama w tym, co wybrałam - bycie blisko Boga - ale w "normalnym", świeckim życiu. Żebym się w ogóle zaczęła nad tym zastanawiać. Wreszcie, żebym zawsze pamiętała, że sama odpowiedziałam, że pszenica może wyrosnąć wszędzie - i wyrośnie! Jednak od tamtego dnia - co jakiś czas - nurtuje mnie jedno - może powinnam rzucić wszystko i - wbrew sobie - iść gdzieś, gdzie iść nie chcę?? Poświęcić się, odrzucić wszystko? Ale czy tak wygląda powołanie? Ponoć z powołaniem jest tak jak z miłością - o tym się wie. A u mnie cała istota woła - NIE. Nigdy nie wyobrażałam sobie takiego życia dla siebie. Nigdy go w ogóle nie brałam pod uwagę. nigdy mi ono w ogóle nie przyszło do głowy. Czy muszę mieć do końca życia wyrzuty, że być może odrzuciłam Jego wołanie, którego zresztą nie słyszałam, być może słyszał je ten ksiądz, czy nie jest tak, że jakąkolwiek droge w życiu wybierzemy - na niej możemy Go spotkać i się zrealizować? Wiem, powinnam z Nim o tym porozmawiać. Ale bardzo chcę też usłyszeć głos Ojców - czy Wy też dajecie przy spowiedzi ludziom takie 90% sugestie, które gryzą ich skrupulanckie sumienia przez lata?? Basia

Spowiednik zdecydowanie naduzyl swojego autorytetu. Spotkalem juz niejdna ofiare duchownych-madrali, ktorzy z pseudo-prorocka pewnoscia wyrokowali w sprawie czyjegos powolania. Jesli nigdy nie chcialas i nie chcesz wstapic do jakiegokolwiek zakonu, to w czym problem... Nie wstepuj. Bog nie bawi sie z nami w cierpietnicza zgaduj-zgadule... Poza tym, wspaniale, ze czujesz sie powolana do swietosci w zyciu swieckim. Mysle, ze dzisiaj swiat bardziej potrzebuje swietych matek i zon, niz zakonnic (z calym szacunkiem dla wielkosci powolania zakonnego). Pozdrawiam. Dariusz K. SI.

* * *

008. Co ma zrobic osoba, jeżeli była u Spowiedzi, poszła do Komunii św. ,ale potem zorientowała się, że Spowiedź nie była "dobra" t.z.n nie zostały dotrzymane 5 warunków dobrej Spowiedzi. Podczas Spowiedzi i Komunii o tym nie wiedziała dopiero teraz wie. I co dalej???

Witaj! Trzeba przy najbliższej spowiedzi powiedzieć o tym. Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * *

009. Kiedys, w rozterce powiedziałam Bogu w modlitwie coś w stylu :" Już nigdy tego nie zrobię, obiecuję!"( chodziło o grzech). Ale potem przez słabość znów go popełniłam. Jak mam to powiedzieć na spowiedzi: "złamałam obietnicę daną w modlitwie", coś takiego?

Witaj! Najlepiej mówić w czasie spowiedzi o wszystkim co nam wyrzuca sumienie - nie układać sobie formułek, tylko mówić zwyczajnie - ksiądz na pewno zrozumie a jeśli nie to Cię zapyta dodatkowo. Pozdrawiam Adam Pietrzak.

* * *

010. Po spowiedzi trzeba zadość uczynić, przeprosić innych itd. A jeśli osoba którą chcemy przeprosić jest daleeeko stąd i nie mamy z nią kontaktu to nie możemy iść po spowiedzi do Komunii. Co w ogóle wtedy zrobić?

Dobry wieczor! Najlepiej napisac do tej osoby. E-mail albo za posrednictwem naszej rodzimej Poczty Polskiej. A jesli kontakt jest rzeczywiscie niemozliwy, to prosze sie nad ta historia dluzej nie zatrzymywac. Byc moze kiedys w przyszlosci sie spotkacie. Na razie - prosze zyc dalej. Pozdrowienia! Norbert Frejek SJ


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne