Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Skrupuły - cz. 4


031. Do 030. Absolutnie zgadzam się z pana odpowiedzią. Jednak mimo wszystko pojawia się pewien problem praktyczny. Przy spowiedzi wymagane jest podanie liczby grzechów ciężkich i co w tedy? Jak je policzyć? Pozdrawiam Max

Myślę, że akurat to nie powinno sprawiać trudności. Nie sposób nie pamiętać tak poważnych spraw. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ

* * *

032. Meczy mnie sprawa zwiazana z moja ostatnia spowiedzia. Otóz chodzi o to ze dostalam rozgrzeszenie, ale w trakcie spowiedzi uslyszalam slowa, ktore sprawily iz nie wiem czy ta spowiedz byla wazna i czy moge przyjac Komunie sw. Ksiadz powiedzial,z e aby spowiedz byla wazna musi byc postanowienie poprawy. Wiec mialam takie postanowienie poprawy do grzechow ktore popelnilam,ale wiem jakby ze bede robic cos co niedokonca zgadza sie z moim sumieniem. Jestem w ciazy i nie pracuje.Znajomi zaproponowali,ze zatrudnia mnie fikcyjnie, abym po rozwiazaniu dostala pieniadze za urlop macierzynski. Wczesniej bylam na zwolnieniu i tez dostawalam pieniadze mimo ze tak naprawde nie bylam chora-wiem ze to bylo oszustwo i z tego sie wyspowiadalam. Teraz nie wiem czy spowiedz jest wazna, bo nadal bede dostawala pieniadze, ale juz na innej zasadzie, wiec bedzie to jakby co innego. Wiec czy moge przystepowac do Komunii?

Rozumiem Pani trudne polozenie i z tym zwiazany dylemat moralny, ale nie da sie go rozwiazac przy pomocy spowiedzi. Spowiedz niczego w tym przypadku nie rozwiaze. Decyzje o tym, w jaki sposób zarabiac na zycie, kazdy podejmuje sam zgodnie z wlasnym sumieniem, ale tez, co jest niemniej wazne, z zasadami, które obowiazuja chrzescijanina. Zamiast wiec zastanawiac sie nad tym, czy spowiedz byla wazna, czy niewazna, lepiej zapytac siebie o to, czy spowiedz byla uczciwa, czy nie? Czy zanim przystapilismy do konfesjonalu, najpierw naprawilismy wyrzadzone zlo, czy tez nie? Spowiedz nie moze byc latwym sposobem uwalniania sie od odpowiedzialnosci za nasze postepowanie.
Do Stolu Panskiego zas przystepujemy nie dlatego, ze bylismy u spowiedzi, ale dlatego ze Chrystus w kazdej mszy zaprasza nas bysmy jedli i pili. To nie spowiedz daje nam prawo przystepowania do komunii, ale Chrystus. My musimy jednak uwazac, by Chrystusowego zaproszenie nie lekcewazyc.
Pozdrawiam. Waclaw Oszajca SJ

* * *

033. Szczesc Boze! Moj problem ciazy mi juz przez 7 lat. Wtedy moje zycie bylo wlasciwie bez Boga i popelnialam wiele grzechow m.in. majac wtedy chlopaka(teraz jest moim mezem) zdradzilam Go. Po prostu cos mnie opetalo i zrobilam" to" i to z chlopakiem, ktorego On znal. Pozniej kontakt z tamtym chlopakiem sie urwal, ja wyszlam za maz ale od tamtej chwili ciazy mi mysl, ze zarazilam sie wirusem hiv, a jesli tak, to zarazilam nim takze mojego meza! Nie wiem czy to tylko moja wyobraznia, ale ciagle widze u siebie jakies objawy, z drugiej jednak strony jestem przerazona i boje sie zrobic test, bo wtedy zawali sie zycie nie tylko moje (tym sie nie martwie, bo mam na co zasluzylam), ale przeraza mnie to jak przyjalby taka wiadomosc maz i nasze rodziny. Moj maz jest tzw. katolikiem niepraktykujacym; moja wiara zas coraz bardziej sie poglebia i wlasnie dlatego dreczy mnie czy to grzech, ze nie zrobilam tych testow i przez to byc moze uniemozliwiam przedluzenia zycia poprzez srodki farmakologiczne mojemu mezowi? Jestem pewna, ze maz mnie zostawi jesli dowie sie, ze Go zdradzilam kiedys z Jego kolega i nie wiem czy musze sie przyznac, ze to ja Go "zamordowalam" przez tak okropny czyn. Czy musze sie przyznac do zdrady sprzed malzenstwa? Czy powinnam zrobic testy jak najszybciej? Czy moge przyjmowac Komunie Swieta? Bardzo prosze o odpowiedz, Szczesc Boze.

Witam! Myślę, że to po prostu duże wyrzuty sumienia. To było dość dawno, a - jak sama Pani widzi - problem ciągle trzyma Panią "w szachu". Proszę pomyśleć skąd ten stan - że to dalej trwa i przeradza się w lęk związany z możliwością zarażenia się HIV? Czy wyznała Pani ten grzech na spowiedzi?? Przypuszczam, że to są wyrzuty sumienia podsycane lękami, że oto teraz Pan Bóg będzie Panią karał (choroba). Ale Bóg za nic człowieka nie karze. Taka wizja Boga byłaby bardzo zubażająca chrześcijaństwo i jak by to się miało do słów Pana Jezusa: "Tak Bóg umiłował świat..." (J 3,16)? Proponuje Pani, aby przy najbliższej spowiedzi powiedzieć spowiednikowi o tym, co Pani przeżywa. Proszę w miarę możliwości nakreślić całą sytuację i także opowiedzieć o Pani małżeństwie. Niech on Pani doradzi czy powiedzieć o tym mężowi, czy nie. To było co prawda przed małżeństwem, taki młodzieńczy wygłup, ale radziłbym przed podjęciem decyzji, na spokojnie poradzić się księdza w konfesjonale. Ważne jest spróbować zobaczyć, jaka mogłaby być reakcja Pani męża i czy powiedzenie mu o tym, co zaszło 7 lat temu, może Pani w czymś pomóc. Czyli pytanie bardzo ważne: czy Wy się kochacie? Także odnośnie ewentualnych testów na wirusa HIV, proszę teraz raczej, w strapieniu, takich decyzji nie podejmować. Najpierw uspokoić się, porozmawiać o tym w cztery oczy z kapłanem. Jeśli Pani te wyrzuty sumienia aż tak zaczyna przeżywać, to i ciało zacznie w końcu reagować "podejrzanie" (a poza tym tamten chłopak też przecież mógłby być już chory -proszę spróbować pomyśleć racjonalnie). Ale proszę tak sobie pomyśleć, czy to jest normalne, by po siedmiu latach aż tak cierpieć? Zgoda, grzech to grzech, tym bardziej gdy mamy do czynienia z ciężką materią. Ale przyzna Pani, że cierpieć tak siedem lat, to forma katowania się? A więc jak się z tego uwolnić? Dlatego chciałbym, aby Pani o tym powiedziała spowiednikowi na najbliższej spowiedzi. Najważniejsze - nie tracić głowy. Spokojnie. Śmiem przypuszczać, że jest Pani zdrowa jak ryba, tylko wyrzuty sumienia poszły zdecydowanie za daleko.
Szczęść Boże. Norbert Frejek SJ

* * *

034. Mam 17 lat od dość długiego czasu dręczą mnie wyrzuty sumienia i skrupuły. Mianowicie wręcz boję się, że moje spowiedzi są nieważne, a komunie świętokradzkie. Byłam już u spowiedzi (nawet dwa razy pod rząd), lecz spowiednicy za bardzo mi nie pomogli. Co do rozróżniania grzech ciężkiego i lekkiego mam po spowiedzi jasność. Wiem też, że nie powinnam grzebać w przeszłości, gdyż poprzez to moja wiara w ogóle się nie rozwija. Mam również świadomość, że przede wszystkim powinniśmy się zwracać ku Miłosiernemu Bogu, a nie roztrząsać wszystkie nasze grzechy. Mój problem zaczyna się w związku z tajeniem grzechów. Staram się być zawsze blisko Boga, ale boję się, że czasem podchodząc do spowiedzi mogłam czegoś nie powiedzieć ze względu na to, że nie uznałam tego za grzech lub nie podałam wszystkich okoliczności. I kiedy zadaję sobie pytanie, dlaczego nie podałam wszystkich okoliczności albo uznałam dany grzech za "niegrzech", to mam dwie odpowiedzi: albo bałam się i wstydziłam spowiednika i to wpłynęło na mój osąd (a przy takim założeniu spowiedź jest chyba nieważna?), albo po prostu miałam dość roztrząsania wszystkich grzechów i robienia ze spowiedzi męczarni. I nie wiem, jak było. Czy są to tylko kolejne skrupuły, czy może te komunie były naprawdę niegodne (a to mnie naprawdę przeraża)? Czasami sobie myślę, że lepiej by było, gdyby były niegodne, bo wtedy mogłabym zacząć wszystko od nowa, a przy obecnym stanie rzeczy mam ciągłe wątpliwości. Czy ktoś mógł mi w końcu powiedzieć, czy mogę wreszcie przestać się tym zamartwiać? I jeszcze jedno, czy nie powiedzenie jakiegoś grzechu nie całkiem dobrowolne i świadome (niedojrzałość, strach, wstyd, zły osąd) jest w ogóle grzechem?

Sprawę skrupułów proponuję rozwiązać zdecydowanie i ostatecznie przez np. wyrażenie na najbliższej spowiedzi swojego żalu z powodu tych ewentualnych uchybień lub jakiś niedopełnień warunków sakramentu spowiedzi, robiąc po prostu ogólne wyznanie. Możesz po prostu wspomnieć tylko o nachodzących Cię skrupułach i bez wchodzenia w szczegóły sprawę zakończyć na ogólnym przeproszeniu Boga. Pozostaw najlepiej te wątpliwości Bogu, bez powracania do nich, gdyż to może po prostu Cię wykończyć. W spowiedzi wcale nie chodzi o perfekcyjny przekaz i relację z okoliczności. Bardziej cenna jest postawa skruszonego serca, a co to nam jakoś umknęło podczas spowiedzi o ile nie było świadomym zatajeniem grzechu i nie dotyczyło poważnej materii, można poruszyć na spowiedzi kolejnej. Najważniejsze jest, że podczas spowiedzi szczerze żałujesz za wszystkie grzechy. Boże przebaczenie przekracza treść słów wypowiadanych w konfesjonale. Życzę dużo radości. Tadeusz Drozdowicz SJ

* * *

035. Mam 17 lat. Od dość długiego czasu dręczą mnie wyrzuty sumienia i skrupuły. Mianowicie wręcz boję się, że moje spowiedzi są nieważne, a komunie świętokradzkie. Byłam już u spowiedzi (nawet dwa razy pod rząd), lecz spowiednicy za bardzo mi nie pomogli. Co do rozróżniania grzech ciężkiego i lekkiego mam po spowiedzi jasność. Wiem też, że nie powinnam grzebać w przeszłości, gdyż poprzez to moja wiara w ogóle się nie rozwija. Mam również świadomość, że przede wszystkim powinniśmy się zwracać ku Miłosiernemu Bogu, a nie roztrząsać wszystkie nasze grzechy. Mój problem zaczyna się w związku z tajeniem grzechów. Staram się być zawsze blisko Boga, ale boję się, że czasem podchodząc do spowiedzi mogłam czegoś nie powiedzieć ze względu na to, że nie uznałam tego za grzech lub nie podałam wszystkich okoliczności. I kiedy zadaję sobie pytanie, dlaczego nie podałam wszystkich okoliczności albo uznałam dany grzech za "niegrzech", to mam dwie odpowiedzi: albo bałam się i wstydziłam spowiednika i to wpłynęło na mój osąd (a przy takim założeniu spowiedź jest chyba nieważna?), albo po prostu miałam dość roztrząsania wszystkich grzechów i robienia ze spowiedzi męczarni. I nie wiem, jak było. Czy są to tylko kolejne skrupuły, czy może te komunie były naprawdę niegodne (a to mnie naprawdę przeraża)? Czasami sobie myślę, że lepiej by było, gdyby były niegodne, bo wtedy mogłabym zacząć wszystko od nowa, a przy obecnym stanie rzeczy mam ciągłe wątpliwości. Czy ktoś mógł mi w końcu powiedzieć, czy mogę wreszcie przestać się tym zamartwiać? I jeszcze jedno, czy niepowiedzienie jakiegoś grzechu nie całkiem dobrowolne i świadome (niedojrzałość, strach, wstyd, zły osąd) jest w ogóle grzechem? Bardzo proszę o szybką odpowiedź na moje pytanie.

Witam serdecznie, W takiej sytuacji doradzałbym bardzo spowiedź z całego życia. Tak na spokojnie. Najlepiej umówić się na nią z księdzem poza konfesjonałem, tak by mieć wystarczająco dużo czasu. Przygotować się do niej w ten sposób, by zdać sprawę z tego wszystkiego, co nęka czy jest wątpliwością. To właśnie jest ważne by powiedzieć nie tylko o grzechach, ale o tym, co jest wątpliwe i trudne. Po takiej spowiedzi, raz na zawsze zamknąć rozdział przeszłości.

Zawsze do spowiedzi podchodzimy z jakimś konkretnym stanem świadomości, wiedzy i dojrzałości. Codziennie jesteśmy trochę mądrzejsi, trochę bardziej dojrzali. Każdego dnia moglibyśmy rewidować nasze spowiedzi. Ale przecież nie o to chodzi. Doskonałość spowiedzi nie mierzy się dokładnością wyznania grzechów, dokładnością nazwania. Czasem zdarza się, że coś przeczuwamy i nie umiemy tego nawet do końca nazwać. W momencie spowiedzi liczy się szczerość i powierzenie się Bogu. Jeśli to jest, to On przecież wie, kim jesteśmy, na jakim etapie jesteśmy.
Dobra spowiedź, to przede wszystkim taka, gdzie do końca wierzymy, że Bóg kocha i przebacza. Pozdrawiam serdecznie. Tomasz Kot SJ

* * *

036. Mam pewną wątpliwość i bardzo proszę o jej wyjaśnienie. Nie wiem czemu, ale przed spowiedzią odczuwam lęk. Cała "chodzę". Zawsze wymieniam grzechy, o których w danej chwili pamiętam. Po wyjściu z konfesjonału, przypominają mi się grzechy z dzieciństwa, nawet z przedszkola, z których nigdy się nie wyspowiadałam. Były to drobne przewinienia, ale nie umiem odpędzić od nich myśli, gdy idę do Komunii. Zawsze ją przyjmuję, ale zawsze mam potem wyrzuty sumienia. Przepraszam Boga, dziękuję za Hostię, ale nigdy nie wiem czy dobrze zrobiłam. Proszę o wyjaśnienie mojego problemu.

Osobiście traktowałbym te reminiscencje z dzieciństwa i wszelkie skrupuły jako pokusę wejścia na drogę braku wiary w Boże miłosierdzie. Odpuszczenie grzechów dokonuje się nie tylko na grzechach właśnie wypowiedzianych, czy tych tylko, które mamy akurat na myśli. Boże przebaczenie jest totalne, obejmuje całą naszą grzeszną naturę o ile oddamy Bogu chwałę przez szczere wyznanie grzechów i świadomie nie zatrzymamy czegoś dla siebie. Bóg nie wymaga od nas perfekcjonizmu przy konfesjonale, ale serca skruszonego, które pragnie być czyste. Najlepiej jest zostawić Bogu to wszystko, co jakoś umknęło nam podczas spowiedzi a nie było poważnym przewinieniem. Można też, robiąc rachunek sumienia zapisać sobie poważniejsze grzechy i wtedy nie ma już możliwości przeoczenia czegoś, jednak nie to jest istotą przebaczenia. Bóg nie działa na zasadzie kasownika, to znaczy, że przebaczy nam tylko to, co wrzucimy Mu do konfesjonału. Pozdrowienia. Tadeusz Drozdowicz SJ

* * *

037. Witam. Cierpię chyba na perfekcjonizm duchowy. Nieraz wszędzie widzę grzech i wciąż odczuwam niepokój i lęk. Bardzo proszę o wskazanie tekstów biblijnych, które mogłabym poczytać w mojej sytuacji. Dziękuję i pozdrawiam.

Polecam Pieśń nad Pieśniami i 1 Kor 13,1nn, ale nie wiem, czy to pomoże, bo być może Pani kłopoty mają inne źródło niż rzeczony perfekcjonizm. Proszę nad tym spokojnie pomyśleć i pogadać z przyjaciółmi, spowiednikiem. Odwagi. Wacław Oszajca SJ 

* * *

038. Po Spowiedzi. sw. popelnilem grzech swiadomie, ale go nie polanowalem. Na drugi dzien na Mszy. sw mialem watpliwosci, czy moge przystapic do Komunii. sw.  Przyjalem Pana Jezusa tlumiac w sobie watpliwosci tlumaczac, ze jak zwykle przesadzam, bo rzeczywiscie czasem tak jest. Czy naprawde musze latac z kazdym wyrzutem sumienia do konfesjonalu jak by chcialo moje sumienie czy patrzec na swoje grzechy troche bardziej poblazliwie? 

Spowiedź tez potrafi człowiekowi zaszkodzić miedzy innymi wtedy, gdy jest oderwana od pokuty, przemiany, czyli od wysiłku zmierzającego do zmiany naszej mentalności. Nic nam nie pomoże misterne mierzenie i ważenie tzw. grzechów, jeśli najpierw nie uwierzymy, ze do Stołu Pańskiego idziemy nie dlatego, żeśmy się świetnie wyspowiadali i jesteśmy godni do tego stołu zasiąść, bo to jest przejaw pychy, ale dlatego, ze Jezus nas zaprasza, a my możemy odpowiedzieć jedynie: „Panie nie jestem godzien...”. Zaprzątamy wiec sobie głowę błahostkami, wyolbrzymiamy je i to do tego stopnia, ze przesłaniają nam one żywego Jezusa i radość bycia z nimi. Pozdrawiam. Waclaw Oszajca SJ 

* * * 

039. Witam. Mam takie pytanie - jakiś czas temu odbyłam bardzo trudną dla mnie spowiedź... szczerze wyznałam grzechy (a przede wszystkim jeden, który bardzo mi ciążył), szczerze za nie żałowałam, otrzymałam rozgrzeszenie. I dopiero teraz zaczęła mnie dręczyć mysl, że przy tamtej spowiedzi nie powiedziałam jak długo trwałam w tamtym grzechu. Ksiądz chyba pomyślał, że było to (ten grzech) wydarzenie, które zdarzyło się raz. Nie chciałam nic zataić. Po prostu byłam tak zdenerwowana, a wręcz roztrzęsiona i zapłakana, że jakoś tak wyszło. Czy ta spowiedź jest ważna? Czy ja się po prostu czepiam? Bo przecież chyba najważniejsze jest to, że w ogóle ten grzech wyznałam i za niego żałowałam. Przez rok nie miałam wątpliwości co do tej spowiedzi...! Błagam o jak najszybszą odpowiedź. Z góry serdecznie dziękuję i pozdrawiam.  

Witam. Proszę Pani, otrzymała Pani rozgrzeszenie - i basta. Proszę zostawić w spokoju, to co ksiądz mógł sobie pomyśleć, bo to do niczego nie prowadzi, no chyba do nerwicy, (zawsze może Panie jeszcze pomyśleć powiedziałam, ale czy ksiądz to na pewno usłyszał, a może był troche słabo słyszący itd. itp.) Pozdrawiam Adam Pietrzak

* * * 

040. Od pewnego czasu przypominają mi się obmowy, plotki, oszczerstwa sprzed wielu lat. Co do niektórych nie jestem pewna czy je popełniłam - jednak postarałam się niektóre osoby przeprosić w ramach zadośćuczynienia. Niestety na miejsce załatwionych spraw pojawiają się nowe. Nie wiem czy jest to wynik moich skrupułów czy rzeczywisty glos sumienia wżywający do zadośćuczynienia. Czy w przypadku np. spóźnionego bo po latach, zadośćuczynienia za oszczerstwo trzeba szukać telefonicznie danej osoby i przepraszać ją czy wystarczy np. modlitwa za nią? Czasami nie mam pewności czy popełniłam oszczerstwo - czy w tej sytuacji również mam zadośćuczynić? Pozdrawiam.E.

Przeszło i pewnie minęło, i jeśli nie pozostawiło wyraźnych, do dziś trwających skutków. Nie ma sensu do przeszłości wracać. Co najwyżej poszukać odpowiedzi na pytanie - co jest takie w nas, ze lubimy pod byle pretekstem obmawiać naszych bliźnich, no i jak to kiepskie nastawienie do ludzi zmienić? Pozdrawiam. Waclaw Oszajca SJ 

 


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne