Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

seks - cz. 3


021. Żyję w związku małżeńskim od kilku lat. Mamy dwoje dzieci i jesteśmy szczęśliwą rodziną. Jedna ciąża skończyła się niestety poronieniem. Przed każdą ciążą żona leczyła się hormonalnie. Współżyjąc początkowo stosowaliśmy metodę termiczną i ?kalendarzyk. Stosowanie tych metod bardzo nas stresuje, powoduję strach przed podejmowaniem współżycia. Myślimy o innych metodach i tez je stosujemy (stosunek przerywany, prezerwatywa). Mamy już powyżej 30 lat i nie chcielibyśmy mieć już więcej dzieci, natomiast wiemy i czujemy, że nasze współżycie jest nam bardzo potrzebne. Czy stosowanie tych ?innych metod jest grzechem ciężkim? Czy po każdym razie musimy się spowiadać? Jeśli tak to przecież nie będzie postanowienia poprawy!!! Tak jak w wolnym związku!!! Jeżeli z tego zrezygnujemy może to odbić się niekorzystnie na naszym małżeństwie, ponieważ brak pewności spowoduje ogromny stres? Jakie jest wyjśkalendarzyk?. Stosowanie

Wyjście jest proste. Nauczyć się nowoczesnych metod rozpoznawania płodności. Nie wiemy dokładnie, jaka jest Państwa wiedza na ten temat, ale użyte sformułowania ("kalendarzyk", "metoda termiczna") sugerują, że nowoczesnych metod Państwo nie znacie. Kalendarzyk to metoda o znaczeniu historycznym, ma oczywiście swoje zasługi, ale jest to model planowania rodziny lat trzydziestych ubiegłego wieku. Metoda termiczna jest o wiele nowocześniejsza, ale również od niej są lepsze. Nie bardzo jednak rozumiemy, jak można stosować jedno i drugie, co też jest dla nas sygnałem, iż warto, abyście Państwo uzupełnili wiedzę. Odsyłamy na strony www.npr.pl - są tam informacje zarówno o kursach, jak i o możliwości nabycia podręczników.
Agata i Krzysztof Jankowiakowie

*    *    *

022. Mimo Waszego zmęczenia proszę jeszcze o parę słów odpowiedzi na moje pytania. Nawet nie oczkuje dyskusji czy odpowiedzi na pytania trochę retoryczne może, ale przynajmniej odpowiedzi na najbardziej istotne w moim przypadku i podobnych - pytania i rad do nich odniesionych. To bardzo ważne dla mnie (i widze po listach dla innych też), szczególnie że chciałbym dobrze przygotować się do spowiedzi wielkanocnej (przeleżę chyba Wielkanoc w łóżku, bo jestem na L-4). Nie interesuje się nadmiernie seksualnością. To nie jest wcale na codzień mój temat nr jeden. Ale jest ważny, bo obiektywnie trochę mi przeszkadza w budowaniu moich relacji z Bogiem czy przy spowiedzi. I to tylko dlatego, ze to nie ja sobie, ale Kościół w swojej nauce każe mi się w tym grzebać i wyszukuje we mnie winy. Ja się winny (już) nie czuję i dziękuję Bogu za to, przynajmniej nie w takim zakresie jak to niektórzy widzą. To ze mam takie słabości nie zakłóca w niczym mojej wiary, nie burzy codzienności i nie było by wcale dla mnie istotne, gdyby nie kościelne interpretacje. Byłbym wolny całkowicie od rozważań na ten temat, gdybym nie posiadał tego daru, tj. gdybym był impotentem (przepraszam, ale się irytuję), a to jest z kolei nieszczęście, prawda? Albo w ogóle nie chodził do spowiedzi. Zbywacie mnie i mnie podobnych. Gdybym miał i mógł uzyskać właściwą poradę u spowiednika, poszedłbym na spacer a nie pisał do was elaboraty, bo już dawno byłoby po wszystkim. Spowiednicy jakich spotykam przeczą sobie nawzajem i o tym też pisałem. Nie żyję w kilkumilionowym mieście, żeby móc anonimowo iść do kogoś i prosić o poradę, poza tym to mnie upokarza w stopniu dużo większym niż korzystanie z porad na odległość i anonimowych. To chyba normalne że nikt nie lubi grzebania w najbardziej intymnych sprawach. Zadałem parę konkretnych pytań co do spowiedzi, żalu za grzechy itp. I nie dostałem na nie odpowiedzi. Spotykacie się na co dzień na pewno z takimi sprawami - czy to Was przerasta? Mnie też. Spróbujcie jednak odpowiedzieć nie na rozważania, ale konkretne pytania. Przecież to nie spowiedź, tylko pomoc przy rachunku sumienia. Czy może też gdy Wy poszlisćie na łatwiznę to ja (my) też mam(y) tak samo (znowu) zrobić i dalej żyć w fałszu?

Posłuchaj i Ty przyjacielu! Jeżeli dostrzegasz swój problem nadmiernej popędliwości i chcesz go rozwiązać aby być w pokoju wobec Boga, w Kościele, to zmień swoje nastawienie i przestań wyszukiwać tylko "błędów" i "przesady" w interpretacji tej sprawy przez nauczanie Kościoła. Kościół nie dodaje nic od siebie, ale opiera się o przykazania Boże: nie cudzołóż i nie pożądaj i je stara się wyjaśniać i stosować do aktualnej sytuacji człowieka. Jeżeli chcesz nam zarzucać łatwiznę, ponieważ nie dajemy Ci rozwiązania, którego byś oczekiwał, lub w sposób cudowny, od ręki nie "załatwiamy" twojego problemu, to popatrz raczej na siebie i swój stosunek do sprawy. Piszesz, że nie interesujesz się nadmiernie seksualnością - tylko jak to rozumiesz? Wcześniej stwierdziłeś, że choć sam nie posiadasz szczególnych walorów zewnętrznych to jednak masz wygórowane oczekiwania w stosunku do kobiet - aby były atrakcyjne i pociągające? Jakie zatem jest twoje podejście do kobiety jako osoby? Nie oskarżam Cię, ani Ci to wyrzucam, tylko proszę popatrz na siebie w sposób, w miarę możliwości, obiektywny. Jeżeli stawiasz na pierwszym miejscu, prawdopodobnie nawet mimowolnie, walory seksualne, to jak możesz kształtować normalne, w poczuciu poszanowania drugiej osoby, a więc nie traktowania jej instrumentalnie, twoje relacje z kobietami , a nawet ogólnie z innymi ludźmi. Czy rzeczywiście uważasz, że jesteś o.k., że wszystko jest usprawiedliwione, bo Ty po prostu nasz bardziej popędliwą naturę, a tylko inni robią z tego problem? Jeżeli nie lubisz łatwizny, to dlaczego, znając wagę - choćby nawet subiektywną - twojego problemu, próbujesz szukać rozwiązania z doskoku, doraźnie, poprzez przypadkową spowiedź, a nie zdobędziesz się na wysiłek nawiązania kontaktu z chrześcijańskim psychologiem lub seksuologiem. Spowiedź nie polega na rozgrzebywaniu siebie, ale na szczerym zawierzeniu Bogu swojej słabości. Nie każdy ksiądz musi być psychologiem i orientować się w zawiłościach konkretnego problemu. Czasem po prostu nie ma na to czasu lub możliwości - a zwłaszcza jest to niezmiernie uciążliwe i obarczające niepotrzebnym stresem penitenta, aby każdemu kolejnemu spowiednikowi wyjaśniać sprawę od podstaw. Niektóre rzeczy wymagają oddzielenia materii moralnej (podlegającej pod spowiedź) od zwykłej psychologicznej. Kontakt z kompetentnym psychologiem pozwala rozróżnić te sprawy i uniknąć niepotrzebnego stresu i frustracji. Jednak najprościej jest swoje frustracje wykrzyczeć, obarczając winą "kozła ofiarnego" - tu, naukę moralną Kościoła. Proponujemy Ci pomoc, abyś skontaktował się z nami przez e-maila, przedstawił się skąd jesteś, abyśmy mogli Cię, o ile to będzie możliwe, skierować do odpowiedniej osoby, która mogłaby Ci pomóc. Czy może chodzi tylko o potwierdzenie twojej tezy, o prześladowaniu słabszego z pozycji mocy urzędu? Proszę, zastanów się czego od nas oczekujesz i jeszcze raz daj odpowiedź. Trzymaj się, Jacek Wróbel SJ

*    *    *

023. Nie wiem, czy to moje pytanie i prosba o pomoc pojawi się na forum, bo jest ona godna pogardy. Mam 18 lat, 7 miesięcy temu popełniłem największy błąd w swoim życiu. Pod namową mojego "przyjaciela" zgodziłem się na nieczyste zachowania razem z nim. Od tamtego dnia nienawidze siebie, nie potrafie się już modlić, nie potrafie iść do spowiedzi do kościoła. Przed tymi wydarzeniami nalezalem do Ruchu Światło - Życie, moc wychwalania Boga i mozność modlitwy dawała mi wiele radości. Teraz nie potrafie nawet spojrzeć na krzyż, tak bardzo obraziłem Boga swoim zachowaniem. Pędząc w "przyjemność" straciłem najwiękdzego przyjaciela - Jezusa. Nie wiem, czy moge do Niego wrócić i jak? Przecież zgrzeszyłem, nie jestem godzien, nie zasługuje na Miłosierdzie, nie zasluguje na to, aby Jezus umierał za mnie. Pogubiłem się w tym wszystkim. mic

Witaj! Mój Drogi nie popadaj w rozpacz. Miłosierdzie Boże jest dla wszystkich. Prezentem diabła dla nas gdy mu ulegamy - jest rozpacz i zwątpienie w Miłosierdzie Boże. Diabłu bardzo zależy na tym byśmy nie znajdowali wyjścia z sytuacji w jakiej znajdujemy się po grzechu, bo wtedy tkwimy w tej zależności od niego. Czym prędzej idż do spowiedzi wyznaj grzechy wyrzeknij się tego zła w które zwabił Cię zły duch i odzyskaj wiarę, że Jezus Chrystus umarł na krzyżu i zmartwychwstał po to byśmy i my zmartwychwstawali. Nie wypowiadaj takich słów o tym, że nie zasługujesz na Miłosierdzie Boże - wielkość Miłosierdzia polega właśnie na tym, że jest ono darowane tym którzy po ludzku na nie nie zasługują. Będę modlił się z Tobą o dar dobrej spowiedzi Adam Pietrzak
PS. Nie zwlekaj jeszcze dziś idż do spowiedzi AP.

*    *    *

24. Czy ksiadz ma prawo wypytywac mnie o moje pożycie intymne jak to robie (czytaj uprawiam sex) nie chce tutaj sie rozpisywac ale naprawde spotkałem sie z tym pierwszy raz i byłem tymi pytaniami taki zbulwersowany ze poprostu wstałem i wyszedłem z koscioła i od tego mometu mam jakis uraz. Nie mam zamiaru od razu winic Koscioła ale taki ksiadz powinien sie chyba leczyc. Prosze o odpowiedz.

Penitent ma prawo przerwac spowiedz (wstac i wyjsc, jak to Pan zrobil), jesli jest przekonany, ze to, co robi i co mowi spowiednik, zdecydowanie nie miesci sie w sakramentalnej spowiedzi. W sprawach grzechow natury seksualnej (tak jak kazdych innych) spowiednik moze zadawac pytania, co do ilosci i okolicznosci, jesli wiaze sie to wprost z ocena wagi grzechow. Natomiast nie moze dopytywac sie po prostu o to, jak sie wspolzyje i zmuszac penitenta do snucia erotycznych opowiesci. Rzeczywiscie, ksiadz, ktory z ciekawoscia i podnieceniem pyta o zycie seksualne, nie powinien w ogole spowiadac. Mam nadzieje, ze uraz Panu minie, a cale wydarzenie przyczyni sie do tego, ze Pana wiara bedzie jeszcze dojrzalsza i mocniejsza. Z modlitwa. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

25. Mam problem z onanizmem, niestety, od wielu lat... a niedługo skończę 30. I właśnie, wyczytałam co było na Forum. Ale... chodzi mi o konkret: jak z tym walczyć??? Dużo rozumiem, kiedyś na spowiedziach to poruszałam, ale w zasadzie bez zmian, może tylko tyle że podchodzę do problemu spokojnie i wiem że ma na to wpływ wiele niezależnych czynników, emocje, stres itp itd, ok. Ale ile to jeszcze będzie trwać? Bo to że nie chcę to za mało, zbyt długo to trwało i trwa nadal na tym samym 'poziomie'. Co można zrobić? Jak rozwalić to co przez tyle lat narosło? Czy można tu w ogóle mówić o jakiś konkretnych radach? Czy pozostaje zdać się na Pana i czekać.... ??? męczy mnie to trochę...

Witaj! Z masturbacją jest tak, że niekoniecznie wiek człowieka jest tu cezurą. Owszem, zazwyczaj mówi się, że autoerotyzm to element wieku dojrzewania. Ale niekoniecznie - są przypadki, że masturbują się ludzie żyjący w małżeństwie. Z masturbacją jest tak, że może się pojawiać niczym świecąca lampka na tablicy rozdzielczej w samochodzie. To, że lampka się zapala oznacza, że trzeba zatrzymać samochód i popatrzeć do silnika. Sama lampka jedynie sygnalzuje coś. Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, co może być przyczyną Twoich problemów z masturbacją, ale proponuję Ci popatrzenie właśnie pod tym kątem. Być może przeżywasz coś, co jest dla Ciebie trudne, a organizm jakby przekłada Twoje problemy na sferę seksualną. Nie jest więc tak, że za problemami związanymi ze sferą erotyczną stoi od razu pożądanie drugiego człowieka. W przypadku masturbacji jest często tak, że nie chodzi o seks, a o coś całkiem innego, np. napięcie emocjonalne związane z codziennością, szkoła czy uczelnia, stresy w pracy czy w domu, jakieś niepowodzenia, porażki życiowe, konflikty... Proponuję Ci, byś np. przez poradnię rodzinną czy w Twojej czy w pobliskiej parafii poszukała dobrego psychologa czy świeckiego czy księdza, który mógłby Tobie pomóc, aby zobaczyć Twój problem nie od strony moralnej, ale od strony ludzkiej psychiki. Myślę, że tu trzeba przyjrzeć się tej ludzkiej sferze, na którą składają się uczucia, emocje, konflikty, potrzeby, przeniesienia, ambicje itd. Gdy się z tego spowiadasz, to powiedz spowiednikowi o okolicznościach towarzyszących masturbacji, o Twojej woli i dobrowolności i to, że masz z tym długi już problem. Wtedy spowiednik powinien dobrze ustawić Ci ten problem od strony moralnej: na ile to jest w Twoim przypadku grzech, a więc na ile jesteś odpowiedzialna za swój czyn. Proponuję też, aby mieć stałego spowiednika, o ile to jest możliwe. Z tego, co piszesz, wygląda to na nałóg, a więc Twoja odpowiedzialność jest tu w jakiejś mierze ograniczona i Twoja wola jest osłabiona. Na pewno należy wystrzegać się treści, które mogą Cię prowokować do masturbacji i... po prostu ćwiczyć się w umacnianiu woli. Ale gdy Ci się to przytrafi, to się nie załamuj, ucz się cierpliwości, uśmiechaj się z siebie. Pan Jezus nie odrzuca Cię - serio. To jest na pewno jakaś lekcja pokory i cierpliwości dla Ciebie i Bóg może wyprowadzić z tego dobro. Niedobrze by było, gdybyś nie robiła nic w związku z problemami z masturbacją, ale też Tym, który może pomóc jest Bóg. On przez dobrych i fachowych ludzi może chce Ci pokazać Twój główny problem, a przypuszczam, że nie jest to masturbacja. Pozdrawiam, Norbert Frejek SJ

* * *

26. Chciałem zapytać o sprawę mieszkania z dziewczyną bez ślubu - czy zawsze jest to grzech i ograniczenie dostępu do sakramentów św? Jeżeli nie, to kiedy. Bardzo proszę o wyjaśnienie mi tej sprawy.

Oczywiście samo wspólne zamieszkiwanie grzechem nie jest. Rozumiem natomiast, że pytanie dotyczy (ewentualnego) współżycia seksualnego. W tym kontekście mieszkanie razem jest stwarzaniem okazji do grzechu. Jesteśmy wezwani do panowania nad swoją seksualnością tak, by mogła ona w jak najlepszy sposób wyrażać miłość między dwojgiem ludzi - w małżeństwie. Mieszkanie pod jednym dachem bez ślubu takie panowanie nad swoim popędem w oczywisty sposób utrudnia. (Nie będę teraz rozwijał kwestii sensu i wartości czystości przedmałżeńskiej - ten temat był już poruszany na Forum.) Warto więc sobie zadać pytanie, na ile panowanie to jest trudniejsze w swoim własnym przypadku.

Co do ograniczenia dostępu do sakramentów - oczywiste jest, że chcąc przystąpić do Komunii Świętej należy najpierw wyznać na spowiedzi wszystkie grzechy ciężkie (a takim jest świadome i dobrowolne współżycie pozamałżeńskie). Spowiedź zakłada m.in. postanowienie poprawy - pragnienie, by danego grzechu nie powtarzać w przyszłości. Dlatego, by spowiedź nie była fikcją, ważne jest, by unikać wspomnianej na początku "okazji do grzechu", czyli w tym przypadku zrezygnować z mieszkania razem. Mirosław Bożek SJ

*    *    *

27. Mam trudne problemy z właściwym podejściem do problemu zachęcenia moich dzieci 23, 22 i 18 do sakramentu spowiedzi. Jesteśmy praktykującą rodziną i mam wspaniałe głęboko religijne dzieci bez jakichkolwiek problemów wychowawczych, lecz w otwartych rozmowach stawiają własny dylemat pogodzenia rozpoczętych prób życia erotycznego ze świadomością, że w ocenie nauki Kościoła grzeszą. Argumentują, że nie mogą pójść do spowiedzi skoro nie podejmują wewnętrznego zobowiązania zaprzestania popełniania tego grzechu. Twierdzą, że pójdą do spowiedzi, gdy w małżeństwie przypieczętują obecność miłości.

Twoje dzieci są już dorosłe. To co miałeś najlepszego i co mogłeś im dać, to przekazałeś. Teraz największym Twoim zadaniem jest zostawienie ich w "samodzielności". Oczywiście, jako ojciec jesteś zawsze zobowiązany do niesienia im pomocy, do partnerskiej rozmowy...Niech teraz sami biorą życie w swoje ręce. To, co jeszcze możesz dla nich zrobić nazywa się wewnętrzną przemianą. Ale w pierwszej kolejności musisz zmienić się Ty sam. Jeżeli tej zmiany nie dokonasz, to będziesz zawsze pouczał swoje dzieci, będziesz się za nie martwił... będziesz żył ich życiem a nie swoim. Jako wierzący zaufaj Jezusowi i zmieniaj siebie. Wtedy Pan da Ci odpowiedź i będziesz wiedział w jaki sposób można wpływać na dzieci. Sprawa czystości wydaje się oczywista. Są przykazania Boże, które jasno rozwiązują ten problem. Sam Jezus te przykazania potwierdza. Osoba wierząca przeważnie rozumie ten problem, ale z uwagi na swoją słabość nie zawsze jest w stanie czystość zachować. Jest to kwestia osobistej wiary, poznania Chrystusa, odpowiedzialności, wyrzeczenia... Z tego, co jest napisane wynika, że Twoje dzieci chcą prowadzić życie erotyczne przed ślubem, a jednocześnie nie chcą chodzić do spowiedzi. Wiedzą, że to jest grzech, ale świadomie chcą w nim trwać. Dziwna to postawa. Przypuszczam, iż oni nie poznali prawdziwej miłości(może jednak jej niepostrzeżenie w ich życiu zabrakło)i dlatego świadomie wybierają to, co jakoś czują, co wydaje im się dobre, przyjemne...Zapewne w pewien sposób krzywdzą i siebie i Ciebie. Dotykają i podważają wartości, które Kościół strzeże i chce przekazywać, które Cię ukształtowały i które nadal żyją w Twoim sercu (tych wartości wiele osób nie dostrzega). To wielki ból tracić grunt pod nogami - szczególnie, gdy zabierają go własne dzieci. Ale Ty to zabranie powinieneś przeżyć po Bożemu - tak jak Jezus. Myślę, że w tym przypadku, tak jak powiedziałem na początku możesz coś zmienić przez swój przykład. Na pewno przez siłę zmiana nie nastąpi. Próbuj różnych sposobów dotarcia do swoich dzieci zgodnie z ojcowską miłością. Ja Tobie nie jestem w stanie pomóc. Andrzej Gęgotek, jezuita

*    *    *

28. Witam. Boje się iść do spowiedzi i za bardzo nie wiem gdzie moglabym sie z nim zglosić. Mam nadzieje ze u Was znajde odp na moje pytanie. Od 2 lat jestem mężatką. Moj mąż czasem zupelnie bez przyczyny w celu odraagowania swoich klopotów wyżywa sie na mnie bije mnie i gnebi psychicznie. Nie wytrzymuje juz tego, jest mi ciezko. Rok temu przezywalam ogromne katusze. W zwazku z tym potrzebowalam kogos, komu moglambym sie wyżalic, kto zwyczajnie by mnie wysluchał. Stalo sie najgorsze - zdradzialam mojego męża, ktorego bardzo kocham mimo to ze jest taki dla mnie. Teraz bardzo tego załuje. Prosze Boga o wybaczenie. Gdybym mogla cofnąć czas nie zrobilam tego drugi raz. Boje się iść do spowiedzi bo nie wiem, czy za cos takiego w ogole otrzymam rozgrzeszenie i bardzo boje sie, ze Bóg mi nie wybaczy zdrady męża. Prosze pomóżcie mi. Z góry bardzo dziekuje. Pozdrawiam: Magdalena

Witam! Nie rozpaczaj - pewno, że źle robiłaś, ale nie ma takiego grzechu którego Bóg nie wybaczy nam gdy żałujemy. Iź do spowiedzi i nie bój się - wszystko będzie dobrze. A z mężem też trzeba coś zrobić - jego też trzeba ogarnąc jakąś pomocą. Może on nie zdaje sobie sprawy z tego, że takie postępowanie jest po prostu grzechem. Porozmawiaj z nim spokojnie. Będę sie za Ciebie modlił - zostań z Bogiem, pozdrawiam Adam Pietrzak

29. Czy formy zachowan seksualnych malzonków prowadzace do orgazmu, a nie zwieczone normalnym wspólzyciem - np. pieszczoty, sex oralny, analny, ... - sa grzechem ciezkim? Zastanawiam sie nad tym. Poniewaz z jednej strony cala sprawa ma miejsce w malzenstwie - wiec moim zdaniem wszystko powinno byc w porzadku (by nie popadac w przesade) ale z drugiej strony patrzac nie jest to zblizenie otwarte na plodnosc (ale jak wiemy stosunki w okresie nieplodnym tez trudno do takowych zaliczyc). Rzeczowa odpowiedz na to dosc intymmne pytanie jest to dla mnie jako dla chrzescijanina rzecza wazna.

Niepokoi mnie jurydyczne podejscie do problemu: "czy sa grzechem ciezkim?" A gdyby byly grzechem lekkim, to wszystko w porzadku? Przeciez chrzescijanin to czlowiek, który stara sie nie grzeszyc w ogóle. Oczywiscie, wszyscy upadamy i grzeszymy, ale nie mozemy zakladac z góry, ze jakies grzechy bedziemy popelniac - tylko dlatego, ze sa lekkie.
Siegajac do definicji z katechizmu: grzechem ciezkim jest swiadome i dobrowolne przekroczenie prawa Bozego w rzeczy waznej. Grzech ma zawsze dwie strony - jedna to obiektywny porzadek moralny, druga: swiadomosc i dobrowolnosc dzialania czlowieka, który dany czyn popelnia. Stosunkowo latwo jest wiec powiedziec, czy jakis czyn jest zgodny lub niezgodny z etyka katolicka, czy stanowi powazne naruszenie tej etyki, natomiast stwierdzenie z cala pewnoscia, ze jest to grzech ciezki jest zawsze kwestia indywidualnego rozeznania - czasem oczywistego, czasem trudniejszego.
I dochodzac do odpowiedzi na zadane pytanie:
1. doprowadzanie sie do orgazmu bez wspólzycia nie jest zgodne z etyka katolicka. Nie chodzi tu nawet o brak otwarcia na plodnosc, tylko o wyjatkowosc aktu seksualnego, dla którego powinna byc zarezerwowana pelnia przezyc. Akt malzenski jest przezyciem jedynym i wyjatkowym i nie mozna stowac zadnych dzialan zastepczych wobec niego.
2.sfera plciowosci nalezy do sfer waznych.
Krzysztof Jankowiak

*    *    *

30. Jak sie ustosunkowac do "rady", ktorej udzielil mi spowiednik? Mianowicie stwierdzil, ze jesli nie umiem zapanowac nad sfera czystosci (nie chodzi o wspolzycie) w moim zwiazku z dziewczyna, to znaczy, ze jestem nieodpowiedzialny i uczciwiej byloby sie rozstac. Przyznam szczerze, ze wyszedlem z kosciola troche skolowany, bo ksiadz-jezuita strasznie mnie zjechal, nie chcial sluchac zadnych wyjasnien, grozil, ze mnie wyzuci z konfesjonalu. Troche mnie ta spowiedz zdolowala, bo z grzechem nieczystosci rzeczywiscie sobie nie radze (nie radzimy)i czuje coraz wieksze zniechecenie kiedy musze co i raz isc z tego powodu do spowiedzi, a po tej ostatniej, to wcale nie czuje sie rozgrzeszony i nie wiem, czy tak latwo bedzie mi w przyszlosci udac sie do konfesjonalu.

Wydaje sie ze problemy, które poruszasz pojawilyby sie równiez i w innym zwiazku, wiec nie bedzie ich rozwiazaniem rozstanie. Moze warto poszukac kierownika duchowego, i z nim w nieco dluzszym procesie, niz tylko jednorazowe spotkanie, przygladnac sie sprawie. Wieslaw Faron SI


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne