Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home|Z Katechizmu|Stałe Konfesjonały|Literatura|Porady|Inne

Etyka spowiedzi; wolność penitenta i wolność sumienia

W recenzji do książki Jeana Delumeau "Wyznanie i przebaczenie. Historia spowiedzi" Elżbieta Adamiak (ZNAK 509 s.143) zadaje szereg pytań, stawianych dzisiaj, jak się wydaje, dość często. Wskazują one, że istnieje coś takiego jak problem spowiedzi. Pisze ona, że już od lat - sądząc z analizy Delumeau - "skala wartości i kryteria oceny grzechów rzadko były takie same po obu stronach konfesjonału. (...) Można się zastanawiać, w jakiej mierze dwaj partnerzy sakramentu pokuty mówili tym samym językiem, żyli w tym samym świecie i w ten sam sposób pojmowali grzech śmiertelny". W potocznym odbiorze istnieje duża dysproporcja w podejściu do spowiedzi pomiędzy osobami świeckimi, którzy borykają się z problemem spowiedzi a duchownymi, którzy spowiedzi słuchają. Nie zamykając oczu na fakty i ludzkie doświadczenia, warto sobie zadawać pytanie, co robić, żeby spowiedź była tym, czym jest w rzeczywistości. Autorka stawia następujące pytania, które z całą pewnością dotyczą dnia dzisiejszego:

- Jak rozumieć obowiązek corocznej spowiedzi? - Jaki powinien być spowiednik - pełniący potrójną rolę: "lekarza", "sędziego" i "ojca"? - Jak spowiednik powinien przyjmować grzeszników? - Kiedy żal za grzechy jest wystarczający, by udzielić rozgrzeszenia? - Czy wystarczy żal ze względu na wstręt do grzechu i strach przed piekłem, czy też konieczny jest żal doskonały, płynący z miłości do Boga? - Jak postępować wobec "recydywistów", którzy ponownie wpadają w ten sam grzech, mimo ostrzeżeń spowiednika? - Jakie znaczenie dla osądu grzechu mają okoliczności jego popełnienia? - Kiedy jest grzech śmiertelny, kiedy "tylko" powszedni? - Jaka powinna być rola sumienia, a jaka autorytetu w podejmowaniu decyzji?

Badając historię spowiadania, Delumeau dochodzi do paradoksalnych wniosków: chcąc pocieszać, koić lęk przed karą wieczną, obdarzać łaską przebaczenia, spowiedź sama wzbudzała lęk, wstyd, była ludzkim dramatem - i to nie tylko dla wyznających grzechy; była ciężkim obowiązkiem także dla spowiedników. "Spowiedź chciała pocieszać, ale najpierw niepokoiła grzesznika. Wybaczała mu niestrudzenie, czyż jednak nie wydłużyła ponad rozsądną miarę listy i okoliczności grzechów? Spowiedź wysubtelniła sumienie, rozwinęła w człowieku życie wewnętrzne i poczucie odpowiedzialności, ale także rozbudziła skrupuły i była dla całych milionów wiernych ciężkim brzemieniem". Delumeau pokazuje, jak głęboko praktyka spowiedzi wpłynęła na sferę świecką, kulturę i mentalność człowieka Zachodu - "aktywnego, świadomego, niespokojnego, zawsze niezadowolonego z siebie, pragnącego stale polepszać siebie i innych...", z drugiej jednak strony nie da się zaprzeczyć, że od połowy XVIII wieku w Kościele katolickim, zwłaszcza na Zachodzie, trwa ucieczka od konfesjonału i kryzys spowiedzi.

Dziś także słyszymy pytania: - Czy to konieczne, aby spowiedź wyglądała tak, jak dotąd. - Czy nie można przyjąć zasady ogólnej absolucji tak, jak w niektórych Kościołach na Zachodzie Europy. - Czy czasem nie wystarczy osobista, gorąca modlitwa o przebaczenie wypływająca z autentycznego żalu itp. Wszystkie te opinie i postulaty wypływają z osobistego doświadczenia osób spowiadających się, ze strachu i wstydu podczas spowiedzi. Niestety, postulowane wyżej propozycje rozwiązania problemu w małym stopniu prowadzą do bardziej autentycznego spotkania z Bożym miłosierdziem. Te propozycje mają na celu złagodzenie stresu związanego z wstydem i lękiem, ale zarazem niekoniecznie prowadzą do odkrycia istoty sakramentu pojednania, a to przecież ma być właściwy sens spowiedzi.

W recenzji książki "Wyznanie i przebaczenie" Elżbieta Adamiak przyjmuje tę samą perspektywę patrzenia na spowiedź, jaką przyjmuje autor książki. Delumeau to człowiek zainteresowany zjawiskiem, jednak również przez spowiedź zraniony. Tak więc i autor i jego recenzent przyjmują za oczywisty punkt wyjścia, sytuację człowieka zranionego przez doświadczenie spowiadania się. Być może jest to doświadczenie każdego katolika. Jednak może da się odnaleźć takie wymiary spowiedzi, które warte są tego powszechnego zranienia. Ten punkt wyjścia chciałbym przyjąć przy podejmowaniu tematu: etyka spowiadania.

Co to jest spowiedź?

Według Katechizmu Kościoła Katolickiego, spowiedź jest to jeden z sakramentów uzdrowienia (obok sakramentu namaszczenia chorych), którego zadaniem i wewnętrzną treścią jest dawanie człowiekowi możności powrotu do łaski chrztu. W starożytności zresztą nie było takiej jak dziś dyskusji, czy i ile razy powinienem się spowiadać, ale była inna: jak, kiedy i ile razy w ciągu życia można uzyskać wyzwalającą łaskę przebaczenia Bożego. Jak otrzymać uzdrawiającą moc przebaczenia Boga, którego przyjaźń utraciłem przez nieszczęście grzechu? Stąd dające nadzieję rozstrzygnięcie pierwszego Kościoła w dziele "Pasterz" Hermasa (przełom I i II w.), że po chrzcie nie tylko jeden raz jeszcze w ciągu życia będzie można uzyskać przebaczenie, ale będzie można uzyskać je więcej razy. Było to zwycięstwo duszpasterskiego podejścia pasterzy Kościoła do grzeszników, które otwarło drogę częstej celebracji sakramentu.

Każdy bowiem sakrament celebrowany w wierze Kościoła jest: 1. Zwiastowaniem orędzia Dobrej Nowiny o miłości Boga do człowieka. Miłości, która nie waha się pójść na krzyż, aby tylko otworzyć człowiekowi drogę do pojednania się z Bogiem. 2. Celebracją wydarzenia zbawczego - życia i dzieła Syna Bożego, Mesjasza, który w tym miejscu i w czasie "uobecnia" dzieło zbawienia: nauczania, uzdrawiania i ofiary za kogoś, czyli wyzwolenia od winy i nadania przywileju - godności dziecka Bożego. 3. W tej konkretnej celebracji - spowiedzi - dokonuje się ukryty wewnątrz zewnętrznego rytu dramat spotkania Boga Ojca z Synem - jak pisze Adrienne von Speyr w swojej książce "Spowiedź" - aktualizuje się tutaj, dla tego właśnie penitenta "postawa spowiedzi Syna". Von Speyr mówi, że sakramenty są odzwierciedleniem życia Pana, tam też znajdują swą prawdę i prawzór. Podczas życia na ziemi, Jezus "trwał przed Ojcem w postawie jaką powinien przyjmować penitent wobec spowiednika, Kościoła i samego Boga: w całkowitej, niczego nie skrywającej otwartości, w nieustannej gotowości przyjęcia Ducha Świętego, w pewności znajdywanej nie w sobie samym, lecz w Ojcu i Jego Duchu". Jego układ z Ojcem stale zawiera i obejmuje spowiedź: wyznanie grzechów, skruchę i zadośćuczynienie człowieka, jak też rozgrzeszenie udzielane przez Boga. Syn Boży stawszy się człowiekiem dzieli los oddalonych od Boga ludzi. Żyje jako jeden z tych oddalonych. Jezus, w miarę jak nabiera ludzkiej wiedzy o grzechu, coraz bardziej bierze go na siebie. Po to, by Ojciec patrząc na Niego, widział również, jak coraz pełniej bierze na siebie winę świata. W ten sposób, ten który zna prawdę o grzechu, jest tym, który go w prawdzie wyznaje. Kiedy grzesznik wyznaje swe przewinienia na spowiedzi, wówczas między nim i grzechem zachodzi podwójna relacja: uznając i wyznając winę, utożsamia się z nią, a zarazem uznaje siebie za grzesznika. Uznając jednak winę za swoją, równocześnie dystansuje się od niej przez akt żalu. Grzesznik wiąże się ze swoją winą po to, by się od niej uwolnić. Odprawia spowiedź, bo chciałby po niej rozpocząć nowe życie. Syn - Chrystus podobny jest do takiego penitenta tęskniącego za nowym życiem, ponieważ otrzymał od Ojca misję zaniesienia ludziom nowego życia, nowego Przymierza. Jako Bóg-Człowiek nie chce i nie może występować wobec Ojca jako "lepiej wiedzący". Oznacza to bezgraniczne posłuszeństwo oraz wyznanie nie ubarwione, nie zaśmiecone ludzkimi dywagacjami, wolne od przywiązania do pewnych grzechów, które komuś wydają się interesujące, lub wybaczalne. Osąd, ocenę, rozłożenie akcentów w całości pozostawia Ojcu - do tego stopnia, że "w chwili najgłębszych ciemności wyznania na Krzyżu, Syn przestanie Ojca rozumieć. Prowadzenie pozostawia samemu Ojcu. Rozgrzeszenie z wszystkich grzechów, jakie na sobie nosił, otrzymuje dopiero na Krzyżu, dopiero w momencie śmierci". Nasze grzechy nosił tak bardzo serio, że w chwili śmierci - mówi von Speyr - nie wykluczał nawet możliwości potępienia. W Jego spowiedzi jest zdanie się całkowicie na wolę Bożą wobec Niego. Nie spowiada się pod warunkiem, że dane Mu będzie rozgrzeszenie. Zmartwychwstanie oddzielone jest od śmierci na Krzyżu przez ciszę Wielkiej Soboty.

Podsumowując teologiczną wizję von Speyr: "postawa spowiedzi" oznacza całkowite, bezwarunkowe powierzenie się grzesznika Trybunałowi Sądu Boga, ze świadomością, że nie zasługuje on na usprawiedliwienie, ale powierza się jednak z nadzieją na zmartwychwstanie, które może dać za darmo tylko sam Bóg, który przebacza.

Ludzie - uczestnicy spowiedzi

Dalej idąc, w spowiedzi sakramentalnej w Kościele spotyka się dwóch ludzi: ksiądz i penitent, którzy wtedy spotykają się naprawdę, kiedy obaj tak, jak Syn Boży przyjmą postawę spowiedzi: wyznania swojej grzeszności z nadzieją na niezasłużone usprawiedliwienie przez Boga. Dla księdza oznacza to gotowość do wysłuchania i przyjęcia na siebie winy grzechu penitenta. I tak, spowiednik obciążony grzechem penitenta, który co dopiero usłyszał, staje wobec Sądu Bożego w postawie wyznania i żalu za niego. Wtedy słowa Dobrej Nowiny - Ewangelii - jakie wypowiada do penitenta: "ja odpuszczam tobie grzechy" wypowiada jednocześnie do siebie i do niego. Są to słowa Dobrej Nowiny dające zmartwychwstanie.

Tak samo penitent (grzesznik) stoi w postawie spowiedzi wobec księdza, Kościoła i Boga i wie, że ma prawo - jak Syn na Krzyżu - oczekiwać tylko śmierci. Jednak staje z nadzieją, że przez tę śmierć w ramionach Ojca przejdzie do zmartwychwstania. Pytamy, czy ktokolwiek z nas, czy naszych penitentów, ma świadomość tego, co dokonuje się naprawdę podczas celebracji spowiedzi. Że to Syn Boży w miejscu grzesznika staje wobec Boga - Ojca w postawie spowiedzi, wyznaje moje grzechy i wkracza w ciemność tego wyznania jak w ciemność śmierci na krzyżu? Bez względu na to, czy mamy tego świadomość, czy nie, od chwili naszego chrztu takie "zastępowanie" nas przez Syna - Chrystusa będzie działo się bezustannie. "Gdy bowiem my nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami". (Rz 8,26) Łatwo sobie wyobrazić, jak trudne jest dla człowieka przyjęcie duchowej postawy podobnej do "postawy spowiedzi Syna" wobec Boga. Jest to w praktyce pewien ideał, który staje się osiągalny tylko dzięki "zastępstwu" przez Chrystusa, a który może stawać się, w ciągle niedoskonałej formie, drogą duchową chrześcijanina. Zdaje się, że "postawa spowiedzi" była osiągnięta przez niektórych świętych Kościoła (wystarczy wspomnieć najmłodszego doktora Kościoła - Teresę z Lisieux, która umierała w poczuciu całkowitej pustki i nieobecności Boga, a jednak konając wypowiedziała słowa "Kocham Cię, Panie Boże").

 

Teza referatu

Postawa etyczna spowiednika ma za zadanie:

1. Przyjmować "postawę spowiedzi" w imieniu penitenta (to dzieje się przez przygotowanie intelektualne i duchowe do spowiadania), to znaczy postawy wstawiennictwa za penitenta. Często jest to wszystko, co można dać penitentowi: cierpliwe słuchanie i celebrowanie sakramentu, uwzględniając minimum skruchy u spowiadającego się tzn. "wiem, że nie zrobiłem zgodnie z nauką wspólnoty Kościoła, ale żałuję, że nie żałuję".

2. Być strażnikiem tego, by penitent postępował zgodnie ze swoim sumieniem, bez względu na to, czy jest dobrze uformowane, czy nie oraz by wiedział, że powinien je formować lepiej. Kardynał J. H. Newman pisze o sumieniu: "Sens moralności i religii, a nawet autorytetu papiestwa (tzn. prawa do nauczania, wiązania i rozwiązywania zobowiązań wobec Boga) opiera się właśnie na godności sumienia. Nie byłoby sensu słuchać głosu papieża (tzn. autorytetu nauczania Kościoła), gdyby człowiek nie stawał najpierw wobec wewnętrznego głosu własnego sumienia, w którym odzywa się Bóg. (...) Należy słuchać sumienia, bez względu na to, czy jego decyzje są słuszne czy błędne i bez względu na to, czy błąd jest winą błądzącego, czy nie. (...) Oczywiście, jeśli człowiek jest winien błędu, którego mógłby uniknąć, gdyby sprawę zbadał poważniej, to jest odpowiedzialny przed Bogiem za ten błąd, ale mimo to, jak długo jest w tym błędzie, musi działać według niego, bo szczerze uważa ten błąd za prawdę".

Rolą spowiednika jest ocenić, czy człowiek postępuje zgodnie z jego sumieniem, a także jak działa jego sumienie. Gdy penitent postępuje nie według sumienia, ale kieruje się według odczuć super-ego lub gdy postępuje wbrew normom nauki Kościoła, ponieważ jego sumienie jest błędne, należy go pouczyć na temat zasad. Jednak dopóki nie włączy w kryteria oceny swojego postępowania nowo poznanych praw, powinien postępować zgodnie ze swoim sądem sumienia. W takim przypadku etyczne dla spowiednika będzie tak sprawę wyjaśnić, by penitent zechciał tak długo szukać nowego światła dla oceny swojego postępowania, aż pozna na czym polegał błąd. Wtedy będzie umiał okazać żal (czyli rozumnie ocenić jako złe swoje postępowanie) i zapragnie zmiany postępowania. W praktyce oznacza to, że w przypadkach spraw ważnych nie można udzielić rozgrzeszenia sakramentalnego. Ale brak rozgrzeszenia nie jest ani odwetem księdza w imieniu Kościoła, ani wtrącaniem penitenta do piekła, ale jest oddaniem Bogu praw do oceny ludzkiego wnętrza. Nieudzielenie rozgrzeszenia jest zarazem uznaniem nadrzędności ludzkiej wolności wobec czyjegokolwiek przymusu w drodze do Boga. Błąd w postępowaniu - według Newmana - dzisiaj polega na tym, że "gdy ludzie odwołują się do uprawnień sumienia, bynajmniej nie myślą o uprawnieniach Stwórcy ani o obowiązkach stworzenia w myślach i uczynkach wobec Boga. Podnoszą oni prawo do myślenia, wypowiadania się, pisania i postępowania według własnego osądu lub humoru, bez jakiegokolwiek odniesienia do Boga".

3. Ocenić miarę możliwości przyjęcia przez penitenta "postawy spowiedzi" i zastosować adekwatny sposób reakcji na wyznanie. Ta postawa wobec penitenta zależy: - Od stopnia uformowania jego sumienia (prawość, prawdziwość = rozumność).

Określenie sumienia za św. Tomaszem - "sumienie (conscientia) to wiedza, która jest zastosowana w konkretnej sytuacji. W sumieniu rozróżnia się trzy warstwy: a) fundamentalne przekonanie, że dobro należy czynić, a zła unikać; b) ocena: jak uwzględnić zastosowanie znanych sobie zasad etycznych do tej oto konkretnej sytuacji z uwzględnieniem możliwie wszystkich okoliczności; c) warstwa wrażliwa na tzw. natchnienia Ducha Świętego, kierująca się prawem Łaski - samoofiarującej się człowiekowi miłości Boga. Człowiek również gotów jest do przekraczania swojej aktualnej miary miłości przez tzw. decyzje szaleństwa krzyża - ponadobfitej hojności w ofiarowaniu siebie (np. ryzyka utraty życia w imię wyższej wartości)". - Od stopnia wolności pójścia za głosem sumienia. - Od aktualnie posiadanej wolności: stopnia lęku, świadomości popełnianego zła, od pomysłu na to, jak dalej tego zła uniknąć (czynniki psychologiczne). - Od duchowego wyrobienia i wewnętrznej gotowości na przyjęcie przez człowieka Dobrej Nowiny o miłosierdziu Boga wobec grzesznika. W książce "Zródła moralności chrześcijańskiej" S. Th. Pinckers zestawia dwa modele funkcjonowania ludzkiej wolności i ich wpływu na zajmowanie przez człowieka w konkretnych sytuacjach postawy moralnej:

 

Tabela porównawcza wolności obojętnej wobec wartości i wolności ukształtowanej przez wartość

I. Wolność obojętna wobec wartości

(sumienie człowieka rozpoznaje prawo moralne, jako pochodzące z zewnątrz. Człowiek ma za zadanie rozpoznać je i podporządkować mu swoje postępowanie) Definicja: wolność to zdolność do wyboru pomiędzy przeciwieństwami. (Wybór między dobrem i złem należy do istoty wolności). Wolność wypływa wyłącznie z woli.

1. Wyklucza naturalne skłonności dobrowolnego uczynku, poddając je wyborowi. Wolność jest obojętna wobec tych skłonności.

2. Od samego początku jawi się w całości. Nie wymaga kształtowania i wzrastania dokonującego się etapami. Nie ma pośredniego stanu między byciem wolnym a niebyciem wolnym.

3. Cała zawiera się w każdym wolnym wyborze; w zasadzie każdy uczynek jest niezależny, oddzielony od innych, ujęty w chwili podjęcia decyzji.

4. Nie potrzebuje cnoty (sprawności), która staje się dowolnie używanym nawykiem, ani celowości, która staje się okolicznością uczynków. II. Wolność ukształtowana przez wartość (sumienie kieruje się - jak u św. Tomasza - "prasumieniem", poznaniem zasad moralnych i wskazań Ewangelii i gotowością odpowiadania na natchnienia łaski) Definicja: wolność to zdolność działania w dowolnym czasie zgodnie z wartością i doskonałością. (Wybór zła jest niedostatkiem wolności).

II. Wolność należy równocześnie do rozumu i do woli.

1. Zakorzenia się w naturalnych skłonnościach do prawdy i dobra, do tego, co jest wartością i doskonałością. Wypływa z pociągu i zainteresowania wobec tego, co jawi się jako prawdziwe i dobre. Wolność przynależy do rozumu i woli, które są złączone.

2. Dana w zalążku - u progu życia moralnego - konieczność rozwoju poprzez wychowanie, ćwiczenie przy podporządkowaniu się dyscyplinie, przez przechodzenie kolejnych etapów. Wzrost jest istotny dla wolności.

3. Łączy uczynki w jedną całość, uporządkowaną zgodnie z wizją celu; zamiar osiągnięcia go łączy je ze sobą od wewnątrz i wpisuje w trwanie.

4. Cnota jest jakością dynamiczną konstytuującą wolność, sprawnością niezbędną do jej rozwoju; celowość jest zasadniczym elementem wolnego działania.

Jeśli człowiek będzie kształtował swoją wolność jako odpowiadanie na głos sumienia, jego wolność będzie kierować się prawami, jako wolność kształtowana przez wartość. Przykład działania zasady wolności sumienia Jako przykład stosowania powyższych zasad postępowania etycznego w spowiedzi chciałbym przedstawić wskazania dla spowiedników Papieskiej Rady ds. Rodziny "O niektórych zagadnieniach moralnych dotyczących życia małżeńskiego" (Kard. Alfonso Lopez Trujillo z 1997 r.). Właściwy kontekst etyki małżeńskiej, to powołanie do osiągania i trwania w świętości. Służy temu dar czystości małżeńskiej, który wyraża się w tym, że ludzka płciowość wintegrowana jest w więź międzyosobową, w całkowite, wzajemne oddanie się sobie mężczyzny i kobiety. Cnota czystości małżeńskiej wymaga, aby w małżeństwie było zachowane pełne znaczenie daru z siebie i zdolności do posiadania potomstwa. Odpowiedzialna prokreacja, to świadomość godności i zaszczytu ze współpracy z Bogiem w stwarzaniu nowego człowieka, a także świadomość i hojność w podejmowaniu decyzji co do posiadania potomstwa. Czystości małżeńskiej sprzeciwia się antykoncepcja, za to stosowanie naturalnej regulacji poczęć uznaje się za drogę do otwartości na dar życia, a także drogę do utrwalenia w sobie prawdziwej koncepcji osoby i płciowości.

Wskazania dla spowiedników:

- celem sakramentu pojednania jest powrót do obcowania z Bogiem, nie tresura postępowania uznawanego za moralne; - spowiednikowi nie wolno wymuszać u penitentów korekty postępowania oraz koncentrowania uwagi na sprawach dotyczących seksu; - spowiednik powinien szanować tempo działania łaski w duszy penitenta i nie dążyć do przeskakiwania etapów rozwoju: np. wymuszać natychmiastową hojność miłości do której penitent jeszcze nie dorósł; - spowiednik nie jest rzecznikiem ładu moralnego, przed którym penitent powinien od czasu do czasu usprawiedliwiać się ze swego postępowania; - spowiednik celebruje Boże Miłosierdzie. To Chrystus czyni penitenta sprawiedliwym; - sakrament pojednania jest ustanowiony dla grzeszników, dlatego jeżeli ktoś przystępuje do spowiedzi, należy zakładać u penitenta wolę pojednania się z Bogiem. Ta wola pojednania może mieć różne stopnie dojrzałości i motywacji; - najważniejszym wymiarem pojednania człowieka z Bogiem jest ustanowienie w penitencie fundamentalnego wyboru pragnienia bycia z Bogiem. "Vademecum" zwraca uwagę, że w przypadku penitenta okazjonalnego, u którego widać niedorozwój życia nadprzyrodzonego, nie należy koncentrować się na sprawach antykoncepcji. Należy zwracać uwagę na budowanie więzi z Bogiem przez cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość; - gdy penitent zadaje pytania (jest to znak, że w duszy człowieka zaczęła się droga większej niż dotąd wrażliwości sumienia), należy zrozumiale i prawdziwie przedstawić naukę Kościoła. "Częste popadanie w grzech antykoncepcji nie stanowi jeszcze powodu odmowy rozgrzeszenia. Może to zachodzić przy braku skruchy"; - gdy penitent nie dorósł duchowo, nie pojmuje nauki Kościoła i trwa w subiektywnie nieprzezwyciężalnej ignorancji w sprawach czystości małżeńskiej, lepiej jest pozostawić go w tej ignorancji, a najpierw budować jego więź z Bogiem. Nie rezygnując ze świętości jako pułapu etycznego, warunkiem rozgrzeszenia jest zerwanie z grzechem (tzn. rozumna decyzja) i chęć stopniowej drogi do pełnego zjednoczenia się z Bogiem; - nie należy odmawiać rozgrzeszenia penitentom, którzy mają skruchę i wykazują pragnienie zmagania się by uniknąć grzechu, Nie należy demonstrować nieufności wobec wysiłków penitenta.

Podsumowanie

Zasady etyczne spowiadania: 1. W sakramencie pojednania przede wszystkim działa Bóg, nie człowiek. Jeżeli wszystkie możliwości zawiodą, zachować spokój. Jest jeszcze Pan Bóg. 2. Sakrament pojednania jest łaską, nie obowiązkiem. Tak, jak wiara jest łaską, a nie pułapką. 3. Osoby uczestniczące w celebracji sakramentu pojednania powinny dążyć do tego, by przyjmować w możliwie największym stopniu (nie tylko habitualnie z racji święceń, czy z racji chrztu) aktualnie "postawę spowiedzi": całkowitego, bezwarunkowego powierzenia się. 4. Spotkanie człowieka z Bogiem w miłości (czyli w pojednaniu się) dokonywać się może tylko na gruncie wolności człowieka. Stąd wypływa zasada wolności sumienia penitenta wraz z konsekwencjami: ryzykiem pójścia indywidualną drogą, gdy sumienie błądzi, bez pewności drogowskazów wiary Kościoła. 5. Spowiednik powinien służyć wyjaśnieniami, by naświetlać prawdą Ewangelii ciemności poszukiwań penitenta. Sumienie, jako akt rozumu jest wrażliwe na prawdę. Kiedy poznana prawda wykracza poza dotychczasowy horyzont prawd, niepokój sumienia może prowadzić do kryzysu otwierającego na nawrócenie, nowe widzenie spraw, które owocuje nową postawą etyczną penitenta. 6. Spowiedź, to celebrowanie Bożego miłosierdzia. Lepiej okazać się zbyt miłosierny, niż raz zbyt rygorystyczny. Ważna jest wewnętrzna postawa spowiednika: postawa solidarności z grzesznikiem, a nie sędziego. Ważniejsza jest chęć pojednania się z Bogiem u penitenta, niż natychmiastowa zmiana postępowania.

O. Mirosław Pilśniak OP
matematyk, teolog


Inne artykuły:

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne