|
|
Kierownik duchowy - cz. 3
021. Witam! Mam taką rozterkę. mam
stałego spowiednika, od roku gdzieś, ale zastanawiam się czy nie
zmienić jego, ponieważ coraz częściej po spowiedzi odchodzę z odczuciem
że jestem zupełnie niezrozumiana, czy to jest wystarczający
powód do zmiany? pozdrawiam :-)
Trudno powiedzieć, co będzie lepsze. Proszę
jednak pomyśleć, czy przypadkiem nie jest tak, że to spowiednik ma
rację i być może, to Pani stoi przed trudnym zadaniem zakwestionowania
swojego, dotychczasowego sposobu myślenia i postępowania? Pozdrawiam.
Wacław Oszajca SJ
* * *
022. Jak wyjść z dołka duchowego kiedy
nie znajduję księdza który zechciałby pomóc, ciągłość
pracy wśród nich stwarza że jakoś im trudno podjąć się duchowego
kierownictwa względem mnie, jestem katechetką, kiedyś jeździłam do
sanktuarium i jakoś moje życie lepiej wyglądało , dziś nie mogę
wyjeżdżać, i trudno też ze znajomymi księżmi bo jednak wcale nie jest
to łatwe później spotykać się na płaszczyźnie współpracy,
a dołki coraz lepsze. Staż małżeński 25 lat też daje nowe problemy
których nie idzie obejść bez kolizji z prawem kościelnym to
prowadzi do głębokich zgrzytów wewnętrznych i co tu szukać,
jeśli serio potraktować to wszystko to powinnam przestać pracować w
katechezie skoro nie potrafię żyć zgodnie z nauką Jezusa, jestem
podobna już duchem Judaszowi tylko nie mam odwagi sama tego zakończyć
pozdrawiam ela
Szczęść Boże. Po pierwsze proponuję, aby Pani
spróbowała spojrzeć na swoje życie bardziej realistycznie. Nie
tylko widzieć dołki, upadki i to, że w małżeństwie coś trzeszczy.
Zobaczyć także to, że Bóg Panią prowadzi i ile dobra daje. Nie
jest to jakiś tani wybieg psychologiczny, lecz zachęta, aby zobaczyć
siebie w lepszym, bo pełniejszym świetle. Zachęcałbym także, aby ze
swoimi problemami nie szukać pomocy u znajomych księży, ale -
paradoksalnie - u tych, których Pani nie zna. Warto wybadać
teren - może jakiś dom rekolekcyjny jest w pobliżu lub klasztor? W tym
wszystkim warto prosić Pana Jezusa o łaskę odnalezienia się w
różnych sytuacjach i by On pokazywał sens takiego doświadczenia.
Pozdrawiam, Norbert Frejek SJ
* * *
023. Odkąd przyjęłam Chrystusa do swojego
życia i postanowiłam podążać za Nim, coraz mocniej czuję potrzebę zmian
w życiu. Potrzebuję ciągłego umacniania się w wierze i ciągle liczę na
to, że Kościół i spowiedź mogą mi w tym pomóc. Od
dłuższego czasu staram się spowiadać regularnie, a naukę księdza
naprawdę wykorzystywać w życiu. Mam z tym jednak dużo problemów
i zawsze od spowiedzi odchodzę zawiedziona. Do dzisiejszej
przygotowywałam się bardzo długo i wyspowiadałam się naprawdę szczerze,
przyznałam się również głośno do tego, że poragnę zmian w moim
życiu duchowym. Ksiądz jednak (jak zresztą wszyscy inni z mojej
parafii) potraktował mnie jak swojego rodzaju "pseudo-katoliczkę",
która tylko udaje dobro w konfesjonale. Bardzo mnie to zabolało.
Takie traktowanie bolało za każdym razem, ale dziś było najgorzej, bo
to była
spowiedź dobrze przygotowana i liczyłam na to, że dużo dobrego z niej
wyniknie. Czuję się kompletnie zrezygnowana i nie wiem, gdzie szukać
pomocy. Mam coraz większą ochotę na odejście od Kościoła, bo i tak nic
z niego nie wynoszę, zawsze wychodzę z niego przybita i zrezygnowana.
Przy każdej spowiedzi słyszę, że mam się modlić, a ja to przecież cały
czas robię i nikt nie musi mi o tym przypominać. Ksiądz mówi też
często, żebym zmieniła coś w swoim życiu, a ja przecież do tego właśnie
tak zaciekle dążę, tylko, że mi nie wychodzi. Za każdym razem, kiedy
odchodzę od konfesjonału załamuję się i podświadomie zaczynam grzeszyć
licząc na to, że następnym razem wyspowiadam się u innego księdza i
może on okaże się pomocny. Niestety, jeszcze na takiego nie trafiłam, a
koniecznie muszę mieć kogoś, kto będzie mnie ku Bogu w pewien
sposób popychał i prowadził, bo obracając się w całkowicie
niechrześcijańskim środowisku, sama nie daję sobie rady. Jest mi bardzo
źle, bo po raz kolejny zawiodłam się na tym, co jest dla mnie takie
ważne, na tym, na co tak bardzo liczyłam - na Kościele. Po raz kolejny
zostałam przez księży potraktowana, jak taka, która na nic nie
zasługuje, która wpada raz w
tygodniu do kościoła z przyzwyczajenia, a żyje sobie tak, jakby Boga wcale nie było. To nie ja i dlatego tak bardzo się
zawiodłam.
Z Pani oburzeniem gotów jestem się
zgodzić, bo jeśli chodzi o zasady, ma Pani rację. Jest jednak jedno
ale. Zwykle, gdy od zasad przejdzie się do faktów, to sprawa
zaczyna wyglądać inaczej, np. z takich „nieudanych’
spowiedzi też można dużo skorzystać, więcej niż się spodziewamy.
Pierwsza korzyść to uświadomienie sobie, że być może nie spowiedzi są
nam potrzebne,
ale więcej wiedzy o tzw. życiu duchowym i rozmowy na ten temat, nie
koniecznie z księdzem, czy kimkolwiek innym, bo wreszcie wychodzimy z
niemowlęcej religijności i próbujemy żyć na własny rachunek.
Czasami taka perspektywa życia samodzielnego może przerażać i wtedy
bronimy się, chcemy, choć jesteśmy młodzi, żyć po staremu. Nie wolno
więc mylić spowiedzi z rozmową duchowną, nie ma też potrzeby trzymać
się kurczowo księżowskiego rękawa. Katolik jest człowiekiem wolnym,
mocno stojącym na własnych nogach, a spowiednik i przewodnik duchowy,
mistrz, mają mu w tym pomóc. Źle się dzieje, gdy ci ostatni
uzależniają od siebie tych pierwszych. Natomiast ci pierwsi powinni
uważać, by się nie tylko nie poddawać takiej dominacji, ani tym
bardziej nie szukać tego typu przewodników. Poza tym, nie każdy
potrzebuje kierownictwa. Biblia, Katechizm Kościoła Katolickiego,
dzieła mistyków, książki o życiu duchowym i dużo cierpliwości
wystarczają. Spokojne czytanie, medytacja, porównywanie naszych
pomysłów na życie duchowe z tym, co wyczytamy,
jest doskonałym sposobem na dotarcie do Chrystusa, zwłaszcza
wtedy, gdy jesteśmy przekonani, że On już w nas mieszka, bo
postanowiliśmy go przyjąć, jak to Pani ujęła, do swego życia. Przecież
w wierze nie o to chodzi, byśmy byli zadowoleni, ale o to, byśmy
również z zaciśniętymi wargami, bardziej Chrystusowi ufali niż
naszym, nawet najcudowniejszym przeżyciom. Powyższy wywód
jest oczywiście na wyrost, bo z tak ogólnego listu, trudno
wywnioskować o co konkretnie Pani chodzi? Między zasadami i życiem
zwykle rozpościera się mniej lub bardziej głęboka dolina. I dobrze. Mam
więc nadzieje, że to kiepskie Pani samopoczucie w Kościele to dobry
początek, okazja do poznania prawdziwego piękna życia
chrześcijańskiego. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ
* * *
024. Jak dobrze wybrać kierownika duchowego? Skorzystaj z rad jednego z największych autorytetów w dziedzinie duchowości
Franc Jalics SJ
"Z tej praktyki wyłoni się głębokie wewnętrzne ukierunkowanie,
które zmienia życiowe postawy bardziej niż samo zaangażowanie woli"
- mówi Franc Jalics SJ.
Pierwszym zadaniem kierownika
duchowego na tym etapie rozwoju duchowego jest wzmocnienie relacji
danej osoby do Chrystusa. Od chwili odkrycia Jezusa Chrystusa jako
naszego skarbu w niebie i od pierwszego aktu oddania się Jemu czeka
nas jeszcze daleka droga do stanu, w którym żyje się już nie dla
siebie samego, lecz jedynie dla Niego i dla Jego królestwa. Zadanie
kierownika duchowego polega tu na wyznaczeniu właściwego kierunku oraz
udzieleniu osobie wsparcia na tej drodze.
Kierownik duchowy jest kompasem, nie dokładną mapą
Kierownicy duchowi winni
prowadzić osoby do głębokiej miłości Jezusa, która sprawi, że
poświęcą Mu całe swoje życie i we wszystkich okolicznościach
życia będą szukać na tej ziemi tylko Jezusa Chrystusa. Nie należy
tego rozumieć w ten sposób, że osoby te mają zaangażować się w
duszpasterstwo czy zostać kapłanami albo wstąpić do zakonu. Życie
poświęcone Chrystusowi jest świadczeniem o Nim swoim życiem i
głoszeniem radosnej nowiny.
Drogą do tego jest przede
wszystkim rozważanie fragmentów Nowego Testamentu, a szczególnie
Ewangelii. Prowadzi to do wyrobienia sobie osobistego stosunku do
zawartych tam treści. Aby się tego podjąć, trzeba się nauczyć
medytacji biblijnej. Kierownicy duchowi powinni pokazywać, w jaki
sposób rozumieć Ewangelię, jak zatrzymać się nad jej fragmentem,
rozmyślać o niej, odkrywać w swoim życiu podobne albo przeciwne
sytuacje i - jeśli to konieczne - próbować je zmieniać; jak czynić
postanowienia i jak je realizować. Z takiego rozważania nad Pismem
Świętym powinna wypływać jeszcze większa miłość do Jezusa
Chrystusa. Pismo Święte musi wskazywać kierunek w konkretnej
życiowej sytuacji. Potrzebna jest przy tym pomoc kierownika duchowego.
Osoby, którym on towarzyszy, muszą się uczyć otwierania na
wewnętrzne poruszenia, które sprawia Jezus, oraz nawiązywania z Nim
żywej relacji. Muszą się uczyć otwierania wewnętrznych zmysłów na
ewangeliczne wydarzenia, zatrzymywania się nad słowami lub
wydarzeniami przedstawianymi w Ewangeliach, umieszczania siebie w
dowolnej scenie i przeprowadzania rozmyślań, a także robienia
porównań z własnym życiem. Z tej praktyki wyłoni się głębokie
wewnętrzne ukierunkowanie na Jezusa Chrystusa, które zmienia życiowe
postawy bardziej niż samo zaangażowanie woli. Owo ukierunkowanie
najlepiej dojrzewa podczas dni skupienia oraz rekolekcji, a na tej
podstawie również w momentach poświęconych na codzienną modlitwę
i medytację biblijną. Miłość Chrystusa winna przewyższyć
wszystkie skarby ziemi. "Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce
twoje" (Mt 6,21).
Bardzo ważna jest też
lektura biografii wielkich świętych. Przeprowadzając kanonizacje,
Kościół podsuwa nam przykłady świętych i zaleca, byśmy się od
nich uczyli. W drugiej fazie życia duchowego te przykłady świętości
są jeszcze istotniejsze niż we wcześniejszej, w której Chrystus
jeszcze nie był przez nas doświadczany jako Syn Boży.
Kierownicy duchowi muszą być
dobrze przygotowani, by towarzyszyć osobom przechodzącym proces
podejmowania decyzji. Kiedy podjęcie decyzji jest konieczne? Ile czasu
potrzeba na dokonanie wyboru? Jakie wypadki mogą się wydarzyć
podczas dochodzenia do decyzji? Wielu na przykład podejmuje decyzję,
ale nie rezygnuje z realizacji odrzuconej alternatywy. Dokonanie
takiego wyboru nic nie daje. Jak obchodzić się z osobami, które nie
są w stanie dojść do jakiegokolwiek rozstrzygnięcia? Dodatkowo
należy zważać na znaczenie intencji i jej ciągłe odnawianie.
Duchowość działania wymaga wieloaspektowych rozważań, różne są
także wypadki powstające w jej ramach.
Własna przeszłość,
dzieciństwo, stosunek do rodziców i rodzeństwa, historia relacji
rodzinnych - wszystko to obciąża uczuciowość. W momencie odkrycia
Jezusa Chrystusa te rzeczy zazwyczaj nie są jeszcze do końca
przepracowane. Jeśli chodzi o ten obszar, to kierownicy duchowi muszą
mieć oczy szeroko otwarte, aby potrafili udzielić osobie pomocy.
Powiedzieliśmy już, że
aktywne życie nie zostawia zbyt wiele miejsca na modlitwę. Ten brak
równowagi musi być wyrównywany przez gorliwe odnawianie intencji
oraz okresy intensywnej modlitwy. Czas, który w tej fazie rozwoju
życia duchowego, to jest fazie pójścia w ślad za Chrystusem, musi
być poświęcony modlitwie, jest o wiele dłuższy niż ten, który był
przeznaczony jedynie na zachowywanie przykazań.
Chrześcijaństwo jest wspólnotowe
Jezus założył wspólnotę
osób. Chrześcijaństwo jest siecią społecznych relacji. Bycie
chrześcijaninem oznacza przynależność do jakiegoś Kościoła i
osobisty udział w jego życiu, który czyni życie tej wspólnoty
zdrowym i pozwala zachować ją w dobrym stanie.
Kościół składa się z wielu
ludzi, którzy są świętymi, i wielu takich, którym tej świętości
brakuje. Również przywództwo Kościoła spoczywa w ludzkich rękach.
Można tu zaobserwować wiele dobrych i wiele złych rzeczy. Pomimo to
mówimy o Kościele Jezusa Chrystusa. Musimy starać się przysparzać
Kościołowi tego, co dobre, zmieniać w nim to, co da się poprawić, a
gdzie niczego nie jesteśmy w stanie zrobić, uczyć się spoglądania
w pokoju. Niemożność zmiany czegokolwiek może powodować ból.
Bezradność może sprawiać nam ból, ale ciągły wewnętrzny opór, a
tym bardziej ustawiczne znieważanie kogoś, nie jest właściwą
drogą. Musimy się uczyć przyjmować to, czego nie jesteśmy w stanie
zmienić, i przypatrywać się temu z wewnętrznym pokojem, także
wtedy, gdy nie dzieje się dobrze. Tam jednak, gdzie można coś
zmienić, należy walczyć; walczyć z pojednanym sercem.
Powinniśmy także korzystać
z tych pomocy, które w naszych czasach są dostępne i służą
rozwojowi grup czy innych relacji społecznych - wiedzy o procesach
związanych z dynamiką grupy i sposobach wpływania na grupę,
praktykowania komunikacji, która wyrzeka się przemocy, i tak dalej.
Kierownicy duchowi muszą znać te środki, stosować je w praktyce i
konstruktywnie pomagać osobom, którym towarzyszą.
Tekst pochodzi z książki
"Rozwój Duchowy. Pogłebianie życia z Bogiem" Franza Jalicsa SJ.
Możecie ją znaleźć w ofercie Wydawnictwa WAM.
Pytania i odpowiedzi wybrane ze strony www.opoka.org.pl/porozmawiajmy/
|
|
|