Spowiedź święta

Literatura - artykuły

Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne

Spowiedź po latach - cz. 1

01. Prosze o pomoc. Nadszedl Wielki Post a ja mam problem. Kiedys probowalam podesc do sakramentu pokuty ale sie nie powiodlo wiec od paru lat nie bylam. I podjelam juz decyzje a nawet przygotowania do wstapienie do innego koscioła chrzesijanskiego. Porosze o pomoc bo taka decyzja bedzie juz nieodwracalna.

Obawiam sie, że przejście do innego kościoła chrześcijańskiego nie jest rozwiązaniem; co więcej: wierzymy przecież w jeden świety i powszechny Kościoł. Przejście mogłoby oznaczać, że nie mieścimy się w Kościele i szukamy czegoś dla nas odpowiedniejszego - co nie jest oczywiście prawdą. Czasem nasza przeszłość lub obecny styl zycia uniemożliwiają nam pełne (sakramentalne) korzystanie z darów Kościoła, ale pomimo tego jestesmy nadal członkami Kościoła. Inny problem tu sygnalizowany to taki, czy rzeczywiście nie jest możliwe uzyskanie rozgrzeszenia w tym konkretnym przypadku. Zaczęcam do szczerej rozmowy z jakimś duszpasterzem. Tadeusz Drozdowicz SJ

*    *    *

02. U spowiedzi byłam 3 lata temu. Była to spowiedź trochę z przymusu, bo każdy przed bierzmowaniem musiał iść do spowiedzi. Nie była to spowiedź szczera. Już trochę wcześniej pzrestałam wierzyć w boga. Teraz sama nie wiem czy w niego wierzę. Bawiłam się w satanizm i mam z tego powodu trochę wyrzutów sumienia. Jednak chyba nie żałuję do końca wszystkich grzechów. Często myślę o tym, zeby iść do spowiedzi, ale nie wiem czy powinnam. I czy powinnam powiedziec, że sama nie wiem czy wierzę? Proszę o pomoc!!!

Witaj. Jak wynika z Twojego listu sama nie jesteś pewna czy spowiedź była spowiedzią ważną. Jeżeli mogę Ci coś zaproponować to zamiast przystąpienia do spowiedzi radziłabym umówić się na rozmowę osobistą z doświadczonym duszpasterzem - może w Twoim miejscu zamieszkania jest prowadzone duszpasterstwo księży jezuitów lub oo. dominikanów. Bez szczerej rozmowy, bez dobrego przygotowania do sakramentu spowiedzi, bez uwierzenia w Boga osobowego, żywego, który na Ciebie wciąż z Miłością a nie potępieniem czeka, może Ci być dość ciężko przełamać wewnętrzne opory. Nie zwlekałabym i nie odkładała na później decyzji o powrocie do Kościoła. Te trochę wyrzutów sumienia, o których piszesz są sygnałem dla Ciebie, aby nie oddalać się jeszcze bardziej od Boga. To, że był moment wątpliwości, utrata wiary w jakiś Tobie tylko wiadomy obraz Boga, nie oznacza, że nie powinnaś rozpocząć jeszcze raz poszukiwań. Wewnętrzny żal za grzechy pojawia się z ich zrozumieniem jak swoim zachowaniem, myślami zraniliśmy Boga, ludzi nam bliskich, otoczenie w jakim żyjemy i przede wszystkim siebie samych. W tym zrozumieniu i drodze powrotnej dopomoże Ci doświadczony duszpasterz, może rozejrzyj się również wśród swojej rodziny. Z księdzem lub ojcem duchownym postaraj się rozmawiać najszczerzej jak potrafisz, również o tym, że w chwili obecnej sama nie jesteś pewna swojego stosunku do wiary. Przyjm moją modlitwę w Twojej intencji. Nie lękaj się. Z Bogiem. Barbara Karpińska

*    *    *

03. Witam serdecznie. Cieszę się, że mam szansę uzyskać odpowiedzi na moje pytania. Niestety jestem w takiej trochę dziwnej sytuacji gdyż wychowałem się w rodzinie bardzo religijnej, w której to bardzo ściśle przestrzegano reguł wiary katolickiej. Natomiast ja nie byłem u spowiedzi 11 lat (!). Ostatni raz przystąpiłem do sakramentu pokuty przed bierzmowaniem. Moje kłopoty zaczęły się wraz z wiekiem dojrzewania. Nie potrafiłem księdzu powiedzieć o np. masturbacji i tym podobnych sprawach. Z problemem masturbacji borykam się do dziś, gdyż niestety mimo 26 lat nadal jestem kawalerem. Przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że ja nie mam czasu na życie towarzyskie. Równocześnie studiuję (zaocznie) i pracuję w odległej o 150 km od mojego miejsca zamieszkania Warszawie. Do pracy dojeżdżam (ok.3godzin w jedną stronę) Tak też mój całkowity dzień pracy wynosi zamiast 12 to 18 godzin. A gdzie jeszcze nauką? O życiu towarzyskim nie ma mowy. Za każdym razem kiedy dzwonią znajomi i chcą mnie "wyciągnąć" na jakąś imprezę, na której mógłbym poznać kandydatkę na życiową partnerkę to albo jestem na dyżurze (jestem ratownikiem medycznym i pracuję w pogotowiu ratunkowym) albo na studiach (też medycyna ratunkowa). Czasami dzwonią też koleżanki i chcą się umówić, ale jak ja mogę się z kimś wiązać kiedy ja nie mam czasu. A przecież każdy związek nawet przedmałżeński to rodzaj zobowiązania. Trzeba się ze sobą spotykać, przebywać razem no bo jak inaczej się poznać? korespondencyjnie? I tak wpadłem w pułapkę pornografii. Spowiedź odkładałem, odkładałem, no i odwlekłem na 11 lat. Przez ten cały okres czasu nie przeszkadzał mi brak religii. Do kościoła chodziłem sporadycznie. Natomiast od niedawna zaczyna mi tego brakować. Chciałbym iść do spowiedzi, ale jak pomyślę o rachunku sumienia z tak długiego okresu czasu to od razu się zniechęcam. Jak to zrobić? A co z zadośćuczynieniem z 11 lat?! Chciałbym zerwać z moim przykrym nałogiem, zmienić swoje życie (a przynajmniej spróbować) ale kiedy jeszcze chodziłem do spowiedzi to miałem tendencję do "naginania" faktów, potem to odkręcałem i znów naginałem. Teraz chciałbym to zrobić porządnie. Ale nie wiem jak. Kiedy przypomnę sobie lekcje religii, na których ksiądz mówił, że trzeba podawać ile razy się grzech popełniło to się zastanawiam jakie ja bym miał rekordy 1000 razy?, 100000 razy? a idąc dalej tym tropem to jak ja mam zrobić takie rachunki z tylu lat? Ja pewnie nie pamiętam wszystkich swoich przewinień a co dopiero ich ilości. Druga sprawa to zadośćuczynienie. Jak ja mam dopełnić tego warunku z tak długiego okresu czasu? A może jest jakiś "uproszczony" rachunek sumienia dla osób w mojej sytuacji? Ja zdaję sobie sprawę z tego, że sam jestem sobie winien i teraz pewnie nie będzie łatwo, ale chcę żeby to była dobra i ważna spowiedź.
Dziękuję za cierpliwość i przeczytanie tego może nudnego mail`a. Ale to dla mnie bardzo ważne.
Pozdrawiam, Zbyszek

Obecny stan (studia i praca jednoczesnie) nie bedzie trwal wiecznie. Kiedys sytuacja sie zmieni. A teraz trzeba zaczac zmieniac to, co sie da. Nalog masturbacji i pornografii to rzeczywiscie problem, ale zapewne nie najwazniejszy w Pana zyciu. Stad proponowalbym popatrzec na Pana relacje z Bogiem nie poprzez pryzmat masturbacji, bo to raczej slaba perspektywa. To nie jest tak, ze najpierw powinien Pan przestac sie masturbowac, a potem zwrocic sie do Boga. Bog jest Panem i zbawca, kocha Pana rowniez widzac Pana grzechy, i chce Pana wyzwolic z nalogow i niewoli. Warto zaczac od porzadnej spowiedzi. Ale "porzadna" nie oznacza drobiazgowa i skrupulancka. Bog nie wymaga rzeczy niemozliwych (np. liczenia aktow masturbacji w ciagu 11 lat). Powie Pan szczerze to, co Pan jest w stanie powiedziec. Wazne jest to, aby umowic sie wczesniej z ksiedzem na dluzsza spowiedz (byc moze poza konfesjonalem). Ksiadz, przygotowany na dluzsza spowiedz moze pomoc, dopytac, wyjasnic. Jesli nie wie Pan do kogo pojsc, to zapraszam do nas, jezuitow, na Rakowiecka 61, w Warszawie (sluze pomoca osobiscie lub moge znalezc jakiegos innego jezuite). Potem byc moze warto byloby pomyslec o stalym spowiedniku. A od przyjaciol prosze nie stronic. Nawet rzadko, ale warto sie spotkac. Nie warto marnowac wolnych chwil na masturbacje i pornografie. To zamyka w kokonie pseudowyobrazen i pseudopragnien. Z modlitwa. Dariusz Kowalczyk SI.

* * *

04. Moje pytanie jest dosyć osobiste. Przez kilka lat byłem z daleko od Kościoła, "używałem" sobie życia. Jednak po pewnym czasie zrozumiałem, że tak dalej nie może być. Postanowiłem coś z tym zrobić. Jednak ku memu rozczarowaniu, ksiądz, który mnie spowiadał, powiedział, że nie może mi dać rozgrzeszenia, bo nie jest przekonany co do szczerości mojego postanowienia poprawy i żalu. Nie uwierzył on, aby po takim życiu, jakie prowadziłem, mógłbym się tak z dnia na dzień nawrócić. A ja przecież naprawdę potrzebuję Boga. Pomóżcie - co mam zrobić? Może są jacyś księża, zakony "specjalizujący" się w spowiadaniu osób takich jak ja?

Wielka to radość, gdy człowiek grzeszny nawraca się i powraca do domu Ojca. Na ten temat mamy w Bibli wiele przykładów. Np. przypowieść o Synu marnotrawnym, przypowieść o zaginionej owcy...Sakrament pojednania został ustanowiony przez Jezusa, aby każdemu człowiekowi ten powrót umożliwić. Każdy kapłan jest sługą Boga i dlatego powinien być sługą każdego człowieka. Powinien więc służyć - między innymi w konfesjonale. Żal za grzechy i postanowienie poprawy, to podstawowe warunki rozgrzeszenia. Trudno mi powiedzieć, jakie argumenty zadecydowały u spowiadającego księdza -dlaczego pojawiły się wątpliwości w wyniku których nie otrzymałeś rozgrzeszenia. Jedno jest pewne. Jesteś zaproszony do sakramentu pojednania przez samego Jezusa. Nie zniechęcaj się więc pierwszym niepowodzeniem. Zapomnij o tym, co się stało. Zrób jeszcze raz rachunek sumienia, przemyśl swoje dawne postępowanie, porównaj je do działania Jezusa. Zobacz, jak Pan zachowywał się w podobnych przypadkach - jak reagował na ludzi proszących o pomoc, jak uzdrawiał...i daj Mu odpowiedź na miarę Twojego nawrócenia. Idź z nadzieją do spowiedzi i w spokoju wyznaj swoje grzechy. Postanów SZCZERĄ poprawę i SZCZERY żal za grzechy. Jestem przekonany, że w takiej sytuacji dostaniesz upragnione rozgrzeszenie. Niech raduje się niebo całe, bo brat nasz będie z nami wieczerzał. Szczęść Boże. Andrzej Gęgotek, jezuita

* * *

05. Mam 17 lat i sama nie wiem czy wierze w Boga. U spowiedzi bylam 3 lata temu,z przymusu przed bierzmowaniem,i musze powiedziec,ze nie byla to spowiedz szczera. Jednak ostatnio coraz czesciej mysle o przystapieniu do spowiedzi,coraz czesciej sobie te spowiedz wyobrazam. Zaluje pewnych rzeczy w moim zyciu,takich jak np.zabawa w satanizm. Czy mimo tego,ze nie wiem,czy wierze w Boga,powinnam isc do spowiedzi?? Czy to ma wtedy sens? I jakich pytan ksiedza moge sie spodziewac?

Witam Cię serdecznie! Myślę, że powinnaś zdobyć się na odwagę i porozmawiać z jakimś księdzem. Zrób to przed spowiedzią, a może ta rozmowa będzie spowiedzią? Nie zaniedbuj tego poruszenia w sumieniu. Jeśli zaniedbasz będziesz miała pretensje do siebie przez całe życie. Pamiętaj o Miłosierdziu Boga i o tym, że Bóg kocha Cię taką jaką jesteś. ON przyszedł by zaradzić naszej biedzie - przyszedł do chorych, a nie do zdrowych. Rozmawiaj z Bogiem codziennie - mów MU o swoich wątpliwościach, mów MU jak bardzo źle Ci bez Niego. Czasem nasze upadki i nasze oddalenia sa po to byśmy poznali słodycz bycia z Nim. Pozdrawiam i życze odwagi. Będę sie za Ciebie modlił. Adam Pietrzak

* * *

06. Witam! Przez kilkanaście lat w ogóle nie chodziłem do Kościoła. Jak się nietrudno domyśleć przez ten czas sporo nagrzeszyłem. Jakieś trzy - cztery lata temu zacząłem ponownie życie religijne. Niecałe dwa lata temu po wielu latach przerwy przystąpiłem do spowiedzi i Komunii Św. Do spowiedzi tej przygotowałem się raczej solidnie. Od tego czasu byłem juz u spowiedzi pewnie kilkanaście razy i cały czas mam wrażenie, że nie uda mi się do końca wyspowiadać z tego okresu mojego życia, gdy byłem daleko od Boga. Ciągle przypominają mi sie różne grzechy z tego okresu lub nowe szczegóły dotyczące grzechów. Ogarniaja mnie wątpliwości czy z tego konkretnego lub takiego grzechu juz się wyspowiadałem. Często po prostu juz tego nie pamiętam. Nie wiem też co robić gdy przypomni mi się grzech, o którym wczesniej nie pamiętałem ale wiem, że spowiadałem się już z takiego samego grzechu tzn. nie z tego konkretnego ale z takiego samego, bardzo podobnego. Jest to dosyc męczace i zniechęcające do dalszych spowiedzi. Cały czas wydaje mi się, że stoję w miejscu i nigdy nie zrzucę z siebie tego ciężaru. Mam wątpliwości, czy w czasie rachunku sumienia wracać jeszcze do dawnych czasów, czy nie? W jaki sposób "ruszyć do przodu"?
Michał.

Z podobnym kłopotem zmierzył się również święty Ignacy z Loyoli. Też martwił się swoją przeszłością sprzed nawrócenia, ale do chwili, w której pojął, że nawrócenie polega również na tym, że swoją przeszłość zostawiamy miłosierdziu Bożemu. Podobnie twierdzi święta Faustyna Kowalska. Proszę zajrzeć powyżej do wypisów z jej Dzienniczka, może nawet tam coś Pan dla siebie znajdzie? Jednym słowem, po to Bóg dał Panu łaskę wiary, żeby Pana uwolnić od złej przeszłości. Owszem, jeśli coś można naprawić, to trzeba to zrobić, a resztę scedować na Boga i zacząć żyć teraźniejszością. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ

* * *

07. Od 18 lat nie byłem u spowiedzi i na mszy św. jak powinien wyglądać mój powrót do Kościoła? moja spowiedz z okresu 18 lat?

Dobrze byloby, aby poprosil kogos (znajomego), kto jest dobrze zakorzeniony we wspolnocie Kosciola i zna jakiegos ksiedza-duszpasterza, z ktorym moglby cie umowic na dluzsza rozmowe-spowiedz. W tego rodzaju przypadkach spowiedz w konfesjonale (przy ktorym stoi kolejka) i "przypadkowy" ksiadz nie zawsze stwarzaja dobre warunki powrotu do Kosciola. Chociaz - z drugiej strony - Pan Bog dziala czesto w sposob nieoczekiwany. W takiej spowiedzi "po latach" - oprocz opowiesci o swoich grzechach - warto byloby odpowiedziec na trzy pytania: dlaczego odszedlem od Kosciola, dlaczego chce do niego wrocic, i co zamierzam zrobic, aby ten powrot byl rzeczywiscie owocny (czyli: co zrobilem, co robie i co zamierzam zrobic?). Z modlitwa. Dariusz Kowalczyk, jezuita.

* * *

08. Czy zatwardziały grzesznik, który dopiero po 27 latach "obudził się" grzeszył cały czas i spowiadał się raczej rzadko - ogólnikowo, a teraz będący w rozpaczy, a jednocześnie znieczulony - apatyczny i zniechęcony ma szanse jeszcze na dobrą spowiedź?

Witam Cię! Na nawrócenie przez całe życie nie jest za późno. Pan Bóg Cię kocha - zobacz, po wielu latach On daje o sobie znać. Nieraz tak w życiu człowieka jest, że różne wydarzenia - także te negatywne, bolesne o jakich piszesz, mogą doprowadzić do Boga. Ciekawe jest, że w języku chińskim słowo "kryzys" składa się z dwóch słów-określeń: "niebezpieczeństwo", "szansa". Kryzys, czy, jak sam piszesz, rozpacz, mogą się w Tobie pogłębiać i prowadzić ku dalszym negatywnym stanom, ale z Bożą pomocą mogą stać się szansą na wyjście ku Bogu, na zobaczenie, że Bóg jest dobry i że Ty także jesteś dobry. Spowiedź jest najpierw darem Bożym, jest łaską. Tak, jak nawrócenie i pokuta są łaską, darmo danym darem, "propozycją" Pana Boga dla człowieka. I Bóg czeka by człowiek na ten dar odpowiedział, by przyjął. Proś Boga o to, zwłaszcza teraz, o tę łaskę, byś powrócił do Niego przez życie sakramentalne. Bogu zależy na człowieku. Jak to mówi wielu mistyków, Bóg jest miłośnikiem życia. Wiem, że gdy człowiek znajduje się w ciemnościach, to trudno mu się zdobywać na różne rzeczy, zwłaszcza na otwarcie na Boga. Ale wiedz, że Bogu zależy na Tobie i Bóg chce dla Ciebie dobra. Spróbuj. Pozdrawiam z modlitwą, Norbert Frejek SJ

* * *

09. Gdy rodzi się pragnienie sakramentu pokuty z dość długiego - np. 40-letniego- okresu życia (mimo dość częstego ale zarazem nieco rutynowego korzystania z takiej pomocy) i towarzyszy faktowi świadomość, że to nie skrupuły, lecz np. dotychczasowe tkwienie na dziecinnym poziomie rozwoju relacji z Bogiem, JAK PRZEKROCZYĆ SIEBIE i pójść dalej. Od czego zaczyna się w podobnych sytuacjach? Co może stanowić dobrą pomoc, aby nie tylko "rachować się", lecz zrobić choćby 1 krok naprzód. Dotychczas nie natknęłam się na podobnej treści relacje, praktyczne rady lub literaturę - może jedynie mogę wymienić "Kwadrans szczerości" O. Augustyna, co dotyczy raczej bieżących spowiedzi.

Rzeczywiście, zwykle rachunek sumienia rozumie się jako dokładne policzenie wszystkich złych myśli, słów i uczynków. Gorzej nam to rachowanie wychodzi w odniesieniu do zaniedbań, choć one są pewnie naszą najpoważniejszą winą. Może więc byłoby dobrze wypróbować ignacjański sposób "odprawiania" rachunku sumienia. A więc, patrząc na swoje myślenie, odczuwanie i postępowanie, starać się przede wszystkim dociec, czego Bóg w tym wszystkim ode mnie oczekiwał, czego się spodziewał, gdzie chciał mnie posłać i z czym, a następnie, jak zareagowaliśmy na te inspiracje, czyli natchnienia. Przy takim postawieniu sprawy, rachunek sumienia przestaje być trwożliwym, bywa że rozpaczliwym, nieustannym zadręczaniem siebie pytaniami w rodzaju - czy już wszystkie grzechy policzyłem, a staje się modlitwą, a więc okazją do usłyszenia Boga, podziękowania Bogu za opiekę, kierownictwo, ba, więcej, za zaufanie do nas, jak też okazją do prawdziwszego poznania siebie i od tej ciemnej strony. Dopiero bowiem na tle dobra, zło można zobaczyć wyraźniej. Mówiąc jeszcze inaczej, rachunek sumienia najlepiej zaczynać od policzenia tego, co było dobre w naszym postępowaniu, a dopiero potem porozglądać się za złem. Oczywiście, że odkrywając dobro, dziękując Bogu i ludziom za nie, znowu w myśl ignacjańskiej metody, trzeba zadać sobie pytanie, czy to wystarczy? Przecież jest dobro i dobro, jest takie sobie i jest lepsze, piękniejsze, bo bardziej wielkoduszne, hojne, bezinteresowne. Rachunek sumienia ma nam pomóc wybrać to dobro większe. A na temat spowiedzi pisał O. D. Kowalczyk w Życiu Duchowym. W przypisach do tego artykułu będzie pewnie trochę literatury. Potem była na ten temat dyskusja, a jeszcze potem książka tegoż autora pt. Bóg w piekle. A swoją drogą, wielu Internautów prosi o wskazanie literatury, korzystając więc z okazji warto przypomnieć, że jest jej sporo w np. miesięcznikach: Przegląd Powszechny, Więź, Znak, Życie Duchowe, czy w tygodnikach: Gość Niedzielny, Tygodnik Powszechny i inne. Pozdrawiam. Wacław Oszajca SJ

* * *

10. Przez wiele lat byłem daleko od Boga, dziś mam 25 lat i rozumiem, że życie bez Niego nie ma sensu. Przez okres ten popełniłem wiele grzechów: byłem (jestem?) między innymi narkomanem, "bawiłem się" w poganizm. Niestety popełniłem też jeden z najcięższych grzechów - znieważyłem Świętą Eucharystię! Bardzo żałuje wszystkich swoich grzechów, walczę ze swoimi slabościami i pragnę przystąpić do sakramentu pojednania, bo wątpię aby bez niego moja walka mogla zakończyć się sukcesem. Wiem, że wątpienie w Boże Miłosierdzie jest także ciężkim grzechem ale zadaję sobie pytania czy w ogóle mogę w świetle prawa kanonicznego otrzymać rozgrzeszenie, gdzie znajdę spowiednika, który jest uprawniony do spowiadania z tak ogromnych grzechów i co mogę zrobić aby do spowiedzi tej przygotować się jak najlepiej i odkupić swoje winy przed Bogiem. Rozumiem wagę swojego czynu i juz za to jestem wdzięczny Bogu. Proszę o pomoc.

Kościół nie ogranicza Bozego milosierdzia, jesli sam grzesznik go nie ogranicza. Wielki Post to dobra okazja, by otworzyc sie na milosc Boga. Proponowalbym, jesli to mozliwe, umowic sie z jakims ksiedzem wczesniej, bo rozumiem, ze spowiedz musialaby byc dluzsza. Poza tym spowiednik bedzie musial zastosowac kan. 1367: "Kto postacie konsekrowane porzuca albo w celu swietokradczym zabiera lub przechowuje, podlega ekskomunice wiazacej moca samego prawa, zarezerwowane Stolicy Apostolskiej". Strona prawna zagadnienia niech sie jednak martwi spowiednik. W kazdym razie Bog zaprasza Pana do pojednania w sakramencie pokuty. Z modlitwa. Dariusz Kowalczyk SI.


Home | Z Katechizmu | Stałe Konfesjonały | Literatura | Porady | Inne