Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Świadectwa - cz. 2

11.

Moja droga

Pukam cichutko
Może drzwi otworzą – otworzyli, ale kraty
Jak tu wejść do środka.
Ja, taki brudny, obdarty i zawstydzony.
Ciężko było z wysokości drzewa, chociaż widać wiele
Wiem ja, wie mój przyjaciel Zacheusz – trzeba zejść.
Tyle dróg, pod górę, na dół po zboczach
Bywało już tak blisko: metan, amoniak
Tajemnica powstania życia, ale gdzie przyczyna?
Filozofia w moich rękach – jak zapałki w ręku dziecka
Na szczęście nie spłonąłem razem z nią.
Wiem teraz: tylko Strażak potrafi obchodzić się z ogniem.
Aż przyszło olśnienie w słowach poety:
„jestem bo Jesteś” – jakież to proste!
Powrót do początku drogi
A teraz którędy?
Ojczulek Pio pokazał – droga krzyża
Znowu trudna droga, ale coś tam w oddali migoce, przyciąga.
Nagle zjawiają się Oni:
I Jan, który Pieśnią zapala
I Teresa, która przez Twierdzę przeprowadza
I Salezjusz, który instrukcję daje
I Jan Paweł Wielki tu na Ziemi
I przyjaciel serdeczny, który podpiera
I książeczka mała.
Jakże łatwo maszerować, choć droga jeszcze długa i trudna:
Błoto, wyboje, zarośla, złowrogie zwierzęta.
Idzie się jednak dość łatwo, Ktoś popycha, przyciąga,
już nie da się zboczyć, pojawił się Wektor.
Przy drodze stoi Franciszek w chmurze ptaków i kwiatków.
O! Jest i zakonnica z Dzienniczkiem w ręku,
Dziennikarz, poeta – jak wspaniale się idzie
To chyba ta droga! Nareszcie?
Wreszcie już widać: drzwi wielkie, wspaniałe, ogromne,
Ktoś otworzył: piękne wnętrze, wspaniałe dywany, piękna muzyka i śpiew.
Są jednak kraty, one nie otwarte.
A ja taki brudny, obdarty, zawstydzony
Przecież droga była trudna, ale tak krótka.
A gdzie mój przyjaciel z drzewa ciekawości?
Jest dawno już tutaj – odpowiadają.
No więc trzeba wejść.
Wejdź – zapraszają, ale wpierw obmyj się.
Kto jednak wypierze me brudne odzienie?
On – tam stoi na uboczu – powiadają.
Poznaję: po dłoniach, po stopach, po twarzy jasnej: Salwator !
To Ten, który wielokrotnie przecinał moją drogę.
Powiada: wypiorę, oczyszczę, obmyję, tylko przejdź i podejdź.
Tylko ta krata: kto przepchnie, przeprowadzi, kto pomoże?
Pomoże , pomoże tylko sam tego chciej
Jest wybór, wybór doskonały:
Albo On albo nic – wybieraj przyjacielu
NIC to wspaniałe programy, to bogactwo, to kariera, to wielkie pieniądze
Wybrałem:
Tylko ON

Nagle jest i ten, co chce pomóc – całe lata czekał.
Wreszcie jestem na wspaniałych salonach, chociaż na Ziemi
To jak Góra Przemienienia:
Wraca młodość, nowe plany

Prowadzący jednak ostrzega: z góry strome zejścia bywają – uważaj!
Faktycznie: stromo i lawina złowrogich kamieni
Cóż to oznacza!
To twój przyjaciel umiera, powiadają
Jak to? Przecież mieliśmy tyle razem...
Mrok nastał, cisza zapanowała i nic nie widzę.
I co teraz, i co teraz?
Głos z oddali odpowiada: sam chciałeś analogii Góry Przemienienia

Dzięki Ci Panie za to przypomnienie
Wracam raz jeszcze do początku:
Do Ojca Pio, do Jana od Krzyża, do Teresy, Faustyny ...
I do Jana Pawła Wielkiego
U nich też były uniesienia, radość i zaszczyty
Ale był również Krzyż
Teraz to i mój azymut i niech tak będzie
Idę dalej drogą trudną, ale czuję ciepłą dłoń Przewodnika
Mam ochronę, mam bo jej chcę
Bo On ochrania, prowadzi i ceny nie podaje.

Jan Proch

* * *

12. Jako najlepiej "przeżyty" sakrament spowiedzi wspominam wcale nie spowiedź generalną, a jakąś tam w gruncie rzeczy przypadkową spowiedź na jakichś tam kolejnych rekolekcjach, u przypadkowego spowiednika, który w kilka godzin musiał "odbębnić" (i odstukiwał) kilkuset takich delikwentów jak ja. Był to po prostu dzień przeznaczony na sakrament pokuty. Nie miałem żadnych bryków, ani książeczki, tylko kilka godzin czasu w kościele zanim nadeszła moja kolejka. Wykorzystałem do przygotowania spowiedź powszechną (myślą, mową, uczynkiem, zaniedbaniem) i nie pamiętam abym kiedykolwiek w życiu miał tyle czasu i tak dobrze się przygotował. Ksiądz mi powiedział byle co (mniej więcej 1 min. na penitenta), ale ponieważ to ja byłem przygotowany i otwarty na to co Bóg ma mi do powiedzenia, to było to jak uderzenie piorunem. Tak czy siak, pałeczka w sakramencie pokuty jest po naszej stronie. Bóg tylko stoi i kołacze... Michał

* * *

13. Mój stosunek do sakramentu pokuty zmieniał się i rozwijał w bardzo intensywny sposób przez ostatnie cztery lata. Postanowiłem bowiem walczyć z grzechem, tak na serio, chciałem pokonać szatana w swoim umyśle, namiętnościach. Wszystko było ładne, piękne do czasu, gdy kapłan powiedział mi, że tak łatwo jedna nie będzie. W moim życiu natomiast ropoczął się bardzo trudny dla mnie czas wewnętrznego dorastania, wewnętrznej walki. Dzisiaj z tej małej perspektywy czterech lat mogę powiedzieć, że gdyby nie częsta Eucharystia, wspólnota i pomoc rodziców, jakakolwiek walka i rozwój nie byłyby możliwe. Mój ciągły upór w tym, że ciągle muszę powstawać z grzechu (wielokrotnie grzechu ciężkiego) naprawdę wiele razy był dla mnie upokarzający i często było mi po prostu wstyd, że cały czas upadam. Były takie dni, że nie potrafiłem ani jednego dnia wytrzymać w nieskazitelności przed Bogiem. W pewnym momencie straciłem w ogóle zaufanie do spowiedzi, do Eucharystii, bo tak naprawdę wciąż upadałem na dno, dno ludzkiej egzystencji, dno, na którym nie było ni krzty wiary. Mój sakrament spowiedzi stał się jałowy, ja tak naprwadę przestałem wierzyć w ten cud, który odbywa sięprzy kratkach konfesjonału, dopiero dziś rozumiem. Musiałem dotknąć dna swojej duszy, upaść naprawdę nisko aby Chrystus mógł mnie podnieść z tego bagna i pokazać, czym jest naprawdę spotkanie z Nim w osobie kapłana. Czas był ku temu, że rozpocząłem rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym, nowego „poznania Boga”, jako miłosiernego Ojca, który jakby przyjmuje mnie i odnawia moją duszę, mój umysł schorzały i serce tak bardzo pokrwawione. Rozpoczęła się przemiana. Zawierzenie się Panu Jezusowi, uznanie go Królem swoim i Panem, wreszcie przyjęcie Go na nowo do serca, już w całkiem inny sposób. We własnej wolności, która jest niesamowitą tajemnicą. Oddanie swojej wolności Bogu, świadome i pełne, sprawia iż człowiek staje się wyłączną własnością Boga, nie Jego sługą, ale dzieckiem, a różnica między dzieckiem a sługą jest ogromna. 
Od tego momentu już z całkiem innym nastawieniem rozpocząłem walkę z własnymi dolegliwościami duchowymi w życiu. Moja spowiedź, w której przestałem zwracać uwagę na kapłana, który mi pasuje albo nie, bo wiem, że jest tam Chrystus i tylko ode mnie zależy , jaka to będzie spowiedź. Czy będzie odstukaniem moich ponaciąganych praw bożych, czy rozmową szczerą, bez ogródek i ograniczeń. Stawiając przed Panem wszystko: to co dobre i to co złe. Przede wszystkim jednak w nieukrywaniu jakiegokolwiek grzechu. Naprawdę trzeba się tego nauczyć, albo raczej wymodlić dla siebie łaskę szczerej spowiedzi. Teraz będąc w seminarium mam obowiązek uczęszczania do spowiedzi raz na dwa tygodnie, jeżeli chcę częściej nie ma żadnego problemu. Jest to niesamowite doświadczenie kierownictwa duchowego, bo w końcu od początku bycia w seminarium mam tego samego spowiednika. Pomaga to przede wszystkim osobom, którym ciężko otworzyć się na kapłana. Oddanie mu wszystkiego, to pozbycie się olbrzymiego balastu emocjonalnego i psychicznego. Sam fakt, że ta osoba jest tobie bliska, ufasz jej, wpływa niesamowicie na pogłębienie mojego sakramentu pokuty. Jestem niezwykle szczęśliwy, że dobry Bóg pozwolił mi przejść tę drogę nowego odkrycia sakramentu spowiedzi i życzę przebycia każdemu takiej drogi, komu nudzi się sakrament pojednania. Niesamowita łaska, jaka spływa przez rozgrzeszenie kapłana jest prawie równoznaczna ze zbawieniem, bowiem każdy z nas odchodząc od spowiedzi jest nieskazitelny i w swoim sercu posiadł nieba. Marcin

ze strony: http://droga.alleluja.pl/tekst.php?numer=13411 

* * *

14. Chciałbym wam krótko opowiedzieć jak ważny i cenny jest dla mnie sakrament pokuty. Bardzo często czuję się w życiu jak na pustyni. Przytłoczony, z brakiem sił i chęci na dalsze zmaganie się z przeciwnościami i naukę. Jest to dla mnie bardzo męczące. Wtedy wchodzę do kościoła, patrzę na konfesjonał i obraz Chrystusa Miłosiernego i przygotowując się do spowiedzi zaczynam odczuwać Boże przebaczenie. Właśnie w tym bezsensie, doświadczam bardzo często Boga podczas sakramentu pojednania. Przychodzę do konfesjonału, zdruzgotamy, zły na samego siebie, na innych, na to wszystko, z czym przyszło mi żyć i zmagać się, a odchodzę przepełniony łaską Bożą. Jest to cudowne uczucie, gdy zaczynam od nowa, gdy Bóg wkłada w moje serce nową czystą kartkę i ufa jak dziecko, że jej nie poplamię grzechem. Cisza jest we mnie, już nie potrzebuję mówić tysiąca zdań, nie muszę już krzyczeć jak mi źle – Bóg do mnie przychodzi i mnie przemienia. Sakrament pojednania, na ciężkiej drodze życia bardzo mnie umacnia i w nim mogę się odradzać i iść w ramiona przebaczającego Ojca. I za to Chwała Panu!
M.
ze strony: http://droga.alleluja.pl/tekst.php?numer=11946 

* * *

15. Rachunek sumienia robiłam przez dwa dni..
Pragnę podzielić się swoim świadectwem, gdyż przepełnia mnie niesamowita radość! Zacznę jednak od początku. Mam 16 lat i nigdy nie byłam blisko Boga. Moja rodzina niby wierząca, a w domu nie było nawet Pisma Św. Nikt ode mnie z domu nie chodził do Kościoła ani się nie modlił, więc nie znałam Pana. W moim życiu pojawiło się dużo problemów. W domu nie znajdywałam zrozumienia, a w szkole przestałam sobie całkiem radzić. Powoli zależało mi coraz mniej na czymkolwiek. Byłam totalnie załamana i zagubiona... I pewnego dnia kolega zaciągnął mnie (prawie siłą ;)) do Kościoła. Zaczęłam odnajdywać się w Jezusie, który staje się powoli moim najlepszym przyjacielem. Mimo wszystko czegoś mi ciągle brakowało. Postanowiłam pójść do Spowiedzi Św. i wyspowiadać się z całego życia. Rachunek sumienia robiłam przez dwa dni. Nigdy w życiu tak bardzo się nie bałam. Gdy klęknęłam przy konfesjonale wyznałam wszystkie grzechy przed Bogiem nie mogąc powstrzymać łez. Ksiądz był bardzo wyrozumiały i dał mi wiele rad. Z uwagą wsłuchiwałam się w każde jego słowo i bezpośrednio po Spowiedzi przystąpiłam do Komunii Św. To było wspaniałe uczucie. Bóg przebaczył mi wszystkie grzechy. Dał mi nową szansę na życie. Tym razem GO nie zawiodę.
ze strony: http://droga.alleluja.pl/tekst.php?numer=13669 

* * *

16. Uwielbiam spowiadać się podczas pielgrzymki. Jest to po prostu niesamowite. Na początku bałem się takiej spowiedzi - twarzą w twarz, z księdzem, z którym będę szedł jeszcze przez kilka dni. Nie bardzo wiedziałem też jak się do tego wszystkiego zabrać, czy tak jak do normalnej spowiedzi, czy jakoś inaczej. W końcu zebrałem się w sobie i po prostu poszedłem. Było świetnie! Trwało to wszystko jakieś 2 godziny, ale chyba pierwszy raz miałem wrażenie (nie wiem jak to dobrze określić), że nie zostałem potraktowany w sposób sztampowy. Pierwszy raz miałem wrażenie, że ktoś traktuje mnie bardzo indywidualnie, że naprawdę mnie słucha, że po prostu ze mną rozmawia. Odkryłem, że spowiedź może być inna, że nie musi być tak, że wpadamy na 5 minut do konfesjonału, wyrzucamy z siebie z prędkością karabinu, to co mamy do wyrzucenia, szybko jesteśmy rozgrzeszani i już. Tym razem było zupełnie inaczej :)
Teraz jednym z obowiązkowych elementów podczas pielgrzymki jest dla mnie spowiedź. Tym którzy jeszcze tego nie próbowali szczerze polecam.
Grzegorz, www.wapm.pl 

* * *

17. Szczesc Boze! Jestem autorka pytania: 'czy do spowiedzi to koniecznie akurat w Wielkim Poscie?' Jesli wracam teraz do tej sprawy, to nie po to aby zatrzec (sluszne skadinad) wrazenie ze jestem maloduszna idiotka ;) ale po to zeby podzielic sie radoscia. Historyjka w skrocie wyglada tak: w mojej obecnej sytuacji spowiedz wymaga albo calodziennej wyprawy do innego miasta, albo wyznania grzechow w jezyku angielskim. Jak powazna jest to niedogodnosc? Wahalam sie. Pytanie wspomniane na wstepie zadalam glownie po to, zeby zyskac na czasie. Odpowiedz negatywna miala oznaczac zezwolenie na dalsze zwlekanie, ale moja wrodzona przekora ;) spowodowala, ze tak sie nie stalo. Moze to zreszta nie byla przekora, ale laska, budujaca na naturalnym mechanizmie psychologicznym: skoro Kosciol Matka nasza okazuje mi tyle zaufania, to nie moge przeciez Jej (ani Tego, Ktorego ona reprezentuje) zawiesc. Rachunek sumienia przed spowiedzia w obcym jezyku okazal sie niezwykle interesujacym doswiadczeniem. Probujac ulozyc sobie w glowie co i jak powiem, zorientowalam sie, ze jedyne czego nie potrafie przetlumaczyc to rzeczy ktorych w moim wyznaniu i tak byc nie powinno: usprawiedliwienia, metne psychologizowanie... Grzech jako taki to bardzo konkretna rzeczywistosc i nie ma co wydziwiac jakim to sie jest subtelnym i oryginalnym, bo sie nie jest. Potem przyszedl moment samej spowiedzi i w obliczu tajemnicy przebaczenia juz nie mialo znaczenia w jakim jezyku mowie. Bylam po prostu nieprawdopodobnie szczesliwa. A zeby wtracic trzy grosze do dyskusji o potrzebie anonimowosci penitenta, to ja sie akurat spowiadalam w trakcie rekolekcyjnego nabozenstwa pokutnego, kleczac przed kaplanem siedzacym na krzeselku ustawionym obok oltarza, na oczach calego kosciola. I to mi pozwolilo odczuc wspolnotowy wymiar sakramentu pojednania, pojednania z Bogiem oczywiscie, ale tez i z bracmi. Takie pojednanie to powod do radosci i do swietowania, nie tylko dla mnie, ale dla Kosciola. Starszy brat syna marnotrawnego tez przeciez jest zaproszony na powitalna uczte. Katarzyna

* * *

18. Cóż tu pisać, ale w końcu napiszę. Mam 32 lata no i niestety w moim życiu był też okres, kiedy w ogóle nie wiedziałam sensu spowiadania się.... o zgrozo... niestety zniechęcono mnie do przystępowania tego sakramentu, gdyż zbyt lekko podeszło się do problemu, który tkwił. No i po tym prawie 7 lat do 23 roku życia spowiedź była dla mnie tylko obowiązkiem niczym więcej, a przede wszystkim nie spotkaniem z Chrystusem. Aż tu nagle po tych 7 latach Pan /pewnie mając już dość mojego niedowiarstwa/ postawił na mojej drodze życia w czasie rekolekcji na których widzę teraz że nie przypadkowo się znalazłam, pewnego kapłana, który słuchał, słuchał i słuchal, a na koniec nałożył ręce na moją głowę i praktycznie po tej modlitwie wszystko się zmieniło o 180 stopni. Spowiedź już nie jest dla mnie obowiązkiem. po prostu idę wtedy, kiedy tego potrzebuję /zazwyczaj raz na 2 miesiące/. Za to Chwała Panu.
Małgorzata /Rodzina Szkaplerzna/

* * *

19. Zamiast się motać i błądzić po internecie.

Witajcie! Pisze w odpowiedzi wszystkim tym, którzy szukają POMOCY w sprawie spowiedzi ... Też miałam czas, kiedy miałam wątpliwości, czy to grzech? czy z tego się spowiadać? itp. Wiedzcie, ze zawsze jeśli w naszym sumieniu pojawia się takie pytanie - to należy je postawić Chrystusowi w konfesjonale. Nie należy się motać i błądzić w internecie, ale klęknąć przy kratkach konfesjonału. Nie należy zwlekać ze spowiedzią, bo sami się potem gubimy, boimy i zadajemy tysiące pytań, a On czeka. Wiem że łatwo pisać, gorzej zrobić... Ja wczoraj doświadczyłam ogromnego Miłosierdzia Bożego w konfesjonale i raz jeszcze się przekonałam, że tylko PRAWDA nas wyzwoli! J 8,32. Prawda i otwartość na Osobę Jezusa Chrystusa! Internet może wiele pomóc, ale nie zastąpi nam rozmowy i autentycznego nawrócenia, które płynie od Chrystusa. Więc "Odwagi, nie bójcie się, Ja jestem" Mt 14,27.

* * *

20. Poprzez wydarzenia kwietnia 2005 roku Pan Bóg odmienił moje życie.

Jeśli chodzi o Spowiedź z całego życia, czy może bardziej dobrą Spowiedź po latach, to myślę że trochę wiem na ten temat. Przeżyłem cos podobnego.
W roku 2005 nastąpił w moim życiu można by rzec powrót do Kościoła, prawdziwe odkrycie Boga. Stało się to za sprawą osoby naszego ukochanego rodaka Jana Pawła II, a raczej Jego odejścia do Domu Ojca.
Zdaję sobie sprawę z tego że poprzez wydarzenia kwietnia 2005 roku Pan Bóg odmienił nie tylko moje życie, ale również bardzo wielu ludzi.
Od tego czasu tydzień w tydzień uczestniczyłem w niedzielnych Mszach Św. (a wcześniej przez ładnych kilka lat bardzo rzadko chodziłem do Kościoła; do Spowiedzi raz na rok, dwa), oczywiście zacząłem żyć bliżej Boga, zagłębiać się w nauczanie i życie naszego papieża Jana Pawła II. I tak przez kilka miesięcy - uczestnictwo we Mszy Św., ale niepełne uczestnictwo, bo bez Komunii Św.- czegoś niesamowicie ważnego. Tak się stało że wtedy nagromadziły się czy też pojawiły duże problemy natury duchowej, czyli szatan zaczął mocniej działać, chciał mnie po prostu doprowadzić do rozpaczy, zniszczyć czy też zdobyć na swoją stronę. Wtedy jakby "popędzony" przez Pana Boga udałem się do konfesjonału. Tak więc w ten sposób odbyłem Spowiedź dobrą, spowiedź z wielu lat, praktycznie taka spowiedź miała miejsce dość dawno temu czyli w okresie "niewinności" lat szkoły podstawowej. Gdyby nie to "zmuszenie" mnie przez Pana Boga do spowiedzi, to być może nadal nie w pełny sposób uczestniczyłbym w Eucharystii.
Co chce przez to powiedzieć?
Otóż to, że czasami Pan Bóg poprzez pewne sytuacje próbuje "zmusić" nas do Spowiedzi a w konsekwencji "przyciągnąć" do Siebie (i to szybciej niż nam się wydaje :) ). Także: zwlekamy i zwlekamy a tu w pewnym momencie "przynagleni" szybciutko klękamy do kratek konfesjonału. Te sytuacje są różne: cierpienia, jakieś wydarzenie, to już każdy sam z Bożą pomocą musi odczytywać takie znaki w swoim życiu. Pewne jest to że poprzez różne doświadczenia, cierpienie, jak by ono nie wyglądało, doświadczając nas - Pan Bóg chce naszego dobra, chce nas w ten sposób uratować i przybliżyć do Siebie.
Nasz ukochany papież Jan Paweł II powtarzał: Po co cierpienie? Bo cierpienie wyzwala miłość!

I jeszcze jedno chce przez to powiedzieć: Nie walczcie sami z szatanem, nie dacie rady. My ludzie sami nie możemy z nim wygrać, jesteśmy za słabi. Pan Jezus powiedział w jaki sposób możemy wygrać z szatanem. Otóż pokonamy szatana i nie damy mu się zwyciężyć tylko wtedy gdy będziemy blisko Pana Boga, tylko wtedy gdy Pan Jezus będzie z nami! A co robić żeby być blisko Pana Boga?
Trzeba właśnie spotykać się z Panem Jezusem w sakramencie Spowiedzi Św. i jak najczęściej przyjmować Go w Komunii Św. Tylko wtedy w pełni uczestniczymy w Mszy Św. i mamy w sercu Pana Jezusa-naszego Zbawiciela i Najlepszego Przyjaciela; Co dalej? trzeba trwać z Nim na modlitwie, czytać Pismo Św., trzeba żyć tak jak nam mówi o tym Pan Jezus, mamy też 10 Przykazań, i... Różaniec, właśnie Różaniec. Różaniec to modlitwa której szatan bardzo się boi. Tak więc nie zapominajmy o naszej Najukochańszej Matce Pani i Królowej Maryi! Tylu jej zaufało, zaufał jej Stefan Kardynał Wyszyński - Prymas Tysiąclecia, zaufał jej Jan Paweł II i Ona ich nigdy nie zawiodła. Sami wiecie jak czuwała nad naszym papieżem przez całe Jego życie.
Święta Maryjo Matko Boża módl się za nami.

uff troche dużo tego napisałem :) no ale musiałem to napisać, co czuje, co myślę i co na sobie doświadczyłem :)
Pozdrawiam, Szczęść Boże.


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne